Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58097

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wystawiłam w internecie ogłoszenie dotyczące czasowej opieki nad moim koniem (tzw. współdzierżawy). Zaznaczyłam wyraźnie, iż proszę o kontakt wyłącznie osoby pełnoletnie z doświadczeniem licząc, że jakimś sposobem uniknę nieprzyjemności. Niestety, nie udało się.

1. Notorycznie zgłaszały się dziewczyny 12-16 lat "ale ja mam doświadczenie i umiem!". Dobrze, że umiesz, ale to nie jest szkółka i nikt nie będzie cię pilnował jak będziesz się zajmować koniem. Spadniesz i co ja twojej matce powiem? Pełnoletność świadczy o tym, że sam odpowiadasz za swoje czyny - a koń to tylko zwierzę i nigdy nie wiesz jak może zareagować w danej sytuacji.

2. Wiadomości typu "ile bierzesz za lekcję". Wyraźnie było napisane, że chodzi o opiekę, a ja nie prowadzę szkółki jeździeckiej. Chodziło o opiekę w dni, kiedy sama nie miałabym czasu i możliwości się nim zająć, więc przeprowadzanie jazd nie wchodziło w rachubę.

3. Standardem były pytania "za ile sprzedasz?". Kolejny raz uświadomiło mi to, że ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem.

4. Zdarzały się pytania o sprzęt, który był na zdjęciach. Po moich odpowiedziach, w których otrzymywali linki do IDENTYCZNEGO sprzętu w sklepie jeździeckim, był wielki foch. Dlaczego? Bo on/ona chciał/a właśnie TEN, nie może być taki sam, musi być koniecznie TEN. No niestety, nie musi.

5. Osoby, które umawiały się na spotkanie, aby zobaczyć konia i się nie pojawiały były standardem. Zrozumiałabym, gdyby zadzwonili wcześniej i odwołali wizytę, tym bardziej, że często musiałam zrezygnować ze swoich wcześniejszych planów, "bo my tylko dzisiaj możemy".

6. Osoby, które były zdecydowane, aby się zająć koniem, ale gdy słyszeli magiczne słowo "umowa", uciekali w te pędy do RPA. Oczywiście, powierzę obcemu człowiekowi wartościowe zwierzę bez żadnego prawnego zabezpieczenia, urodziłam się wczoraj.

7. Dziewczyny piszące "hej, udostępnisz mi konia do sesyjki?". Zdarzyła się pani, której zamarzyła się sesja na koniu... nad morzem. Oczywiście według niej ja powinnam pokryć wszelkie koszta, w tym transportu (który wyniósłby ponad 600 zł), nie otrzymując przy tym nic, bo w końcu jestem organizacją charytatywną.

8. Szczytem był pan, który jak zobaczył okazyjną cenę zaczął pytać o przyjmowane leki (w tym odrobaczające) i szacowaną wagę konia. A cóż to za pan? Pan chciał pod osłoną nocy "pożyczyć" sobie mojego konia do rzeźni. Na szczęście nie pozwoliły mu na to dwa dumnie biegające na posesji owczarki.

Po tym wszystkim zrezygnowałam. Wolałam żeby koń stał i bezczynnie jadł trawę.

internet i własne podwórko

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 706 (760)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…