Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21263

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piątek, godziny późnoranne, szedłem do szkoły, w której uczę. Miałem na sobie bluzę, kaptur na głowie, na nogach bojówki, spod nich wystawały glany. Na jednym ramieniu zawieszony plecak. Przechodzę przez ulicę i naglę słyszę gwizd. Obracam się, widzę przedstawiciela władzy.

W-Cho no tu. - Pomachał w moją stronę rączką.

Myślałem, że może przeszedłem na czerwonym świetle i nie zauważyłem, ale po zbadaniu sytuacji dostrzegłem, że za mną wciąż zielone. Podszedłem.

W-Co? Na wagary się chodzi?
J-Nie... Właściwie to ja...
W-No? Właśnie szedłeś do szkoły, co?
J-No w sumie to tak...
W-Taaak, każdy tak mówi! Więc, do której szkoły idziesz?
J-Do policealnej, na następnej ulicy. I bardzo się spieszę.
W-Tak, znam, znam... Więc chodzisz do liceum. Czemu to na lekcjach się nie jest?
J-Tak konkretniej to nie liceum, a ja...
W-No, wiem! Pewnie jeszcze nie zacząłeś lekcji!
J-No właściwie to jeszcze nie... Mam niecałe 5 minut i jak się spóźnię urwą mi głowę.
W-Komu kity wciskasz? Nie wolno wagarować.
J-Panie, ja zaraz lekcje zaczynam. Spóźnię się... Ja się tam nie ucz...
W-Może razem pójdziemy? Zapytamy dyrektorki czy nie powinieneś już dawno zacząć lekcji?
J-Daj mi coś, człowieku, pow...
W-Masz legitymację? Zobaczymy czy na pewno do tego liceum chodzisz.
J-Mam! - Podałem mu... legitymację pracowniczą.
Zdołał wydusić tylko jedno.

W-Ouuu... Pan tam uczy... Rozumiem... Szerokiej drogi...

Ale miło, że wciąż wyglądam na licealistę. :) Może to magia tych luźnych ubrań?

Władza

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1200 (1254)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…