Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22810

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem chciałabym opisać sytuację, która przydarzyła mi się w listopadzie. Opowieść dotyczyć będzie pechowej mnie, pani od wf-u, i chirurga.

Tak się złożyło że przy dość prozaicznej czynności uszkodziłam sobie kolano. Rzepka się przemieściła i już. Nie spanikowałam bo w końcu to nie pierwszy raz, wiedziałam co zrobić, kolano nastawiłam sobie sama. Poprosiłam jednak koleżankę żeby zawołała nauczycielkę wf-u bo może jakiś altacet by mi dała czy inny specyfik. [B]abka przychodzi, rozgląda się.
[B]: To gdzie ta dziewczynka?
[J]: Tutaj siedzę.
I macham jej ręką z poziomu podłogi.
[B]: Ale tobie nic nie jest!
[J]: Przed chwilą zwichnęłam sobie rzepkę. Już nastawione.
[B]: Ale jak to?! Sama sobie nastawiłaś?!
[J]: Tak.
[B]: Trzeba było kogoś zawołać!
Tak, akurat. Kogo? Pielęgniarki nie było w szkole a wuefistka byłaby chyba ostatnią osobą, której dałabym nastawiać sobie cokolwiek.
[J]: Po co? Sama umiem.
[B]: Aha.
I oddaliła się pospiesznie. Zadzwoniłam po mamę, zabrała mnie do domu i miałam kilka dni wolnego.

Koleżanka poleciła mamie wspaniałego chirurga. Po kilku dniach jak już tylko troszkę kulałam pojechałyśmy do przychodni. Pominę fakt, że lekarz spóźnił się około 1,5h. W końcu dojeżdża, pogoda deszczowa więc nie ma co wymagać. Mógł chociaż przeprosić. No nic. Siedzimy sobie w poczekalni, przede mną jakieś 15 osób. Czekam grzecznie, chociaż nawet ciężko mi się siedzi, bo krzesła złej wysokości i kolano boli, mówi się trudno.

Nasz czas. Wchodzimy. [L]ekarz się na mnie patrzy, ja mówię co się stało, że mogę zginać, że trochę kiepsko się chodzi, że przyszłam żeby zobaczył czy nic tam się nie zepsuło poważnie. Nagle przerwał mi.
[L]: To troczki! Ściąga na bok! Usztywnić na kilka tygodni!
Z mamą wytrzeszczyłyśmy oczy bo taki geniusz, że bez badania wie, co mi dolega.
[M]: Ma pan tu USG, może można zrobić?
[L]: Nie ma potrzeby! Ja wiem, że to troczki! Jak się powtórzy to operacja! Uwolnimy!
[M]przerażona: Moja koleżanka z pracy mi mówiła, że jej syn miał coś nie tak z barkiem i potem było za późno na operację taką co się mało nacina, więc musieli mu wszystko rozciąć.
[L]: A pani koleżanka gdzie pracuje?
[M]: Jest nauczycielką w szkole.
[L]: To niech się lepiej dziećmi zajmie! A nie! Autorytet sobie pani znalazła!
Mamie już gul chodzi, bo jak tak można, ale na ogół jest osobą pokojowo nastawioną do życia. Ja przetrawiam właśnie to, co się stało i jaki z niego specjalista.
[M]: Ile płacę?
[L]: 100 biorę ZA WIZYTĘ!
Podkreślił, że za wizytę. Pewnie za badanie brałby więcej niż za samo siedzenie i filozofowanie.

Gwoli podsumowania:
1. Operacji tego rodzaju nie wykonuje się u osób w moim wieku, kiedy mój wzrost i inne "parametry" mogą ulec zmianie.
2. To nie troczki. Genetycznie mam za płytkie stawy. Może lekarz by to odkrył gdyby mnie zbadał, a ja nie straciłabym pieniędzy i czasu.

mała mieścina na mazowszu

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…