Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#11671

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja druga historia o NFZ, tym razem dotycząca mojej kochanej rodzicielki. Mama, podobnie jak ja zwleka z pójściem do lekarza do momentu kiedy ból uniemożliwia jej funkcjonowanie. Tak było i wtedy, jakieś 12 lat temu.
Mamę cały dzień bolał brzuch, nałykała się przeciwbóli i postanowiła to przeleżeć. Niestety w środku nocy obudził ją ból nie do wytrzymania. Musiało być naprawdę ostro bo zadzwoniła po karetkę, niestety kazano jej oczekiwać ok. 40 minut (!), więc zadzwoniła do teściowej (nikogo z rodziny nie było w domu), która podjechała taksówką, doniosła do niej mamę i pojechały na ostry.
Po dość długim oczekiwaniu moją mamę raczył zbadać młody lekarz i oświadczył cytuje:
-No co pani głupia jest, okres pani będzie miała, wziąć coś na ból, zrobić okład i leżeć.
Na szczęście jakaś tam ciotka pracowała w tym szpitalu i załatwiła innego lekarza, chirurga, który po szybkim badaniu, opieprzył młodego i zabrał mamę od razu "na stół". Diagnoza: zapalenie wyrostka robaczkowego, pęknięcie wyrostka, zapalenie otrzewnej, co niezoperowane niechybnie doprowadziło by do śmierci.
Pozytywnym akcentem historii jest to, że ów młody [L]ekarz pojawił się jakieś 2 lata temu w knajpce moich rodziców, [M]ama z miejsca go poznała - ten od "miesiączkowej" diagnozy. Podała co chciał po czym wywiązał się dialog:
L: Koniak to powinno się podawać w innym kieliszku.
M: Jak ja się w swojej pracy pomylę, to nikogo nie zabiję w przeciwieństwie do pana!
Spiekł raka bo chyba rozpoznał pacjentkę i nigdy więcej się u nas nie zjawił.

NFZ

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 552 (594)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…