Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wypadek pod miastem, ładny kawałek czasu temu.
Dostawczak zderzył się z osobówką. Świadkowie naliczyli pięć osób poszkodowanych.

Na miejscu zdezelowany dostawczak (zdezelowany już wcześniej, wypadek tylko trochę się dołożył), jakieś żukopodobne jeździdło. Zapakowany po sufit, jakieś wory pełne wszystkiego (jak się później okazało, jakiś handlarz wszystkim - od ciuchów, po stare świeczniki)

Drugie, osobówka. Nastoletni opel, w tej chwili najbardziej przypominający bryczkę. Pierwotnie zapakowany pasażerami, pewnie w dalszej podróży, bo tablice nietutejsze.

Razem ze strażakami ogarnęliśmy osobówkę - cztery akty zgonu.
Przyszła kolej na kierowcę drugiego pojazdu - ten od początku siedział na poboczu, wpatrzony ślepo w odległy punkt.

Po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że w żaden bliższy punkt nie da rady spojrzeć. Stanąć na nogach też nie. Przedstawić się? Nic z tego. Odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie? A gdzie tam. Nasz bohater był zwyczajnie pijany jak świnia. Na tyle, że dmuchnąć w alkomat też nie dał rady. Trzeźwiał cały dzień, tylko po to, żeby z rozbrajającą szczerością przyznać, że ma już zabrane prawo jazdy za prowadzenie pod wpływem. Nawet raz już siedział, ale puścili. I że w sumie to szkoda, że tyle towaru przepadło. Ludzie? Przecież nie znał, to co, płakać ma?

W takich sytuacjach cały zespół musi się pilnować. Patrzeć sobie na ręce, uspokajać. Bo każdego korci, żeby do kroplówki dostrzyknąć ampułkę tego, albo tamtego...

polskie drogi

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1380 (1418)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…