Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10785

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja ta miała miejsce całkiem niedawno. Jak niektórzy wiedzą, poszczególne karetki mają różne oznakowania, np. P = podstawowa, T = transportowa, S = specjalistyczna (lub specjalna) i tak dalej.

Ja mam nieszczęście jeździć na karetce S, czyli w zestawie: kierowca (który nie jest ratownikiem), dwóch ratowników i lekarz pogotowia. Nieprzyjemność pracy w tym zespole wynika z wiecznie nieszczęśliwego lekarza, który jeździ z nami najczęściej (mamy jeszcze jednego, bardzo miłego doktora, ale on rzadko jeździ na naszej zmianie). Lekarz ten jest istną zmorą wszystkich współpracowników, ponieważ jest święcie przekonany o tym, że jedynie on w całym pogotowiu kończył studia medyczne. Opiszę Wam jedną z sytuacji z doktorkiem.

Wezwanie do zawału. Pacjentką jest bardzo otyła kobieta, ale młoda, bo ledwo po 30. Wtargaliśmy się na trzecie piętro w kamienicy w składzie ja, kolega ratownik i lekarz. Na dzień dobry lekarz odepchnął kolegę od pacjentki komentując go: ty się nie znasz. Byliśmy przyzwyczajeni do tego typu zagrań ze strony doktorka i komentarzy pokroju: ratownicy są jak dzieci, wszędzie się za mną ciągną albo (do pacjentów/ich rodzin) ja nie wiem, każą tym ratownikom jeździć na karetkach, a oni jeżdżą i tylko się gapią, a najlepsze, że za to im jeszcze płacą (ciekawe jak mamy zrobić cokolwiek, skoro lekarz nas nie dopuszcza...)! Najciekawsze jest to, że ludzie często się zgadzają z doktorkiem i chętnie bluzgają na nas, jakie to z nas, ratowników, darmozjady. ;)

Prawdziwe trudności zaczęły się przy potrzebie zaniesienia pacjentki do karetki. O ile w drodze na schody mogliśmy "postawić nosze na nogi" (czyli wyciągnąć kółka) to przy znoszeniu ze schodów zaczęły się prawdziwe... schody. Ja i kolega ratownik we dwóch ważyliśmy pewnie znacznie mniej niż ta kobieta, więc, zapewne w skrajnej desperacji, poprosiliśmy lekarza, aby nam pomógł...

- Co wy sobie myślicie!? NIEUKI! Ja kończyłem studia żeby LECZYĆ, a nie żeby DŹWIGAĆ! Trzeba było iść na medycynę! To byście leczyli, a nie harowali jak fizole! Do tego się nadajecie, do kopania rowów i dźwigania!

No tak... A ja dwa lata studium, trzy lata licencjatu i dwa lata magisterki robiłem pewnie na kierunku administracji* i tylko po to, żeby pracować fizycznie... Ten lekarz nie rozumie, że kierunek medyczny to nie tylko kierunek lekarski.

Mimo długich studiów wiem, że żadne lata nauki nie zwalniają mnie od pomocy moim pacjentom, których może nie leczę, ale ratuję (logiczne - stąd wzięła się nazwa mojego zawodu). Poleciałem szybko na dół poprosić kierowcę, aby nam pomógł - ciekawostka: kierowca NIE MA OBOWIĄZKU wybiegać poza swoją pracę czyli kierowanie pojazdem z zachowaniem szczególnej ostrożności. Miał pełne prawo się nie zgodzić, a jednak nam pomógł... W przeciwieństwie do lekarza, który na widok kierowcy ochoczo rozgadał się na temat pracy fizycznej, którą MUSIMY wykonywać bo się nie chciało nam uczyć...

Można by zgłosić niesfornego doktora, domagać się zwolnienia, zmiany... Ale niestety polityka jest polityką i będą woleli zatrudnić dziesięciu ratowników na naszej miejsce niż zmienić jednego lekarza...

* Ja oczywiście nie mam nic do osób studiujących administrację!

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 615 (681)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…