Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58853

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Świeżutka z ostatniego weekendu. Poza dzieciaczkami w rodzinie mam też jednego przyszytego bratanka, wnuka mojej macochy. Mieszkam z nią i z tatą więc wizyty szkraba i jego pożal się Boże rodziców (ale to materiał na inną historię) są dość częste.

Dzieciak ma niecałe 3 latka, mimo że ja nie jestem fanką dzieci i raczej ich unikam to bardzo mnie lubi i lubi siedzieć w moim pokoju. Często jest tak, że siedzi sobie po prostu na ziemi i się czymś bawi, byleby być akurat w tym pokoju. Skąd to zainteresowanie, nie wiem, ale niech mu będzie. Ja i mój ojciec staramy się zawsze o to żeby bratanek nie buszował w moim pokoju kiedy mnie nie ma. Raz, że ja nienawidzę kiedy ktoś mi grzebie w rzeczach nawet jeśli to dziecko, a dwa nieświadomy działań może zniszczyć moje rysunki i prace i sobie zrobić czymś krzywdę (mam tu pełno małych elementów które może połknąć).

W jednej z poprzednich historii wspominałam że rysuję i często korzystam ze specjalnych markerów. Są one dość drogie (kilkanaście złoty za jeden w zależności od firmy i typu) dlatego dbam o nie jak o skarb (zresztą o wszystkie inne przyrządy też) i bronię ich jak lwica szczególnie przed lepkimi, małymi rączkami dzieciaków.

Pech chciał, że w trakcie kiedy ja wracałam z zajęć, przyszyty bratanek ze swoimi rodzicami złożył wizytę w domu. Markery, kredki i masa innych rzeczy były na biurku, bądź w szafce (które jest dość wysokie) ale to nie było dla szkraba przeszkodą. Podsunął sobie krzesło, wdrapał się na nie i dorwał się do nich, bo co? 'Pisu-pisu'

Nie trudno się domyślić że markery poszły w ruch, ale poza nimi, poszły w ruch też wszystkie kartki znalezione w pokoju i mój szkicownik. Szkrab nie oszczędził niczego, ani biurka, ani ekranu laptopa ani meblościanki ani ścian które były malowane kilka miesięcy wcześniej ani niczego co byłego w jego zasięgu.

Ja akurat wróciłam i weszłam do pokoju w trakcie tej wesołej zabawy kiedy ci, którzy rzekomo powinni się nim zajmować, siedzieli sobie w salonie na kawce.

Mój ryk po zobaczeniu tego, było chyba słychać na końcu miasta. Część materiałów zniszczona, szkicownik w strzępach, część przyrządów kreślarskich się pogubiła/wtoczyła pod łóżko/meblościankę, większość markerów miała zniszczone/załamane końcówki. Laptopa i ścian nawet nie komentuje.

Rozpłakałam się, po prostu się rozpłakałam. Wiele pieniędzy i czasu poszło mi kompletowanie markerów i reszty narzędzi po czym połowa z tego została zniszczona w raptem kilka minut, bo podejrzewam że dłużej niż na kilka minut nie był pozostawiony bez opieki.

A reakcja jego rodziców? Wydarcie ryja na mnie o to, że jak krzyknęłam to on się mnie przestraszył, że się rozpłakał i o to, że się rzucam o byle gówno. Jak ja śmiem w ogóle podnieść głos na nich i na ich dziecko, i tak się zachowywać. Padały teksty: ty się chyba zapominasz z kim ty rozmawiasz i gdzie mieszkasz. Zresztą o co mi chodzi, o jakieś kredki za dwa złote z Tesco i mazaki. Pomijając fakt, że jeszcze oberwałam za to że dziecko było brudne, a to były nowe firmowe ubranka.

Na pytanie jak on się znalazł w moim pokoju, okazało się, że jego mamusia go wpuściła żeby się pobawił.

Nerwy mnie i mojemu ojcu puściły, mi o moje rzeczy, a tacie o ściany. Wydarłam się na nich, powiedziałam co o nich sądzę i o tym, że pozwalają sobie na wszystko i nie szanują innych, po czym zamknęłam się w swoim pokoju, siadłam na środku pobojowiska, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Rozumiem, wszystko, rozumiem że on jest mały i nie rozumie, i nie mam o to do niego żalu tylko do nich. Gdyby uszanowali moje polecenia które tłukłam im do łbów od dawna że nie życzę sobie jego obecności w moim pokoju kiedy mnie nie ma, i zainteresowali się dzieckiem które samo było w drugim pokoju to do niczego by nie doszło. Ja nie miałabym zniszczonych rzeczy ani ścian i do kłótni by nie doszło.

Teraz jeszcze ojciec mi powiedział, że był świadkiem wontów jego mamusi, że musiała wyrzucić jego ubranka bo śladów z tych pier******ch markerów nie dało się doprać.

O zwrocie kosztów za zniszczone ściany i moje materiały oczywiście możemy zapomnieć, bo teraz wtrąca się macocha: ona od nich pieniędzy nie weźmie.

Gdybym miała możliwość to już dawno bym się wyprowadziła.

Skomentuj (96) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 637 (751)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…