Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#25721

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Jestem studentką I roku studiów stacjonarnych i bieżący rok akademicki rozpoczynałam mieszkając na stancji w domu jednorodzinnym, należącym do znajomych z sanatorium mojej ciotki, która załatwiła mi ją po znajomości. Od początku to miejsce mi się nie podobało, bo raz, że daleko od centrum Poznania, dwa, że planowano od listopada remont linii tramwajowej, co znacznie nawarstwi i tak spore pobojowisko w tych okolicach, spowodowane pracami przy stadionie Lecha, a trzy, że właściciele domu, jako dosyć nawiedzeni katolicy nie wzbudzali mojej sympatii.

Mieszkanie u nich było niekomfortowe, bo mój pokój znajdował się w ciemnej piwnicy wyremontowanej pod wynajem lokatorom - zimno i bez większego dostępu promieni słonecznych. Właściciele byli u nas (miałam trzy współlokatorki w innych pokojach) pod byle pretekstem, wiecznie węsząc i kontrolując, jak się sprawujemy.

Nie można było przenocowywać gości, zatem mój chłopak przyjeżdżał do mnie zawsze w niedzielę rano i odjeżdżał wieczorem. Po całym tygodniu tęsknoty było to bardzo krótko, ale dało się żyć.

Moja przygoda z tymi dziwakami, o której chcę opowiedzieć zaczęła się w połowie listopada, gdy pani Hanka przylazła znowu zrobić sobie pranie w naszej pralce, a ja w kuchni przygotowywałam akurat tort na urodziny lubego. Dzień później, gdy przyjechał wcześnie rano, w okolicach obiadu zeszła do nas do tej piwnicy pod pretekstem, że chce złożyć życzenia mojemu chłopakowi. Zaczęła gadać jakieś banialuki, iż życzy mu odpowiedzialności, bo nam młodym raczej trudno utrzymać emocje na wodzy, a zachowanie czystości jest najważniejsze. Byłam nieźle zdezorientowana i wpieniona, że stara baba śmie przychodzić z takimi głupotami do obcych sobie ludzi. Na koniec swojego długiego wywodu rzekła, że nie powinniśmy siedzieć sami w pokoju za zamkniętymi drzwiami, bo to sprzyja sytuacjom, w których możemy stracić kontrolę nad swoim zachowaniem. Żenada. Dodała też, że jeszcze przyjdzie nas tu skontrolować i poszła. Byłam kompletnie wściekła! Zjedliśmy tort, ubraliśmy się i pojechaliśmy na pół dnia do Palmiarni, żeby nie przylazła.

Wieczorem oglądaliśmy film w moim pokoju przy zgaszonym świetle, na szczęście natchnęło mnie, żeby przekluczyć zamek. W pewnym momencie, gdy zwyczajnie byliśmy przytuleni i wymienialiśmy się całusami, pani Hanka przyszła i bez pukania nacisnęła klamkę. Udawaliśmy, że nas tam nie ma, ale tego było już za wiele! Zwłaszcza, iż dwa dni później wezwała mnie na ′rozmowę′. Poszłam do niej w piątek, po wcześniejszej rozmowie z moją ciotką, która przyznała mi rację, że baba jest głupia i nie ma prawa mnie kontrolować, nachodzić i ingerować w moją prywatność, skoro ona ani nikt w domu tego nie robią. Wiedzą, że mieszkając 100km od Poznania muszą mieć do mnie, jako do dorosłej już dziewczyny, zaufanie, bo inaczej przecież by zwariowali.

Na rozmowie było szalenie zabawnie, gdy pani Haneczka zaczęła wywód, iż nie życzy sobie pożycia przedmałżeńskiego pod swoim dachem (cóż innego można robić przecież za zamkniętymi drzwiami i po ciemku), że wie, że byliśmy tam, bo sprawdzała samochód pod domem, że jako iż nie mam rodziców, to ona chce mną pokierować, bym nie popełniła największego błędu przed ślubem, bo nie ma pewności, że wezmę go z moim Pawłem i że jeżeli nie zmienię swojego postępowania, to będziemy musiały się rozstać. No i że się nie szanuję! Cały czas patrzyłam jej prosto w oczy z pokerową twarzą i cynicznym uśmieszkiem, by na tę dygresję odrzec jedynie, że bardzo chętnie się wyprowadzę, w tym momencie składam jej wypowiedzenie, bo to ja płacę i wymagam i nie życzę sobie czegoś takiego w stosunku do mnie oraz, że mam pełne poparcie ciotki. Bardzo pewna siebie dodałam, że ja nowe lokum znajdę w tydzień, a ona nie zarobi przynajmniej do końca EURO, bo nikt mądry nie zechce wynajmować pokoju na takim zadupiu, gdzie wszystko rozkopane, a autobus za tramwaj wlecze się godzinę do centrum. Zatkało ją. Podziękowałam za herbatę i wróciłam do siebie, by przekopać ogłoszenia o pokojach w necie. Znalazłam nowe mieszkanie w dwa dni i po poniedziałkowym obejrzeniu, zaczęłam przygotowywać się do wyprowadzki. Baba wydzwaniała do mojej ciotki z pretensjami, że jestem krnąbrna i bezczelna, a ciotka nawet nie odbierała tych telefonów, bo jak powiedziała, miała za dużo pracy, by zajmować się histeryczkami. Pominę historię, jak nie oddała mi 550zł kaucji, bo stwierdziła, że jej nie dostała i żądała jeszcze pieniędzy za cały grudzień wynajmowania, a wyprowadziłam się 2.12.2011r. Powiedziałam jej, że skoro nie chce oddać kaucji to ja liczę to jako zapłacony czynsz za grudzień. Ileż było żalu, że tak po prostu zostawiam ją z pustym pokojem (przecież ma zapłacone za miesiąc wypowiedzenia), że powinnam się podporządkować i zostać przynajmniej do końca semestru. WTF? Ja mam się podporządkować? Chyba nie! ;) Paweł zapakował wszystkie moje graty do auta i odjechaliśmy do nowego lokum, z którego teraz to piszę i nie zamieniłabym go na żadne inne. Właściciele mieszkają w Kaliszu i są przesympatyczni, lokalizacja znakomita, świetny dojazd do uczelni i kochane współlokatorki.

Ostatnio spotkałam dziewczynę, która mieszkała ze mną u pani Haneczki i opowiadała, jak Hanka do dzisiaj nie ma nikogo na moje miejsce, a one też się wkrótce wyprowadzają.

Piekielna baba ma za swoje!

mieszkanie studenckie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…