Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49587

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie do potencjalnej samobójczyni.
Kobieta młoda, mąż bogaty, dom wypasiony. Pod domem dwie bryki z górnej półki.

Wita nas zasępiony mąż, który prosi, żeby "coś zrobić", bo on już nie ma siły. Według jego wersji pokłócił się z żoną, ona zamknęła się w pokoju i zaczęła grozić, że się powiesi.
W międzyczasie widzę wyglądającą z pokoju zapłakaną twarzyczkę małego chłopca...

W sypialni rzeczywiście kobieta, manifestacyjnie obrażona siedzi na parapecie, odwrócona bokiem do drzwi. Koło niej dynda pasek grubości 5 mm, taki ozdobny, przyczepiony do karnisza na firany. W razie próby powieszenia mielibyśmy raczej rozbitą głowę...

J: Dzień dobry.
S: Co?? Co to ma być? Kim pani w ogóle jest? Adam, co to ma znaczyć?!
J: Jestem lekarzem, dostaliśmy wezwanie, że chce pani sobie zrobić krzywdę...
S: Adam, wynoś się! Już!!! WY****!!!
(do mnie) Proszę jechać, ja przecież się nie powieszę. Ja po prostu chcę mu zrobić na złość, bo on się w ogóle ze mną nie liczy... Rozumie pani, wystraszyć go chciałam!
J: Chyba rzeczywiście udało się pani go wystraszyć. Tak czy inaczej, niestety musi pani jechać z nami, porozmawia pani z psychiatrą, z psychologiem.
S: Chyba pani śni! Adam! Ty ch*** j****! Świra ze mnie chcesz zrobić?! Ja ci gnoju nie wybaczę!!!
J: Proszę się uspokoić, jest pani dorosła, porozmawiajmy spokojnie. Po co krzyczeć, tylko pani straszy synka...
S: Ten mały jest dokładnie taki sam jak ojciec! Adam!!! Nienawidzę Cię!
J: Tak czy inaczej, musi pani jechać z nami, niestety w takiej sytuacji nie mogę pani zostawić w domu.
S: Nie dam się dotknąć!
J: Proszę nie utrudniać. Zrobiła pani głupotę, trzeba ponieść konsekwencje. Jest pani rozdrażniona, rozumiem to, ale powtarzam, w takim stanie nie mogę pani zostawić w domu. Albo pojedzie pani z nami spokojnie, albo - niestety - będziemy musieli wezwać policję.
S: S**** j**** k****!
J: Czyli jasne, wzywamy policję.

Niebiescy przyjechali, podebatowali, pogadaliśmy chwilę i uznaliśmy, że albo pani sama pójdzie, albo pacyfikujemy lekami i zabieramy na obserwację. Pieniaczka wybrała gorszą opcję - zamiast spokojnie przejść do karetki wolała machać, kopać i pluć. Pluła całą minutę, tj czas potrzebny na nabranie leku do strzykawki i zrobienie zastrzyku. Następnie już w pozycji leżącej została przewieziona do naszego małego szpitalika.

Miałam okazję porozmawiać z jej mężem kilka dni później. Okazuje się, że kobieta zrobiła kolejną już pokazówkę. Bo to jej stała metoda - nie chcesz mi kupić, nie chcesz czegoś zrobić - powieszę się! I pewnie byłoby mi wszystko jedno, gdyby nie ten mały chłopaczek, który wyglądał przez szparę w drzwiach i który od dawna był straszony tym, że mamusia się powiesi...

Skomentuj (82) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1322 (1394)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…