Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17604

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zastanawiałem się długo, ale tak, stwierdziłem, że chcę a nawet powinienem wrzucić tych kilka kwiatków z mojej kolekcji.
Pracując już kilka lat w zawodzie, stwierdzam, że znaczna część moich pacjentów byłaby o niebo zdrowsza i szczęśliwsza, gdyby zerwała definitywnie kontakty ze swoją rodziną. Poziom ludzkiej nieodpowiedzialności, czy też raczej mówiąc wprost - kretynizmu, jest przytłaczający... Ale do rzeczy. poniżej przedstawiam kilka najciekawszych przykładów.

1) Matka jednego z pacjentów, zażądała, abyśmy wydali jej zaświadczenie że jest chory psychicznie, to ona pójdzie z nim do Urzędu Miasta i syn będzie miał "żółty dowód osobisty" (chyba wzięło się jej to od przysłowiowych żółtych papierów). Dopytana o szczegóły tego niesamowitego planu, stwierdziła, że dzięki temu nie będzie mógł nigdzie sam wyjeżdżać, a ona będzie mogła go ścigać (sic!) przez policję. Nasze tłumaczenia, że coś takiego jak żółty dowód osobisty nie istnieje, a syn jest dorosły i bez ubezwłasnowolnienia może o sobie decydować, uznała za nasz całkowity brak kompetencji, bo "ona wie lepiej".

2) Jeden z pacjentów na oddziale psychiatrycznym, gdzie miałem kiedyś praktyki, przeżył bardzo poważny epizod manii (stan bardzo silnego pobudzenia emocjonalnego i psycho-ruchowego), ale na szczęście dobrze zareagował na leczenie i w krótkim czasie wrócił do siebie. Dostał nawet zgodę na wychodzenie do ogrodu otaczającego szpital. Niestety to okazało się błędem, bo wykorzystując zmniejszony nadzór, jego mądry inaczej brat, przyniósł mu nic innego tylko jointa! A niech się chłop uśmiechnie, a co!
Efekt - gwałtowny nawrót objawów maniakalnych, konieczność wdrożenia nowej farmakoterapii i opóźnienie procesu zdrowienia o dobre pół roku.

3) Jadąc do szpitala PKS-em, zobaczyłem w towarzystwie mamusi naszego pacjenta, który opuścił szpital jakieś 4 dni wcześniej (po 8 tygodniowym pobycie na oddziale). Miał spakowaną torbę, radio i bez wątpienia wracał do szpitala. Jednak jego zachowanie, a zwłaszcza nieskoordynowane ruchy sugerowały stan wskazujący na spożycie.
Badanie alkomatem przy przyjęciu wykazało 4,6 promila alkoholu!
Okazało się, że zaraz po powrocie do domu, piekielna mamuśka odstawiła mu wszystkie leki, bo "to sama chemia i one mu szkodzą" i wdrożyła własną terapię, czyli podsuwała mu około 1,5 l wódki na dobę, "bo wtedy robił się spokojniejszy". Mimo półgodzinnej z**bki od Ordynatorki, dalej twierdziła, że to nie ma związku z tym, ze synowi się pogorszyło...

Jak to powiedział Albert Einstein: "Tylko dwie rzeczy są nieskończone - wszechświat i ludzka głupota, ale co do wszechświata, nie jestem pewien".

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 746 (776)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…