Czytając kilka historii przypomniało mi się pewne zdarzenie, jakie przeżył mój kuzyn.
Kilka lat temu kupili kawałek od Łodzi w jakiejś wsi działkę pod zabudowę (gmina szukała kasy i wyprzedawała ziemię) jako, że był to dopiero początek tej ekspansji domów, zaciekawienie było duże ze strony okolicznych mieszkańców.
Dom postawili w ciągu roku, i wyprowadzili się z miasta (40 min od Łodzi).
Wszystko było ok aż do pewnego dnia.
Do drzwi dobija się pewien sąsiad. I od razu do ojca kuzyna, że jego syn będzie miał dziecko z jego 19-to letnią córką (kuzyn miał wtedy ok 20 lat).
W szoku wszyscy. Oczywiście zaprzeczenie. Kuzyn tę dziewczynę znał tylko z widzenia.
Awantura że hoho.
Ojciec dziewczyny grozi, bo jego córka nie może urodzić nieślubnego dziecka.
Kuzyn i ojciec twardo przy swoim, że to nie jego dziecko, i można zrobić test na ojcostwo (dopiero po urodzeniu)
Efekt był taki, że ojciec dziewczyny poszedł na policję, oczywiście odesłali go z kwitkiem (nie można zmusić do ślubu).
Suma summarum po wielu perypetiach i nieprzyjemnościach tak dużych, że mieli ochotę sprzedać ten dom, ciąża dziewczyny dobiegła końca.
Spotkali się w sądzie.
Oczywiście już była opinia - nieślubne dziecko, bla bla, itd, ale dziewczyna cały czas podtrzymywała kto jest ojcem.
Zrobiono badanie krwi i DNA.
I co się okazało. Kuzyn grupa Arh+, Laska Orh+, Dziecko ABrh+. Już wykluczenie ojcostwa. Test DNA 99% pewności brak ojcostwa.
Szok, zdenerwowanie, panika z jednej strony i ulga z drugiej. Potem był proces o odszkodowanie, zresztą wygrany, ale patrząc jak napsuły się nerwy.
Co do dziewczyny wyjaśniło się co i jak.
Poszła na dyskotekę i zapoznała chłopaka. "Jako że najlepsza na świecie jest miłość w klozecie" szybko skonsumowali znajomość.
Potem okazało się, okres się spóźnia trzeba szybko ratować tyłek (wiadomo wieś ciągle wyjątkowo katolicka). Wymyśliła, że to kuzyn jest ojcem dziecka bo w końcu firmę mają, dom wybudowali, przyszłość zapewniona.
Cóż, czasem witki opadają.
Kilka lat temu kupili kawałek od Łodzi w jakiejś wsi działkę pod zabudowę (gmina szukała kasy i wyprzedawała ziemię) jako, że był to dopiero początek tej ekspansji domów, zaciekawienie było duże ze strony okolicznych mieszkańców.
Dom postawili w ciągu roku, i wyprowadzili się z miasta (40 min od Łodzi).
Wszystko było ok aż do pewnego dnia.
Do drzwi dobija się pewien sąsiad. I od razu do ojca kuzyna, że jego syn będzie miał dziecko z jego 19-to letnią córką (kuzyn miał wtedy ok 20 lat).
W szoku wszyscy. Oczywiście zaprzeczenie. Kuzyn tę dziewczynę znał tylko z widzenia.
Awantura że hoho.
Ojciec dziewczyny grozi, bo jego córka nie może urodzić nieślubnego dziecka.
Kuzyn i ojciec twardo przy swoim, że to nie jego dziecko, i można zrobić test na ojcostwo (dopiero po urodzeniu)
Efekt był taki, że ojciec dziewczyny poszedł na policję, oczywiście odesłali go z kwitkiem (nie można zmusić do ślubu).
Suma summarum po wielu perypetiach i nieprzyjemnościach tak dużych, że mieli ochotę sprzedać ten dom, ciąża dziewczyny dobiegła końca.
Spotkali się w sądzie.
Oczywiście już była opinia - nieślubne dziecko, bla bla, itd, ale dziewczyna cały czas podtrzymywała kto jest ojcem.
Zrobiono badanie krwi i DNA.
I co się okazało. Kuzyn grupa Arh+, Laska Orh+, Dziecko ABrh+. Już wykluczenie ojcostwa. Test DNA 99% pewności brak ojcostwa.
Szok, zdenerwowanie, panika z jednej strony i ulga z drugiej. Potem był proces o odszkodowanie, zresztą wygrany, ale patrząc jak napsuły się nerwy.
Co do dziewczyny wyjaśniło się co i jak.
Poszła na dyskotekę i zapoznała chłopaka. "Jako że najlepsza na świecie jest miłość w klozecie" szybko skonsumowali znajomość.
Potem okazało się, okres się spóźnia trzeba szybko ratować tyłek (wiadomo wieś ciągle wyjątkowo katolicka). Wymyśliła, że to kuzyn jest ojcem dziecka bo w końcu firmę mają, dom wybudowali, przyszłość zapewniona.
Cóż, czasem witki opadają.
Wiocha kilka lat temu
Ocena:
853
(947)
Komentarze