Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52100

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historię potwierdził mi znajomy lekarz, chirurg, okolice roku 2000, może trochę wcześniej, w każdym razie nikt o NFZ-cie jeszcze nie słyszał, imion żadnych nie podaję, bo "tajemnica lekarska" i "ochrona danych osobowych", ale moje miasteczko małe to i tak wszyscy o zdarzeniu słyszeli...

Świadkowie Jehowy - każdy lub prawie każdy zetknął się z nimi, najczęściej gdy "głosili dobrą nowinę" lub "chcieli porozmawiać o Bogu"- nic w tym piekielnego, postępują zgodnie ze swoją religią i ok, niech im będzie. Dodatkowo tytułem wyjaśnienia, bo nie jest to tak dobrze znany fakt: "jehowi" nie zgadzają się na przetaczanie krwi i nie przyjmują niektórych preparatów krwiopochodnych, a osoba która przyjęła krew nie może zostać zbawiona, taka religia.

Żyli sobie w małym miasteczku mąż i żona, on i ona świadkowie Jehowy, on pracował na budowach, ona zajmowała się domem, wiadomo przy trójce dzieci jest co robić.
Tak jakoś wyszło, że w wieku ok 40 lat pani zaszła w ciążę. Ciąża nie choroba, ale z powodu wieku ciąża podwyższonego ryzyka, obserwacja, usg (kilka lat temu nie było to takie oczywiste), ale wszystko ok, dziecko zdrowe, ustalono termin, pani przeczuwając rozwiązanie zgłosiła się na porodówkę.

Do pewnego momentu wszystko przebiegało planowo, jednak w trakcie porodu coś poszło nie tak, masywny krwotok, konieczne jest natychmiastowe podanie krwi i to w dużej ilości. Niestety do akcji wkroczył mąż i kategorycznie zabronił podania krwi... Awantura która wtedy wybuchła do dziś jest wspominana w szpitalu... Zanim szpital się skonsultował z prawnikiem, policja zabrała męża i postanowiono "na siłę" podać krew, pacjentka odeszła do swojego Jahwe czy gdzie tam oni idą po śmierci... Dziecko na szczęście przeżyło. Lekarze ogólnie w***eni, bo podając kilka jednostek krwi można było panią uratować, a tu taka bezsensowna śmierć. Pani nie dało się spytać o zgodę, nie pamiętam czy straciła przytomność, czy była intubowana, w każdym razie nie miała szans na uratowanie, bo decyzję za nią podjął jej "kochający" mąż.

Po niedługim czasie do szpitala zgłosił się mąż i nie zgadniecie, zrobił kolejną awanturę lekarzowi, że on nie uratował jego żony, że błąd w sztuce, i inne takie brednie, sprawa w sądzie itp. Sąd się nie dopatrzył winy lekarzy.

Piekielny mężulek? Poczekajcie:

Napisałem, że pan pracował na budowie?
Remontując dach "ciachnął się" piłą tarczową w poprzek uda, rana bardzo głęboka, poszarpana, panu udało się dotrzeć do szpitala o własnych siłach (kolega go przywiózł) i ratujcie, szyjcie, tamujcie, łolaboga moja noga. Szybka decyzja, sala operacyjna, wenflon, woreczki na wieszak, anestezjolog szykuje "strzał" do uśpienia pacjenta, narzędzia naszykowane, myślicie, że pan krzyczał, że on nie może mieć transfuzji? Nie, cisza... ale traf chciał że pan został rozpoznany (po jego awanturach i sprawie w sądzie trudno było go nie zapamiętać). Po nieprzyjemnej rozmowie pan został wypisany ze szpitala "na żądanie" i kolega zabrał go do innego szpitala... Pan niestety przeżył, a szkoda bo Jahwe na pewno by się ucieszył takim gorliwym wyznawcą...

Ciekawe, że ich wszystkie cztery córki, jak i druga żona oraz dzieci z drugiego małżeństwa nie są jehowymi... Ciekawe dlaczego?

Sekta czy jedyna religia ?

Skomentuj (90) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 747 (885)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…