Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18271

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w rodzinie osobę niepełnosprawną, która zaczęła właśnie studia. Ta osoba to moja kuzynka, jeździ ona na wózku. Ponieważ jest to płatny kierunek postanowiła złożyć papiery o dofinansowanie nauki w PeF (niektórzy może się domyślą cóż to za przybytek), a że instytucji tej od jakiegoś czasu nie ma już w naszym mieście poprosiła mnie -jako kierowce- abym w wolnej chwili podjechał z nią do innego miasta, aby mogła to złożyć.

W końcu nastał taki dzień, że mam wolne. Wykorzystując sytuację "zapakowaliśmy" się do samochodu i wyruszyliśmy na naszą wycieczkę. Na miejscu kłopoty zaczęły się przy windzie ponieważ nie chciała ona za nic w świecie zjechać na dół, a musieliśmy dostać się na trzecie piętro. Jak już odstaliśmy swoje, czyli jakieś 15 minut, zjechała. Okazało się, że winda jest tak ciasna, że ledwo mieści się sam wózek... No ok - myślę sobie, ona pojedzie, a ja skocze schodami. Ciekawy jestem tylko jakie wyjście mają matki z chorymi dziećmi, np. z porażeniem mózgowym? Kiedy ich wózki są masywniejsze, a nie sądzę żeby któraś z mam puściła swoje dziecko samo windą... Ale nieważne. Byłem na trzecim piętrze pierwszy, o zgrozo, musiałem nawet czekać na tę windę. Wyciągnąłem kuzynkę z windy, ponieważ była tak ciasna, że kuzynka nie mogła złapać za kółka. Następna przeszkoda pojawiła się tuż za rogiem - drzwi. Drzwi były bardzo wąskie, miałem wrażenie, że za nic w świecie nie przeciśniemy wózka w tej "szparze". Na szczęście mimo kłopotów udało się. W końcu po trudach podróży przez budynek dotarliśmy do upragnionego korytarza. Tam zaczęło się...

Sekretariat - pytamy czy pani mogłaby zerknąć na formularze (których jest z 15 stron) bo jesteśmy z innego miasta i w razie pomyłki musimy wygrzebać pół dnia żeby tu dojechać. Odpowiedź: pani się nie zna, ona nie wie, ona tylko przyjmuje, ona pierwszy raz widzi itp. Oczywiście obok niej sterta tych samych papierów, ale -jeszcze wtedy w miarę spokojni- przemilczeliśmy. Wysłała nas do pokoju 312, ale ona nie wie czy znajdą dla nas czas... Tam siedzą pan i pani. Wchodzę, grzecznie pytam czy ktoś pomoże bo nie wiemy jak niektóre rzeczy uzupełnić (formularze były naprawdę skomplikowane...), a niektóre nie wiemy czy dobrze. Nie, nikt nam nie pomoże, nikt nie ma czasu, im nie wolno itp. Tłumaczę więc jeszcze raz, że my z innego miasta, że ciężko będzie przyjechać na poprawki. Nie, oni tym bardziej nie mogą (...) bo oni zajęci. Nie wiem, może ludzie z innego miasta zajmują więcej czasu skoro TYM BARDZIEJ nie mogą? Grzecznie więc zwróciłem uwagę, że chyba jeszcze więcej pracy będą mieli jeśli okaże się, że jest błąd i wtedy będą i tak musieli wzywać na poprawki, wysyłać pisma, dzwonić, umawiać się itp.
Nie, oni nie mogą wypełniać tych druków i koniec.
Po raz setny tłumaczę, że my nie stąd, że tylko kilka rzeczy ma sprawdzić - jak grochem o ścianę. W końcu powiedziałem, że oni tu są od tego żeby osobom niepełnosprawnym pomagać, zarabiają dzięki nim i nie będę tolerował odmowy. W końcu pan łaskawie odstawił kawę i papiery - po raz kolejny te same, o które nam chodziło, ale podobno pan na to nie ma czasu. Pani nawet nie drgnęła. Pan "przeczytał" z prędkością światła papiery:

P-Są ok.
J-Jak są ok, jak nie są wypełnione do końca!? Co pan idiotę ze mnie robisz!?
P-Ehhh... Dobra, pan pokaże jeszcze raz.

Przejrzał papiery ponownie, oglądając rzucał komentarze:

P-Nie no, to proste do wypełnienia. No tak, tu wszystko napisane. Tu sam pan może. A tu uczelnia wypełniła, dobrze. Nie no, sam sobie pan poradzi.

Mój wzrok w tym momencie mógłby zabijać. Wyrwałem mu te papiery i udałem się w kierunku wyjścia z pokoju. Facet z miną zwycięzcy odprowadził mnie wzrokiem do drzwi.
Ale nie poddałem się. Zaszedłem do pokoju dyrekcji z prośbą o pomoc w wypełnieniu tych dokumentów ponieważ najwidoczniej pracownicy sobie kompletnie nie radzą. A co zrobiła głowa tego budynku? Zaprowadziła mnie... Do pokoju 312, do "zwycięskiego" (a raczej teraz "zwyciężonego") faceta, który w ostateczności musiał pomóc mojej kuzynce wypełnić te dokumenty.

Czegoś tu nie rozumiem.. Instytucja, która istnieje dzięki niepełnosprawnym, dzięki temu, że składają oni tam takie dokumenty nie chce pomóc osobie niepełnosprawnej dopełnić formalności? I ogólnie ta osoba niepełnosprawna, na której oni zarabiają, jest dla nich problemem... Niektóre kierunkowe instytucje powinny chyba zatrudniać tylko osoby ukierunkowane, w tym przypadku osoby niepełnosprawne...

Pewna instytucja...

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 627 (679)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…