Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59448

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pod koniec marca podjęłam z chłopakiem decyzję o konieczności przeprowadzki do innego lokum. Całość w trzech aktach.

Jakoś tak się stało, że w tym roku akademickim wynajęliśmy mieszkanie ze znajomymi, we czterech, ale dwóch z nich się wykruszyło z powodów osobistych. Na ich miejsce przyszli nowi lokatorzy, fajna koleżanka oraz... nazwijmy go Robercik.


Akt I - Mieszkanie
Mieszkaliśmy na ostatnim piętrze. Zaczęło się od tego, że śnieg się stopił i wielki grzyb wyszedł nam suficie. Pisaliśmy do właścicielki - przestała interesować się sprawą, gdy dostała odszkodowanie od ubezpieczyciela. A grzyb jak był, tak został. Walczyliśmy z nim sami i na własny koszt, ale zawsze wracał.


Akt II - Robercik
Osoba pracująca, facet około trzydziestki. Nigdy, ale to nigdy wcześniej nie miałam pojęcia, że komuś AŻ TAK mogą cuchnąć stopy. Prośby, groźby - zapomnijcie. Robercik stwierdził, że pracuje 12 h dziennie i to nie jego wina. No to może użyłby chociaż jakichś środków do stóp? A gdzie tam, po co.

Śmierdziało w przedpokoju, śmierdziało w kuchni, śmierdziało w łazience nawet, gdy Robercika nie było w mieszkaniu. Bo wystarczyło, żeby raz stanął na dywaniku, a ten trwale prześmiardnął.

W mieszkaniu miałam własną zastawę, garnki, sztućce, trochę sprzętów. Bilans: połamanych jakichś siedem widelców, zbity ulubiony kubek, odłamana rączka od nowej patelni, wyrzucony opiekacz do kanapek (chyba piekł w nim sam ser, bo wszystko było nim zalepione i naprawdę nie dało się tego doczyścić).

Robercik nie sprzątał po sobie, bo nie miał czasu, nawet w soboty oraz niedziele, kiedy nie pracował. Za to lubił zapychać zlew, psuć prysznic, takie tam.

Za kołnierz też nie wylewał, podziwiam tylko jego zdrowie, około 23 wracał pijany, pił do pierwszej-drugiej w nocy, wymiotował i rano, około siódmej, wstawał i szedł do pracy. Pecha miał ten, kto pierwszy rano musiał skorzystać z toalety, bo przy okazji musiał wszystko sprzątać.

Właścicielka mieszkania była głucha na nasze jęki i zawodzenia, bo z Robercikiem dogadać się nie dało, jemu na rękę było to, że sprzątaliśmy my, on nie kiwnął palcem i tak życie miało się toczyć.

Miarka przebrała się, gdy odkryliśmy, że Robercik nie posiada własnej szczoteczki do zębów i używa naszych, połasił się też na kilka produktów z naszych części lodówki, uraczył się płynem do prania, a raz nawet wziął sobie alkohol, który czekał na odpowiednią okazję (i jeszcze był zdziwiony, że chcemy dokładnie ten sam produkt z powrotem!).


Akt III - Właścicielka
Po okresie grzewczym okazało się, że mamy dopłacić 400 zł za ogrzewanie. Nieważne, że 3/4 jednostek nabili poprzedni lokatorzy.

Decyzja podjęta - szukamy innego mieszkania (materiał na osobną historię) i uciekamy czym prędzej. Jakoś tak wyszło, że wyprowadzała się z nami również współlokatorka, z którą teraz mieszkamy, ale mieszkanie miała opuścić kilka dni później.

Nagle okazało się, że miesięczny okres wypowiedzenia skutkuje tym, że, wyprowadzając się pod koniec marca, mieliśmy płacić jeszcze za cały kwiecień i maj, a także dać właścicielce zaliczkę za kilka dni czerwca. Oczywiście wszystko z rachunkami i w ogóle. No chyba nie.

Umówiliśmy się z właścicielką na konkretny dzień i godzinę, później mieliśmy pociąg, na który zdążyliśmy już zakupić bilety. Właścicielka spóźniała się o pół godziny, godzinę, dzwoniliśmy, pisaliśmy smsy - zero reakcji. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o tym, że mieszkanie zamkniemy, a klucze do niego zostawimy w skrzynce na listy. Mamy świadomość, że to niezbyt miłe zagranie, ale próbowaliśmy się skontaktować - nie szło, a pociąg przecież by na nas nie zaczekał.

Przed przeprowadzką wysprzątaliśmy calutkie mieszkanie, od siebie zostawiliśmy czajnik elektryczny, trochę drobnych fantów do wyposażenia łazienki i, jak się później okazało, niechcący zapomnieliśmy zabrać z pokoju jednego, małego kartonika... Do wieczora na telefonie, którego dzwonka w pociągu nie słyszałam, miałam chyba 20 połączeń nieodebranych i podobną liczbę wiadomości. Dowiedziałam się, że w pokoju podobno zostawiliśmy chlew, że w mieszkaniu zostały sprzęty, z którymi, uwaga, nie wiadomo, co zrobić. Nie wiem, co trzeba mieć z głową, żeby mieć pretensje o to, że zostawiliśmy nowy, działający czajnik w mieszkaniu, w którym go nie było. Właścicielka miała też pretensje o to, że sprzedaliśmy NASZĄ lodówkę (bo na mieszkaniu była tylko taka malutka, bez części mrożącej). Była święcie przekonana, że lodówka z dniem wniesienia jej na czwarte piętro należała się jej. Oczywiście mała lodóweczka wróciła na swoje miejsce w kuchni. Za zostawione pudełko przeprosiliśmy, niestety to nie wystarczyło, bo właścicielka wyceniła sprzątnięcie pudełka na 50 zł.

Poinformowaliśmy właścicielkę smsem, że przelew regulujący wszystkie opłaty za mieszkanie (faktyczny okres miesięcznego wypowiedzenia, nie ten trwający do czerwca) dotrze do niej po weekendzie, z samego rana w poniedziałek. Zapytaliśmy też o kaucję, bo przecież jest zwrotna. Dowiedzieliśmy się, że kaucji nie otrzymamy z powrotem, bo, uwaga, w mieszkaniu jest grzyb (o którym często właścicielce pisaliśmy) i w ogóle chlew. Cóż zrobić, anulowaliśmy przelewy, które jeszcze nie zdążyły się wysłać i od pełnej kwoty opłaty odjęliśmy kwotę kaucji, która, jakby nie patrzeć, naprawdę się nam należała.

Do teraz wysyła nam maile lub smsy (zadzwonić się boi), że mamy oddać jej jeszcze jakieś 1600 zł i w ogóle ona sprawę zgłosi do sądu, jak jej tych pieniędzy nie oddamy. Hitem był sms, w którym napisała "proszę natychmiast odesłać mi pełną kwotę kaucji, a ja zastanowię się, czy ją państwu oddać".

A niech zgłasza, ciekawe, jak wytłumaczy się z tego, że nie odprowadzała podatku za wynajem mieszkania.

Wisienką na torcie jest fakt, że znaleźliśmy nowe mieszkanie, w identycznej cenie, dużo lepsza lokalizacja i chyba ze trzy razy lepszy standard. A właścicielka poprzedniego mieszkania zawsze mówiła, że musi koniecznie podnieść kiedyś opłaty za pokój... tak, za tego grzyba na suficie szczególnie.

mieszkanie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (677)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…