Historia sprzed kilkunastu lat. Mam koleżankę, którą wychowywał dziadek. Mieszkali w kilkupiętrowej kamienicy. Antena tv była oczywiście na dachu. Co jakiś czas, czy to z powodu wiatru, czy innych sił, antena przekręcała się i obraz w telewizorze zaczynał "śnieżyć". Dziadek koleżanki szedł wtedy do mieszkającego po sąsiedzku żulika - pana (M)iecia, dawał mu na flaszkę, pan Miecio wchodził na dach i poprawiał antenę. Wszyscy byli zadowoleni.
Któregoś dnia dziadek wracając do domu usłyszał rozmowę pana Miecia i jego kolegów, "okupujących" murek przy śmietniku.
M: - ... i jak mi zbraknie na flaszkę, to idę na dach, przekręcam antenę i niedługo ten spod 9 przychodzi, żeby mu ją poprawić. I interes się kręci.
Dziadek kupił antenę satelitarną i zamontował za oknem. Interes przestał się kręcić.
Któregoś dnia dziadek wracając do domu usłyszał rozmowę pana Miecia i jego kolegów, "okupujących" murek przy śmietniku.
M: - ... i jak mi zbraknie na flaszkę, to idę na dach, przekręcam antenę i niedługo ten spod 9 przychodzi, żeby mu ją poprawić. I interes się kręci.
Dziadek kupił antenę satelitarną i zamontował za oknem. Interes przestał się kręcić.
sąsiedzi
Ocena:
1156
(1196)
Komentarze