Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46558

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam wątpliwą przyjemność udzielać pierwszej pomocy na stoku.

Grupka snowboardzistów wybrała się poszaleć na śniegu. Pogoda niezbyt sprzyjająca - zimno, padał gęsty śnieg, zawierucha. Widoczność kiepska, zwłaszcza, że było już po osiemnastej. Żeby nie było smutno, wypili sobie po piwku, może dwóch na podgrzanie atmosfery. Zjechali raz, drugi, w końcu się zmęczyli. W połowie stoku. Wybrali idealne miejsce odpoczynku - osłonięte od gwałtownych podmuchów wiatru. Usiedli sobie, rozmawiają...

W tym czasie ja zjeżdżam kolejny raz klnąc w myślach pogodę i mój ośli upór, który każe mi podejść do pewnego paskudnego zakrętu raz jeszcze, bo za każdym razem coś mi tam idzie nie tak - a to za szeroko, a to za wąsko - nie mogę go po prostu przejechać płynnie, tak jakbym chciała. W dodatku zakręt jest oblodzony, wymaga wysiłku. Ale przecież nie dam wygrać pojedynku jakiemuś durnemu kawałkowi stoku!

Dojeżdżam do mojego wyzwania, jeden skręt, drugi, cholera, znów źle! Narta lekko mi odjeżdża, na moment tracę równowagę, od razu ją odzyskuję, ale przez to zawahania nie zdążę się złożyć w kolejny ciasny zakręt. Błyskawiczna zmiana taktyki, tu pojadę szeroko, trudno, rozpędzę się, wyhamuję sobie zaraz za zakrętem.

Na pełnym gazie wypadam zza zakrętu... prosto w grupkę roześmianych debili. Szybkie odbicie w bok, grupa minięta o centymetry, jakieś głośne okrzyki oburzenia za mną. Cholera! O mało co kogoś nie zabiłam! Wściekła siedzę na wyciągu i już układam w myślach przemowę do debili. A może lepiej po prostu poprosić kogoś z obsługi stoku? Chyba, że już pojechali - może dało im do myślenia?

Kolejny raz dojeżdżam do mojego zakrętu powolutku, niepewna, czy debile nadal tam są. Znów się nie udało, ale przynajmniej wyjeżdżam tempem prawie spacerowym. A debile są... ale jakby większa grupa? Drugi rzut oka i wszystko jasne - ktoś miał mniej szczęścia. Jeden debil leży i jęczy, nad nim przerażone towarzystwo, za to za grupką druga osoba, ofiara ich głupoty. No nic, trzeba ogarnąć - wysyłam jednego cymbała na dół po pomoc, drugiego na górę, niech już nikt w nas nie wpadnie. Oboje poszkodowani żyją, jedno mocno poturbowane (to niewinne niestety), drugie chyba bardziej przestraszone. Podjeżdżają ratownicy, zabierają pechowców, proszą żeby podjechać do dyżurki - muszą zrobić notatkę.

Skutki - niewinna osoba w szpitalu. Dla debila efekt dodatkowo finansowy - złamał regulamin stoku, ubezpieczyciel nie pokryje kosztów pomocy medycznej.

A ja już nie przejadę tego zakrętu bez obawy, że za chwile wpadnę w grupę kretynów, którzy najlepsze miejsce na odpoczynek znaleźli za zakrętem, na środku stoku.

stoki

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 588 (674)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…