Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39129

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sytuacji, w której z kimś gadam o moim zawodzie (nieważne czy jest nastawiony przyjaźnie czy wrogo), często pada pytanie o to czego w pracy się uczę, bo wiecie, ten zawód ratownika medycznego uważany jest za dość kształcący jako sam w sobie. Ludzie zazwyczaj spodziewają się odpowiedzi typu - uczę się nowych przypadków, poznaję niesamowite historie pacjentów, stawiam swoją stopę na czyimś losie i oszukuję przeznaczenie. Po prostu - że zdobywam bardzo cenne życiowe doświadczenie, uczę się na cudzych błędach i tak dalej...
Ale banalna prawda jest taka, że moja praca uczy mnie głównie cierpliwości. O ludzie... Gdybyście wiedzieli kogo czasami spotykamy...

Kilka miesięcy temu, w grudniu, w bloku, do którego dostaliśmy wezwanie ktoś się wprowadzał. Była godzina może 18? Wpadamy na klatkę schodową, klikamy nacisk od windy w nadziei, że może jest akurat na parterze (wiecie, jak winda długo stoi to światło gaśnie i nie widać czy coś w środku jest), bo trzeba nam się udać na 11 piętro, więc gdyby była na dole windą byłoby szybciej (a sprawa dość paląca). Windy nie ma, więc bez zastanowienia rzucamy się w stronę schodów.

Wbiegamy... Piętro pierwsze, drugie, trzecie, czwarte... Łup! Przy zakręcie na półpiętrze, na schodach między tym właśnie półpiętrem, a piątym stoi szafa. Stała sobie na całej długości schodów, w poprzek. Wielka i bardzo niestabilnie postawiona. Cofnąłem się gwałtownie, a oczy lekko wyszły mi poza swój teren, kiedy po uderzeniu się w to monstrum wszystko niebezpiecznie się zahuśtało, wyraźnie wychylając się w moją stronę (no nie wiem czy bym to przeżył...). Szafa na szczęście złapała pion i stała jak wcześniej. Kolega drapnął się po łbie i po chwili orzekł, że nie ma szans, szafy się nie ominie i trzeba ją przestawić. Zbiegam na czwarte piętro i sprawdzam czy winda jeździ - nie jeździ. Diabeł wie z jakiego powodu. Wracam na półpiętro, rzucam plecakiem i próbujemy. Ja 160cm z hakiem i 50 kilo z chomikiem na rękach, kolega nieco większy, ale to i tak za mało.

Szuru-buru nagle słyszymy. Widzimy facecika, który z twarzą czerwoną ze wściekłości i łapskami wielkości dorodnych arbuzów wymachuje kończynami i drze się na nas.

- Zostawcie moją szafę! To moja szafa, złodzieje pier...! Se kupcie jak chcecie! Kur...!
- Panie, my z pogotowia, da się przesunąć szafę? My na 11 piętro!
- Windą jedźcie, szafę moją zostawcie!

Wtem słyszymy jakiś inny głos.

- Ojciec, windę ja ci trzymam! - Aha, czyli przez całą naszą wojnę z szafą i wyklinaniem w głos, że winda nie jeździ, szafa stoi, a my musimy do pacjenta 6 pięter w górę ktoś stał na 5 piętrze trzymając te cholerną windę! Kurrr!

- Pan weźmie tę szafę! Pan Ixowski, na pewno pan zna, pana sąsiad potrzebuje naszej pomocy!
- Zaraz, zwiozę tylko fotel na parter i możecie windę wziąć.
- Panie, spieszymy się, facet umrze przez pańską, cholerną szafę!
- A co ja mam niby teraz zrobić!?

Ta bezsensowna wymiana zdań lekko nas podłamała. Tym bardziej, że gość jakby nigdy nic chwycił za oparcie jakiegoś fotela i zaczął ciągnąć w stronę windy kompletnie nas zlewając. Kolega charakterek ma zupełnie inny niż ja, odepchnął mnie ze wściekłości, rzucił we mnie plecakiem i torbą, po czym stanął na balustradzie niższych schodów i lekkim pchnięciem... zwalił szafę na półpiętro.
Kolega zeskoczył z balustrady, chwycił torbę i przebiegając po połamanych sklejkach, które kiedyś były szafą, minęliśmy facecika biegnąc na górę...

Nie wiem czy to szok czy coś do niego dotarło jednak w tamtym momencie, ale ani na nas nie nakrzyczał, ani do dziś żaden z nas nie dostał nawet upomnienia za tamtą sytuację.

W każdym razie...
O ludzie... Gdybyście wiedzieli kogo czasami spotykamy...

Praca praca

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1381 (1425)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…