Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14129

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno miałem urodziny. Moja dziewczyna chcąc zrobić mi niespodziankę postanowiła kupić mi nowe spodnie ratownika do pracy (ponieważ nie używam stroju pracodawcy, tylko mam własny mundur, a spodnie mi się zniszczyły). Koszt takich spodni sięga nawet 160-170 zł (nie używam "klasycznego" wzoru, więc spodnie kupowała "pod" mój mundur, poza tym wygodniej mieć jakieś kieszenie, zaczepki i inne bajerki, w dodatku lepiej, gdy są podbicia na kolanach jak trzeba trzeba klękać w deszczu czy śniegu).

Z początku myślała o Allegro, ale miała kiedyś nieprzyjemność korzystać z tego serwisu, więc znalazła sklep "dla ratowników i strażaków" i tam zamówiła takie bajeranckie spodnie. Nic mi nie mówiła, zna moje rozmiary (pewno lepiej niż ja sam). Oczywiście spodnie były zamówione na jej adres wrocławski, ponieważ wtedy była jeszcze tam.

Po czterech dniach od wpłacenia pieniędzy spodnie przywiózł jej -uwaga- pracownik tego sklepu. Choć podczas kupowania dopłacała za kuriera (i było nawet logo kuriera i zapewnienie, że wysyłają za ich pośrednictwem). Ale nic nie mówiła, wpuściła pana do środka i grzecznie poprosiła czy może sprawdzić towar. Pan z początku kręcił nosem, ale w końcu się zgodził.

W paczce okazały się być spodnie rozmiaru S, a w dodatku kompletnie nie takie, jakie powinny być. Za całość ogólnie zapłaciła 185 zł, a w środku znajdowały się szmatki, które nie dość, że za małe, to warte najwyżej 50. Zdenerwowana zwróciła uwagę dostarczycielowi, że towar jest niezgodny z zamówieniem. Ten jednak upierał się, że to "na bank" te co trzeba i że na moją dziewczynę będą pasować. Na nic były tłumaczenia, że spodnie nie są dla niej bo pan kierował się żelazną logiką: "jak pani odbiera to znaczy, że dla pani"...

Przy nim zadzwoniła do firmy (najpierw musiała wyszarpać od niego numer) i przedstawiła sytuację. Ci kazali jej odesłać dostarczyciela i obiecali następnego dnia dosłać prawidłowy towar. Zgodziła się.

Przez następne kilka dni cisza. Dzwoniła tam kilkakrotnie, jednak zbywali ją mówiąc, że "już docierają". W końcu po pięciu dniach przyjechał kolejny pracownik - tak samo rozgarnięty jak poprzedni. Przywieźli prawidłowy model, ale... Znów S! Na nowo tłumaczenie, że na pewno S nie zamawiała - na co pan uparcie odpowiadał, że "na więcej niż S pani nie wygląda!", powtarzanie w kółko, że spodnie nie dla niej niewiele dawało. Ponownie zadzwoniła do tego sklepu i ponownie kazano jej odesłać pracownika znów zapewniając, że "jutro kogoś doślą".

Nie mając wyjścia zgodziła się. Mijają cztery dni, cisza. Moje urodziny się zbliżają, niedługo będzie jechać do naszego miasta i pod tym wrocławskim adresem na pewno nikt przesyłki nie odbierze. Dzwoni znów. Jedyna propozycja jaka padła od firmy była taka, że może zmienić ten wrocławski adres na ten, pod który się udaje, ale skoro to inne miasto to będzie MUSIAŁA dopłacić za dostawę (sic!). Luba moja nie zgodziła się na ten układ i zażądała dostawy spodni najpóźniej jutro lub zwrotu pieniędzy. W odpowiedzi usłyszała, że postarają się jutro bo "zwrot wpłaconej kwoty jest kompletnie niemożliwy"...

Następnego dnia stawiła się pracownica, nieco bardziej przytomna niż jej poprzednicy, spodnie się zgadzały, moja dziewczyna podziękowała... A pani dostarczycielka informuje ją, że musi zapłacić za towar! W moją ukochaną na miejscu szlag trafił, zadzwoniła do tego sklepu już z ogromna awanturą. Wściekła jak rzadko.
Tamci najpierw upierają się, że żadnych pieniędzy nie dostali, a następnie stwierdzają, że faktycznie, w magiczny sposób jej przelew odnalazł się, a nawet został odebrany dwa tygodnie wcześniej...

Gdy miała nadzieję, że to koniec poinformowano ją, że teraz muszą paczkę zabrać z powrotem do firmy i dowiozą ją jutro! Moja kobieta znając już ich "jutro" z całą stanowczością odmówiła wmieszania się w ten zabieg i zagroziła, że jeżeli teraz zabiorą te spodnie to chce pieniądze i ma ich spodnie już gdzieś.

Oczywiście w jednej sekundzie okazało się, że właściwie nie wiedzą po co mieliby brać te spodnie i dowozić jutro...

Teraz jestem szczęśliwym posiadaczem ciężko upolowanej zdobyczy. :)

Jeden z tysiąca sklepów dla ratowników.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1015 (1079)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…