Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#23686

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie lubię jeździć karetką do dzieci. Zwłaszcza tych małych z nadopiekuńczymi rodzicami. Szkoda maluchów, ale irytuje mnie szalenie ciągłe poprawianie tego co robię. W takich sytuacjach aż ciężko czasem opanować nerwy.

Dzieciaczek lat 5. Biedak spadł ze schodów. Na miejscu, jak to bywa, spanikowani rodzice. Od krzyków, płaczu, zamieszania już po chwili zaczęła boleć mnie głowa. Co chwile ktoś podlatywał, a to tata, a to mama, a to dziadzia, a to babunia, a to brat, a tu jeszcze inny dzieciaczek się plątał pod nogami... I każdy potrząsał maluchem żeby sprawdzić czy jeszcze żyje...

Póki co, spokojnie wszystkich odstawialiśmy na bok, ale co małego trochę pozbieraliśmy to ktoś podlatywał i szarpał. Młody w ryk, bo połamany, a tu ktoś nim szarpie. Matka w ryk bo młody ryczy. Ojciec się drze bo matka ryczy, że młody ryczy. Dziadek drze się na ojca, że drze się na ryczącą matkę, a młody ryczy jeszcze głośniej. Babunia obok wznosi modły ku niebiosom to i jej się dostało, że młody nie umiera i ma przestać się modlić.

W końcu stało się to, co musiało się w takiej sytuacji stać. Czyli dostało się nam.

Ojciec: -Co pan robi do cholery!?
Ja: -Proszę bez nerwów.
O: -Jak bez nerwów! Ja lekarzem jestem! I jak widzę te wasze partactwa to aż mnie skręca!

Świetnie - myślę sobie. Trafił się doktorek, który pewnie właduje się do karetki i będzie całą drogę mnie pouczał, już jestem szczęśliwy z tego powodu...
No nic, próbuję w końcu usztywnić rękę, młody przestał trochę płakać.

O: -No co robisz!?
J: -Usztywniam rękę... Złamanie boli jak jest ruszane, prawda?
O: Nie tak!

Wyszarpał mi młodego. Młody w ryk oczywiście bo złamana ręka bezwładnie zafurgotała na wietrze.
Zdenerwowałem się, więc rozkręciła się awantura. Tatusiek nieudolnie zaczął usztywniać rękę strofując młodego co chwilę, żeby przestał drzeć paszczę. Oczywiście młody nic sobie z tego nie robił. W międzyczasie kolega przez radio podpytywał, co my mamy teraz zrobić. Facet tak mu zmasakrował to usztywnienie, że w nerwach krzyknąłem:

J: -Ty jesteś lekarzem!? Usztywniania ręki uczy się na kursach pierwszej pomocy!
O: -Nie jestem, j**b się!

Zapakowaliśmy młodego z tym "usztywnieniem" do karetki, a jak tatuś chciał wsiąść to wyraźnie i "grzecznie" poprosiliśmy, aby jechał ktoś inny.

Trzy tygodnie później przyszły skargi na nas i musieliśmy się z tego tłumaczyć...

Pogotowie ;)

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1126 (1160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…