Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Pracuję w restauracji typu fast food pewnej znanej sieci.
Historia, którą pragnę się podzielić jest dość nieprawdopodobna, absurdalna a pretensje klienta bezpodstawne. Gdybym nie była przy tym obecna, nie uwierzyłabym gdyby mi ją opowiedziano.

Otóż w restauracji siedziało może kilka osób, natomiast do okienka drive - thru była niewyobrażalnie długa kolejka. Jako że w restauracji nie było zbytnio nic do roboty, pomagałam koledze pakować zamówienia ludzi z drive thru.
W pewnym momencie przyjmując zamówienie kolega zamarł, a po chwili na jego twarz wstąpił uśmiech.
- Przepraszam pana, ale kanapki chicken legend podają w McDonald's, nie u nas. Mógłbym zaproponować cokolwiek innego? Mamy duży wybór [ i tu zaczyna recytować nasze menu].
Nie słyszałam co odpowiedział klient, ale z odpowiedzi kolegi wynika, że kłócił się z nim jeszcze przez chwilę. W końcu klient skapitulował, mogłoby się wydawać, i zamówił kanapkę z naszego menu. Zapłacił, odjechał a my zaczęliśmy się śmiać. Nie na długo niestety.

Ze zgrozą zobaczyłam, że klient wjeżdża na nasz parking. Jak burza wyleciał z samochodu, wszedł do restauracji omal nie wyrywając drzwi z zawiasów. Jako że restauracja należy do moich obowiązków podeszłam do lady, i z uśmiechem spytałam go, czy wszystko w porządku.
Klient spojrzał na mnie z żądzą mordu w oczach, po czym wrzasnął
- ZAMAWIAŁEM KANAPKĘ CHICKEN LEGEND! ŻĄDAM ZWROTU PIENIĘDZY I ROZMOWY Z MENADŻEREM!.
Ludzie siedzący w restauracji spojrzeli w naszą stronę, i zaczęli się lekko chichrać.
- Proszę pana, kolega mówił panu, że tych kanapek nie ma u nas w menu, a pan w związku z tym wybrał sobie inną, taką którą oferuje nasza restauracja. - Powiedziałam starając się zachować powagę.
- Ale ja zapłaciłem za chicken legend, co mi tu pani pie*****?!
Jeszcze chwilę trwała ta bezsensowna konwersacja. Kolega zauważył że mam kłopot, oddał słuchawki innemu koledze i podszedł do lady.
Zaczął mu jeszcze raz tłumaczyć, że owej kanapki nie mamy w menu, ale klient nie przyjmował tego do wiadomości, argumentując że jego córka na pewno u nas to kupowała z nim dwa dni temu.

Zrezygnowana poszłam po menadżera i wyjaśniłam w czym rzecz. Gdy podszedł do lady, klient ucieszył się bardzo, i zaczął narzekać na niekompetentnych sprzedawców.
W tym miejscu warto napomknąć, że menadżer przy kliencie wyglądał jak kark z osiedlowej siłowni. Spojrzał tylko na niego, i zupełnie spokojnie zapytał
- Panie, widzi pan ten napis nad drzwiami?
- No widzę!
- Jest tam napisane "McDonald's" ?
- Nie jest.
- Widzi pan w menu za mną kanapkę, o którą pan prosił?
- Nie widzę.
- Tak więc, niech pan idzie tam, gdzie panu ją sprzedadzą i nie straszy mi klientów swoimi wrzaskami!
Klient oburzony rzucił kanapkę na ziemię, zdeptał ją po czym wyszedł i odjechał tak szybko, że o mało co nie potrącił ludzi, którzy akurat przechodzili przez jezdnię.

Kanapkę z podłogi posprzątałam, i w sumie historia mogłaby się na tym zakończyć, ale następnego dnia przyszedł właściciel i poinformował nas, że w środku nocy zadzwonił do niego jakiś człowiek z pretensjami że nie otrzymał tego co zamówił. Wyjaśniliśmy o co chodzi. Szef najpierw nie uwierzył, ale po minucie zaczął się śmiać i kazał się tym nie martwić.

Nie rozumiem, skąd się biorą tacy ludzie?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 605 (713)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…