Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56732

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz działa się w okolicach miesiąca temu, w pięknym mieście Gdańsk.

Jak co dzień rano, niechętnie poczłapałam z mieszkania na przystanek autobusowy, w celu dostania się na uczelnię. Dzieli mnie od niego najbardziej kretyńskie skrzyżowanie świata (aby dostać się na przystanek widoczny z okna mieszkania, muszę przejść 3 przejścia dla pieszych), ale nie o tym historia.

Będąc z połowie jednych z pasów, zauważyłam dwóch jegomościów odzianych w dresy, raźno zmierzających na „mój” przystanek. Jak na wczesną porę (ok. 6) z niebywałym apetytem pochłaniali piwo z puszek dzierżonych w łapach, ale nie mi oceniać. Dotarli do celu (ja w trakcie drugich pasów - serdeczne ukłony dla pomysłodawcy) i rozsiedli się na praktycznie całej długości ławki. Jeden dopił piwo z głośnym beknięciem, cisnął puszkę za siebie i jął otwierać kolejną. Drugi w tym czasie zajął się wyborem repertuaru, mającego nam towarzyszyć w oczekiwaniu na autobus. Cudnie.

Doczłapałam się na miejsce, stanęłam za przystankiem i tępo wgapiałam się w notatki na dzisiejsze kolokwium (o 6 rano to raczej bezsensowne w moim przypadku, no ale próbować trzeba) przy okazji ignorując ich wysokiej klasy zaloty w rodzaju;

- Hej, laleczka, no cooo tyyy, chyba się nas nie boisz, chodź tu do nas usiądź, hyhyhy.

Itd., itd.

Po jakimś czasie dołączyło do mnie znane z widzenia małżeństwo z wózkiem - również stając za przystankiem, co wywołało komentarze w rodzaju:

- Ty no Zbychu, pa jak się nas boją, hyhyhy.

Chwilę później do naszej małej grupki dołączyła starsza pani i mój znajomy sąsiad emeryt Pan Józek, pytając mnie półgłosem:

- Powiedzieć im?

- Nieeee - Odparłam leniwie, dalej jednym okiem obserwując tekst, a drugim rozwój sytuacji.

Całkiem miło się stało, słoneczko świeciło, co stanowiło dobrą odmianę po wczorajszej całodziennej ulewie. My stoimy, gentlemani w ortalionach siedzą, wymieniając nader entuzjastycznie uwagi w rodzaju:

- Ty, no jakie wieśniaki tępe no, Krzychu!

Lub też, skierowane bezpośrednio do nas, biednej ludności wiejskiej (w centrum miasta?) nieświadomej przeznaczenia przystanku autobusowego;

- Ku*wa, wy jacyś głupi jesteście? Czego tam sterczycie?

Ich niepomierne zdziwienie trwało do momentu, w którym z oddali nadjechał pierwszy duży samochód (furgonetka oczyszczania miasta), która to witana naszymi szczerymi uśmiechami przejeżdżając obok przystanku z całą prędkością wjechała w wyrwę w jezdni (po wczorajszych opadach przypominającą raczej niewielki basen ogrodowy) oblewając obu panów, ich napoje, oraz sprzęt telefoniczny malowniczym tsunami wodnistego błota.

Wieśniaki (czyt. my) nie raczyły wyrazić ubolewania.

przystanek_autobusowy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 942 (1036)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…