Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15385

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dużym bloku - 10 klatek, 12 pięter, razem kilkaset rodzin. Oczywiście, jeżeli w jakiejkolwiek dużej grupie 5% osobników kwalifikuje się do odstrzału z kuszy ołówkowej, to nie ma siły, żeby nie znajdowały się w moim bezpośrednim i niepożądanym przeze mnie otoczeniu. Liczba "specyficznych" rodzin w mojej klatce zdecydowanie przekracza normę, niezależnie od tego, jaka by owa norma nie była.

Kilka pięter pode mną mieszka pewien chłopiec, nazwijmy go Damiankiem. Damianek, biedne dziecko, cierpi na jakąś przewlekłą chorobę, choć trudno ustalić, jaką konkretnie, ponieważ rodzina Damianka plącze się w zeznaniach. Najczęściej drą się (bo to nie jest krzyk, tylko zwyczajne, dulskie darcie mordy), że dzieciątko ma hemofilię, cukrzycę i padaczkę, czasami nawet jednocześnie. Zdaniem mojej matki, która całe zawodowe życie spędziła na leczeniu dzieciaków, Damianek jest tylko zdrowo popi*rdolony i ma wredną postać ADHD, z którą to opinią całkowicie się zgadzam. Do ulubionych rozrywek Damianka, chłopaczka, zdaje się, jedenastoletniego, należy terroryzowanie dzieci w wieku 3-6 lat, do czego wykorzystuje przewagę fizyczną i mamusię, która chyba przyrosła do kuchennego okna, ponieważ na pierwszy krzyk Damianka, krzywdzonego przez jakiegoś rodzica, który stanął w obronie dzieci dwukrotnie młodszych i odpowiednio mniejszych, reaguje darciem, wyzwiskami, wzywaniem straży miejskiej (policja już nie chce przyjeżdżać) i zrzucaniem śmieci z okna, a nierzadko wysyła na dół małżonka, który atakuje pięściami (raz dostał łomot od studentów z klatki obok, z czego się prywatnie ucieszyłam, ponieważ nie mieści mi się w głowie, żeby gość po czterdziestce okładał dziesięcioletnią dziewczynkę - winą małej było to, że postawiła się Damiankowi i na kamień odpowiedziała kamieniem). Bo krzywdzi się ciężko chore dziecko, tak chore, że przecież to ABSOLUTNIE WYKLUCZONE, żeby kopnęło w głowę trzyletnią dziewczynkę. Damianek nie ma siły, jest umierający, ciężko chory, ludzkość jest bezduszna, a on jest ciężko chory i jeszcze się na nim te wstrętne bachory proletariatu osiedlowego wyżywają, bo jest chory i inny. Wspominałam, że jest ciężko chory? Nieszczęśliwie dla Damianka, nie tylko jego okna wychodzą na podwórze i całkiem sporo osób zgłosiło się jako świadkowie tego incydentu w nadziei, że wreszcie dzieciaka ukatrupią, a przynajmniej ześlą do kopalni. Inne niewinne rozrywki Damianka to rysowanie lakieru na zaparkowanych pod blokami samochodach, dręczenie okolicznych zwierząt, wydzwanianie domofonem do wyżej położonych mieszkań i wpychanie zapałek w zamek w drzwiach wejściowych. Ot, dziecięce zabawy. Ale do rzeczy.

