Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dobra, przyznam się szczerze, jestem allopatą, takim na fest, i przeciwnikiem homeopatii. Nikt mi nigdy nie przemówi, że woda pamięta i wystarczy trochę (a właściwie dużo) potrząsania lekiem w etanolu żeby zaczęła leczyć.
Uwaga! Ten wpis nie ma na celu odwieść Was od homeopatii, przedstawiam tylko swój punkt widzenia i trochę praktyki wyrabiania homeopatycznych leków (odwodzenia od homeopatii jest przestępstwem wg prawa farmaceutycznego :)).

Wzburzyła mnie ostatnia wizyta. Miałem wezwanie w środku nocy do chłopca lat 11 (w ogóle trzeba Wam wiedzieć, że homeopaci wolą leczyć dzieci bo nie są "skażone"). Na miejscu okazało się, że jego oskrzela są już tak skurczone, że dzieciak po prostu się dusi. Jego zapalenie oskrzeli powoli już było astmą. Jak zobaczyliśmy tego malucha to trochę byliśmy przerażeni, wezwanie było do duszącego kaszlu... A tu chłopak prawie siny... Jak dobrze, że dyspozytor zdecydował się wysłać karetkę po krótkim "wywiadzie" przez telefon...

W każdym razie, sytuacja wyglądała tak: Jesteśmy na miejscu, próbujemy dzieciakowi przywrócić oddech i bach! Nie wolno nam mu podać leków (my w swoim karetkowym składzie mamy leki wyłącznie allopatyczne)! Dlaczego? Bo mama jest zwolenniczką homeopatii... Oczywiście szok, szukanie wsparcia w ojcu dziecka - uff, udało się. Chłopak odzyskał trochę oddech. Pakujemy go do szpitala bo takie zapalenie oskrzeli to już tylko hospitalizacja.

Pytam mamę jakie leki dostawał (to ważne i musi być w karcie)... I kolejny szok: Oscillococcinum! Złapałem się za głowę... Miałem ochotę zrąbać te kobietę, że naraziła własne dziecko na utratę zdrowia! Kto daje dziecku Oscillococcinum na takie objawy!? Mama się tłumaczy, że była u lekarza homeopaty (ciekawostka: taka specjalizacja nie istnieje, są tylko kursy dla lekarzy, po których można być "homeopatą") i ten powiedział jej, że oscillococcinum wystarczy... Zdziwiony pytałem czy nie pomyślała, że diagnoza jest błędna skoro synowi się pogarsza, odpowiedziała, że doktor stwierdził, że najpierw musi się pogorszyć żeby się polepszyło (to prawda, lekarze "homeopaci" twierdzą, że np. jak leczą z astmy to ta przemienia się w wysypkę - czyli pogarsza się, a później astma znika...).

Dla niewiedzących dlaczego jestem taki wzburzony. Trochę homeopatycznej praktyki:
Wiecie jak robi się oscillococcinum? Jest to wyciąg z serca i wątroby kaczki, bierze się 1 gram, zalewa w próbówce 9 gramami etanolu i 10 razy wstrząsa (w "specjalny" sposób). Następnie bierze się z tej próbówki trochę, przenosi to następnej i zalewa się 9 gramami etanolu, wstrząsa 10 razy, następnie z tego bierze się trochę, przenosi do następnej próbówki, zalewa 9 gramami etanolu.... I tak w kółko, np. 200-2000 razy (zależy od leku, oscillococcinum akurat jest chyba 200K). W praktyce, z naukowej strony, po tych kilkuset razach zostaje... Sam etanol! Ale to co wychodzi nalewa się w kilku kroplach(!) na tabletki (czyli uformowane w kształcie tabletek inne substancje do tego służące, ale nie mające wpływu na zdrowie), wysusza (tu etanol wyparuje...) i mamy gotowy lek.

A trochę homeopatycznej teorii:
Homeopaci wierzą, że... "woda ma pamięć" czyli ten etanol, wytrząsany kilka tysięcy razy pamięta, że kiedyś miał w sobie 1 gram kaczej wątroby i serca... I leczy nas ta "pamięć wody"...

I właśnie stąd moje wzburzenie. Bo jak można własne dziecko na coś takiego narazić?

Jeszcze jedna ciekawostka na koniec: leki homeopatyczne żeby zostać dopuszczonymi do sprzedaży wcale nie muszą mieć potwierdzenia działania. :)

Pogotowie

Skomentuj (124) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 899 (967)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…