Moje zachowanie w tej historii mogę podsumować tylko tak: człowiek głodny to nie myśli.
Podczas zakupów głód nas z dziewczyną dopadł i to wcale niemały. Do domu daleko. A gdzie najtaniej zjeść w takiej sytuacji? Na stoisku grillowym w markecie.
Wzięliśmy kurczaka i dwie bułki, dziewczę me poszło z tym do stolika, ja płacę. Kartą jak nowoczesny człowiek. Standard - PIN, zielony...
- Przepraszam, ale nie przeszło. Coś dziwnego. Proszę jeszcze raz podać PIN - oświadcza pani kasjerka. Podaję więc, zielony... - No znowu to samo. Nic mi się nie drukuje. Jeszcze raz proszę.
Wpisałem raz jeszcze zerkając tęsknie na kurczaka, że o dziewczynie nie wspomnę...
- No nie przechodzi. A ma pan może zbliżeniowo możliwość? To tak spróbuję. - oświadcza pani i przykłada moją kartę.
- Przepraszam, czy pani mi przypadkiem nie skasowała tego kurczaka cztery razy? - nachodzi mnie refleksja.
- No co pan, mi się tu nic nie drukuje, jakie cztery razy? No nic mi nie drukuje - oburza się pani.
- Dobra, to zapłacę gotówką - mówię. Biorę paragon. Pani jeszcze kilka razy zapewnia, że jak się nic nie drukuje to nie skasowało.
Kurczaka zjedliśmy i wraz z pełnym brzuchem nachodzą mnie coraz większe wątpliwości co do tej transakcji.
Przy wyjściu z marketu łapię WIFI, loguję się na stronie banku. I co? I jest blokada na karcie. Jedna.
Z paragonem w garści idziemy do punktu obsługi klienta. Wyłuszczamy pani sprawę. Pani zamawia wydruk transakcji z grilla z ostatniego okresu. I co? I są cztery transakcje tą samą kartą na tą samą kwotę w odstępie kilku sekund. Zaakceptowane.
Dostałem zwrot gotówką. Straciłem tylko czas. A co jeśli by mnie "nietypowe działanie" terminala nie zaniepokoiło? Gdybym paragon wrzucił do śmieci? Zjadłbym najdroższego kurczaka z bułką w życiu, bo na drugi dzień zaksięgowane zostały już wszystkie cztery transakcje.
Podczas zakupów głód nas z dziewczyną dopadł i to wcale niemały. Do domu daleko. A gdzie najtaniej zjeść w takiej sytuacji? Na stoisku grillowym w markecie.
Wzięliśmy kurczaka i dwie bułki, dziewczę me poszło z tym do stolika, ja płacę. Kartą jak nowoczesny człowiek. Standard - PIN, zielony...
- Przepraszam, ale nie przeszło. Coś dziwnego. Proszę jeszcze raz podać PIN - oświadcza pani kasjerka. Podaję więc, zielony... - No znowu to samo. Nic mi się nie drukuje. Jeszcze raz proszę.
Wpisałem raz jeszcze zerkając tęsknie na kurczaka, że o dziewczynie nie wspomnę...
- No nie przechodzi. A ma pan może zbliżeniowo możliwość? To tak spróbuję. - oświadcza pani i przykłada moją kartę.
- Przepraszam, czy pani mi przypadkiem nie skasowała tego kurczaka cztery razy? - nachodzi mnie refleksja.
- No co pan, mi się tu nic nie drukuje, jakie cztery razy? No nic mi nie drukuje - oburza się pani.
- Dobra, to zapłacę gotówką - mówię. Biorę paragon. Pani jeszcze kilka razy zapewnia, że jak się nic nie drukuje to nie skasowało.
Kurczaka zjedliśmy i wraz z pełnym brzuchem nachodzą mnie coraz większe wątpliwości co do tej transakcji.
Przy wyjściu z marketu łapię WIFI, loguję się na stronie banku. I co? I jest blokada na karcie. Jedna.
Z paragonem w garści idziemy do punktu obsługi klienta. Wyłuszczamy pani sprawę. Pani zamawia wydruk transakcji z grilla z ostatniego okresu. I co? I są cztery transakcje tą samą kartą na tą samą kwotę w odstępie kilku sekund. Zaakceptowane.
Dostałem zwrot gotówką. Straciłem tylko czas. A co jeśli by mnie "nietypowe działanie" terminala nie zaniepokoiło? Gdybym paragon wrzucił do śmieci? Zjadłbym najdroższego kurczaka z bułką w życiu, bo na drugi dzień zaksięgowane zostały już wszystkie cztery transakcje.
Ocena:
651
(721)
Komentarze