Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45881

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu przyjęłam panią z nadciśnieniem. Nie wykupiła swoich leków (bo zapomniała, biedactwo, że to już tak jest - zjada się ostatnią tabletkę, to nie ma kolejnej, pudełko puste, trzeba nową receptę). Ciśnienie na wizycie wysokie, więc ratunkowo dostała pod jęzor tabletkę leku obniżającego ciśnienie. Recepta, pogadanka na temat zdrowia i systematyczności leczenia.

Dzień później ta sama pacjentka, to samo ciśnienie. Na pytanie czemu nie wykupiła leków beztrosko odpowiada "bo wczoraj już miałam dobre, a dziś znów wysokie, to przyszłam". Tabletka pod język, pogadanka, do domu.
Kolejny dzień... kolejna wizyta. Argument? Ten sam, oczywiście. Złośliwy uśmiech, "to ja dostanę tą tabletkę?, bo taaaak się słabo czuję..." Tym razem pogadanka nieco dłuższa, nieco mniej uprzejma. Tabletka, z zastrzeżeniem, że to ostatni raz. Do domu.

Wczoraj znów przyszła - wygrałam zakład z pielęgniarką. Na pytanie pielęgniarki o co chodzi odpowiedziała, że tu ma za darmo, a i ciśnienie codziennie zmierzą, blisko... I bez kolejki, bo przecież stan zagrożenia życia, nie? Argumenty, że doprowadzanie się do takich skoków ciśnienia jest głupie, że ma przecież pieniądze, że nie bierze jakichś drogich, wymyślnych leków nie trafiły celu. Trafił inny. Fizyczny, można rzec.

Pani nie dostała wczoraj tabletki pod język. Dostała Furosemid - lek, który obniża ciśnienie poprzez szybkie odwodnienie. Nerkami. Z moczem, innymi słowy. Dostała go tuż przed zamknięciem przychodni. Niby mieszka blisko, ale kto wie, kto wie...
Dziś już nie przyszła.

poz

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1099 (1159)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…