Za oknami parno i gorąco, więc dzisiaj wybrałam się do pracy w sukience z białego lnu. Szytej własnoręcznie, bo dostałam na imieniny materiał i trzeba było coś z niego zrobić. W pracy, oczywiście, dostałam stertę papierów do przejrzenia, uzupełnienia i przerobienia, a ponieważ jestem świeżo po urlopie, to makulatura wypchała mi torbę tak, że nawet nie dało się jej zapiąć (portfel do wewnętrznej kieszeni i przywalić kosmetykami, kieszeń na dwie agrafki - złodzieje nie śpią). Nie miałam na dziś żadnych klientek, tylko papierki, więc szefowa machnęła ręką i kazała mi iść. Szef każe, sługa musi, zatem szczęśliwa wracam do domu przed południem. Wchodzę do klatki, mijam drzwi do piwnicy, zdążyłam wejść może na drugi schodek, kiedy coś zerwało mi torbę z ramienia. Odwracam się - Damianek stoi i wysypuje mi rzeczy z torby. Ponad 600 kartek rozrzuconych w wejściu do klatki, na tym ląduje reszta zawartości torby, a Damianek stoi i się śmieje. Wrzasnęłam na bachora, żeby - słownie - wypi*rdalał, bo nie ręczę za siebie (ale jeszcze nie widziałam na czerwono, więc pewnie na połamanych kończynach by się skończyło). Damianek zwiał do piwnicy, a ja, co robić, kucam i zaczynam wszystko zbierać, niewybrednie przeklinając we wszystkich znanych mi językach. Niebacznie odwróciłam się plecami do piwnicy.

Wyciągałam właśnie rękę po kolejną kartkę, kiedy poczułam, że coś mokrego na mnie spada. Spada i spływa po głowie, karku i plecach. To coś jest mokre i ciepłe. I śmierdzi. A za mną rozlega się wredny śmiech rozpuszczonego gnojka.

Gdyby ktoś jeszcze się nie zorientował - Damianek podkradł się do drzwi i nasikał na mnie i moje rzeczy. I bezczelnie przy tym rechotał.

Mój wrzask słyszeli chyba dwa bloki dalej. Jeżeli Damianek nie był umierający w ogóle, to w tamtej chwili jego życie znalazło się w bardzo śmiertelnym zagrożeniu. Zerwałam się z wrzaskiem i wyciągniętymi w jego stronę rękami, na co spróbował znowu zwiać do piwnicy. Ale nie zdążył. Dopadłam go w połowie schodów. Dostał ode mnie solidnego kopa i piwniczną podłogę osiągnął lotem nurkowym. Dumna z tego na starość nie będę, ale nie poczuwam się do żadnego żalu, wstydu ani niczego takiego. Skoro Damianek był na tyle dorosły, żeby szczać na własnych sąsiadów, co gorsza, mnie osobiście, to niech się liczy z tym, że sąsiedzi nie będą tego tolerować. Rozwścieczona tak, że widziałam na biało, wbiegłam na ich piętro i niemal wyważyłam drzwi, łomocząc w nie. Z dołu już dobiega histeryczny wrzask Damianka, najwyraźniej nieprzyzwyczajonego do tego, że ktoś podnosi na niego rękę i nogę, więc mamusia otwiera błyskawicznie.

Pyskówka była długa i brutalna. Jejmość zamknęła gębę dopiero wtedy, kiedy na klatkę powychodzili wszyscy żywi i nie do końca żywi, żeby mi pokibicować. A uciszyła się nie dlatego, że wstyd jej było przed ludźmi za syna, ale dlatego, że zagroziłam uruchomieniem kontaktów (w końcu oboje rodzice i brat są psychologami, o czym sąsiedzi wiedzą) i załatwieniem dla jej synusia dożywotniego pobytu na oddziale zamkniętym. I chyba tak zrobię, bo wciąż mnie nerwy noszą. Za radą narzeczonego cały incydent zgłosiłam policji jako napaść i znieważenie czynem. Mam nadzieję, że sąd rodzinny wreszcie ukróci samowolę Damianka. Najlepiej zsyłając go do kaukaskiego kamieniołomu.

Albo kiedyś znajdą go sztywnego w tej piwnicy.

A teraz idę odtwarzać zalane moczem materiały do pracy, bo przecież nie wymówię się tym, że nie do końca normalny dzieciak zniszczył je w taki sposób.

Skomentuj (112) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1755 (1825)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…