Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowiastka będzie o piekielnym szefie, panu z nietypowym podejściem do pracowników tak własnych (o tym kiedy indziej) jak i potencjalnych, oraz poniekąd o mojej, niezamierzonej, a w efekcie piekielnej działalności.

Było lato. Upał jak cholera, o 8 rano szpilki po drodze do pracy wtapiają się w asfalt, mury kamienic zieją żywym ogniem. W taki uroczy dzień o godzinie 13.00 miał stawić się na rozmowę kwalifikacyjną starannie wybrany kandydat. Dodam, że wolna posada była wysoka i dobrze opłacana, co za tym idzie przychodzili fachowcy wysokiej klasy, kulturalni itd.

O oznaczonej godzinie kandydat staje w drzwiach, zziajany w swoim garniaku, czemu trudno się dziwić. Ulgi u nas nie dozna, klimatyzacja niby jest, ale jakoby jej nie było. Wiedziona elementarnymi zasadami dobrego wychowania (w moim pojęciu), zapraszam go do salki konferencyjnej i w zasadzie automatycznie proponuję coś do picia. Kandydat z wdzięcznością prosi o wodę, obojętne jaką, żeby była mokra, a jak jeszcze będzie zimna to szczyt szczęścia. W międzyczasie informuję szefa, że facet już jest i czeka, szef jeszcze telefonuje, podaję zatem wodę kandydatowi i informuję, że szef zaraz do niego dołączy. Wracając do swojego biurka widzę, że kochany prezes zmierza w kierunku salki ze szklanką wody z lodem (ze swojej prywatnej lodówki w gabinecie).

OK., rozmowa trwała około godziny, kandydat wyszedł, uprzejmie się żegnając. Trzy sekundy później szef żąda, żebym w trybie natychmiastowym stawiła się w jego gabinecie. Nie myśląc nic, bez żadnych złych przeczuć, idę – na potężny OPR jak się okazuje.

Szef: Pani mu dała tę wodę?! Co to ma znaczyć! Kto pani pozwolił!!!?
Ja: Nie rozumiem, dlaczego miałam mu nie zaproponować nic do picia? Jest gorąco...
Szef: Absolutnie wykracza pani poza zakres swoich obowiązków! Co to ma być! Pani mu dała wody i co? On się poczuł ugoszczony! A kandydaci NIE MAJĄ czuć się tutaj mile widziani!

Dowiedziałam się, że zniweczyłam misterny plan mający ocenić odporność psychiczną kandydata (potem mi zaświtało, że po to była szefowi szklanka z lodem. Widocznie miał zamiar dręczyć gościa widokiem samego siebie upajającego się zimnym płynem... coś pod hasłem „Ja mam, a ty nie, bo jesteś o! taki malutki”). W każdym razie przez moje niecne działania dywersyjne podobno pozbawiłam faceta szansy na tę pracę. Z jednej strony bardzo mi przykro, z drugiej jednak sama już u piekielnego nie pracuję i jest mi z tym doskonale, więc trudno powiedzieć...

biuro rozmowa o pracę

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 792 (812)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…