Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14674

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowiem Wam jeszcze jedno zdarzenie z parkingu mojego bloku. Miało miejsce jakiś rok temu.
Parkuję na parkingu niedaleko domu. Połowa moich sąsiadów też raczy stawiać tam swoje samochody. Ogólnie parking jest bardzo duży jak na taki międzyblokowy (normalnie stawiają 20-30 miejsc i koniec, oczywiście o ile postawią aż tyle).

Był to koniec miesiąca, byłem prawie kompletnie spłukany po zapłaceniu rachunków i życiu cały miesiąc, a jakby było mało szef zapowiedział, że wypłata będzie przesunięta na początek następnego miesiąca, a nie na koniec tego... Wściekły jechałem do pracy i nagle policjant popyla za mną na motorku i każe mi zjechać. Moja wściekłość skoczyła ze trzy poziomy wyżej, bo teraz to spóźnię się do pracy. Okazało się, że... Nie mam tylnej tablicy rejestracyjnej! Zaskoczony tym faktem zacząłem tłumaczyć, że nie mam pojęcia jak to mogło się stać.
Jeszcze tego samego dnia pojechałem na komisariat i chciałem, że tak powiem, podpytać jak dorobić taką tablicę. Policjant jednak wytłumaczył mi, że lepiej wyrobić nowe, bo nie wiadomo co ze starą, kto ją używa itp. "Fakt" - pomyślałem. Ktoś będzie przekraczał granicę z kilogramem koki na mojej tablicy i mnie będą ścigać. ;) I zaczęło się, wyrabianie tablic, papierki, dokumenty, zaświadczenia - ogólnie cyrk na kółkach. W dodatku kosztowy jak na moja kieszeń po miesięcznym życiu i przesuniętej wypłacie... Moja wściekłość znów podskoczyła kilka poziomów. Tyle zmarnowanego czasu, pieniędzy, paliwa i nerwów...

Jakiś czas później spotykam panią Jolkę, mamę Bartusia (tak, tego samego co w innej historii), jej nos zawsze dziwnym trafem znajduje się tak wysoko, że widać dokładnie, co ma wewnątrz i chętnie "pufa" na wszystko co się jej nie podoba. Innymi słowy to idealna pacjentka dla otolaryngologa. ;) Zaczepia mnie na klatce:

J - Panie Piotrze, niedawno wyjeżdżałam na lotnisko, wie pan, ja jeżdżę często na wakacje. I niechcący przy wyjeżdżaniu z parkingu puknęłam panu w tył samochodu...

Tu moje oczy zaczęły zdradzać objawy chęci mordu.

J - ... i chyba lekko pękło panu to-to takie od tablicy. Ale rozumie chyba pan, że ja się spieszyłam na wakacje!

Nadal się nie odzywałem, ale moje pięści zaczęły zaciskać się w bojowym nastawieniu...

J - Każdy by to zrozumiał, że ja nie mogę przejmować się takimi rzeczami. Poza tym, pfff, co tam się mogło stać? Zaproszę pana na kawę KIEDYŚ i będzie po sprawie!

Moje zęby coraz mocniej we wściekłości zagryzały wargi...

J - W sumie mogłam panu to powiedzieć zaraz po powrocie, jakieś dwa tygodnie temu, ale po co! No i kto, ja? Ja miałabym iść na to pana piętro, taki kawał (!) drogi? Przecież nikt by MI takich rzeczy nie kazał robić, pan także, prawda?

Tu niestety coś we mnie pękło... Poziom mojej wściekłości skoczył na niebezpiecznie wysoki poziom...

Ja - Pani Jolu, do ku... nędzy. Pomijając fakt, że tylko dzięki miłemu policjantowi nie dostałem mandatu i tego ile godzin spędziłem na komisariacie dopytując się co dalej, anulując stare tablice i martwiąc się, że na nich ktoś właśnie przemyca jakiś towar no i oprócz tego, że zmarnowałem tyle czasu na wyrabianie nowych, w nerwach i wydałem resztę pieniędzy jakie w ogóle miałem bo jest koniec miesiąca i nie mam za co teraz żyć bo pani nie chciało się wejść dwa piętra w górę, a wcześniej była pani łaskawa pier... w moje auto nie informując mnie o tym to rzeczywiście, NIC SIĘ KU... NIE STAŁO!

Pani Jolka uniosła swą głowę w charakterystyczny dla siebie sposób, pufnęła tak, że wnet smarki wyleciały jej z nosa i dodała:

J - Człowiek chce być miły dla sąsiada, na kawę go zaprasza, a ten co?! Wymagania i wymagania! Tak myślałam, że życie wśród tak nisko ustawionych ludzi będzie błędem! Jak można tak do mnie!? TAKIM TONEM!? Do mnie!?
Ja - Co mi da pani kawa, ku...!? - panienka pufnęła dwa razy niczym byk gotowy do walki, a ja dodałem sobie pod nosem - Kawę, ku... Ze szczerego złota chyba...
J - Jak tam można!? Pfff...!

I poszła.

No tak, a przecież chciałem klęknąć i pocałować ją w stopy i przepraszać z całego serca, że ośmieliłem się mieć tablicę rejestracyjną, w którą raczyła uderzyć... Tak myślę, czy nie powinienem dosłać jej bombonierki za tę sytuację...?

Sąsiedzi

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 970 (1070)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…