Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19588

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że opiekuję się szczurami, czasem oferuję swój dom jako tzw. DT (czyli dom tymczasowy) dla szczurów, których właściciele nagle muszą wyjechać lub jak maluchy są do adopcji (np. z laboratoriów - wtedy dają np. 7 dni na znalezienie domów dla X szczurów albo czapa). Choć teraz coraz rzadziej to robię, bo zdarzało mi się mieć nieprzyjemności, a nawet kłopoty z nadprogramową ilością szczurów przez długi czas.
Z góry przepraszam Was za ilość wulgaryzmów. Pewnego wieczora dostaję smsa z nieznanego mi numeru:

-Cześć, słyszałam, że dajesz DT, mam 3 dorosłe samce i nie mam co z nimi zrobić.
-Tak, jasne. Możesz je do mnie podrzucić, na jak długo?
-Na stałe, możesz je sobie wziąć.
-Niestety na stałe już szczurów nie przyjmuję, bo liczba dawno przekroczyła dziesięć, mogę zaproponować DT do czasu aż znajdziesz właścicieli.
-Dobra nieważne, przyjedź po nie (tu adres).
-Przykro mi, nie ma mowy, mogę dać DT, ale sama musisz je dostarczyć do mojej koleżanki, bo ja jestem w pracy.
-Albo odbierasz je teraz albo wywalam je gdziekolwiek.
-Wybacz, świata nie zbawię, jestem w pracy, możesz podrzucić je pod wskazany przeze mnie adres.
-Ja pier..., ale Ty jesteś kur... miłośnik jeb... szczurów! Tak kur... pomagasz, że aż w dupie szczypie. Jakiś jeb... jesteś, pozwalam ci uratować jeb... szczury, a ty kur... wybrzydzasz. Masz tu adres (tym razem inny niż wcześniej!) i zapier... po te szczury, kur...

Na to już nie odpisałem. Oczywiście sprawę olałem, bo może staram się pomagać zwierzętom, ale bez przesady. Nie będę zwalniał się z pracy i jechał na drugi koniec miasta. Jednak dziewczyna nie odpuściła, za dwie godziny sms.

-Ja pier..., skończyłeś już pracę? Ile mam czekać do chu... te szczury mi tak kur... śmierdzą, że ja pier...
-Skąd w ogóle je masz?
-Kur... Kupiłam bo myślałam, że będzie fajnie, ale ja pier..., weź je kur..., albo ja się już nimi zajeb... zajmę.

Nie odpisałem. Miałem wezwanie. Telefon zostawiłem w stacji, po powrocie sześć smsów z różnych numerów.
Numer pierwszy (ten co wcześniej):
-Jedziesz?
-Kur..., jaja sobie ze mnie robisz palancie?
Numer drugi:
-Co kur..., fajnie się tak nabija? Zaje... ci?!
-No, zajeb... kochasz szczury. Jesteś chu... jakich mało! Zobaczysz, że się nimi zajmę jak ich dziś nie odbierzesz!
-WYŚLIJ KOGOŚ PO TE SZCZURY DO CHU...!!!! (tak, było napisane z dużych liter)
Trzeci numer:
-Cześć, mam trzy szczury do oddania. Chcesz po nie przyjechać?

Tak i niby się miałem nie domyśleć, że to ta sama osoba...? Tak czy siak, nie odpisywałem już.
Po dwóch dniach przychodzi mms, na nim trzy dorosłe, bardzo duże szczury w malutkiej klatce. Dosłownie jeden siedział przy drugim. Pod spodem podpis: weźmiesz je? Numer się nie zgadzał z żadnym z poprzednich.
Odpisałem, że jeśli zostaną dostarczone pod wskazany adres to mogę zaproponować DT. Sms zwrotny:

-Ja pier... do ciebie nic człowieku nie dociera. Kur... weź te szczury, no ja pier... co ci szkodzi?
-Możesz napisać na jednym z szczurzych forów, tam na pewno ktoś od ręki je weźmie.
-Ja pier... jaki ty jesteś jeb... Nie możesz ich po prostu zabrać? Ja nie mam internetu.
-Idź do kafejki.
-Weź ja nie mam kasy na kafejkę, ja pier... Weź je.

Cisza kolejne trzy dni. Po tym czasie sms:

-Dobra, kur... Z tobą nie idzie się dogadać. Daj mi adres to je przywiozę tylko je kur... weź ode mnie.

Wysłałem jej adres. Po kilku godzinach sms:

-Ja pier... Zaraz będę. Gdzie to kur... jest...

Po pół godzinie dzwonek do drzwi. Otwieram... I co widzę? A właściwie co zobaczyłem dopiero po schyleniu głowy wprost w stronę podłogi... Dziewczynkę, jak dla mnie dziecko, na oko 14 lat. Cienkie, krzywe nóżki były ozdobione wysokimi szpilkami i krótką spódniczką. Na jej tułowiu luźno spoczywała różowa koszulka z jakąś postacią Disneya. W jednej dłoni klatka, w drugiej papieros. Na twarzy nierówno położony podkład o odcieniu daleko odbiegającym naturalnemu kolorowi cery. Wokół oczu odbite od za grubo pomalowanych rzęs kreski. Zaśmiałem się w duchu ledwo powstrzymując się, żeby nie zaśmiać się jej w twarz.

-Weźmiesz je, kur...?
-No daj, teraz mogę wziąć.
-Ja pier..., musiałam jechać przez całe miasto?
-Jeżeli chcesz zostawić je tu na stałe, musisz podpisać ze mną umowę, ale chyba nie masz 18 lat?
-Ja pier... Weź je kur... po prostu nie będę tu teraz starych ciągnąć przez jeb... szczury.
-Mam ci zaufać na słowo, że nie będziesz chciała oskarżyć mnie o kradzież?
-Ja pier..., miałam się ich pozbyć, ok? Kur... nie mogłam zabić, bo jak się z takiego bagna wyspowiadam? Przestań pier... chłopcze i je weź i chu...

Odwróciła się i poszła zostawiając mnie słaniającego się ze śmiechu. Szczurki faktycznie były w fatalnym stanie, bardzo otyłe (przez brak ruchu i niewłaściwe żywienie - w klatce znalazłem resztki pasztetu!) i poranione (na małej powierzchni były trzy same, oczywiste, że dochodziło do bójek).

Po wyleczeniu znalazłem im nowe domy, ale piekielna dziewczynka zawsze jakoś poprawia mi humor. :)

Szczuraśny świat

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 887 (953)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…