Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60967

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "wakacyjne wizyty rodzinne" - moimi siedemnastoletnimi oczami. Piekielni bohaterowie to głównie ciocia, kuzyn i wydaje mi się, że ja sama.

Na wstępie zaznaczę, że mieszkamy w bardzo małym mieszkaniu, w bloku z mamą, tatą i kotem, którego nie wypuszczamy na zewnątrz. Gdy ktoś z rodzinki ma przyjechać, prosimy zawsze o wcześniejszy "meldunek", bo gdy tato jest w domu (wyjeżdża do pracy na kilka tygodni), zwyczajnie nie zmieściłoby się więcej niż 5 osób.

Piekielność 1: Poniedziałek. Mama (M) o 10 rano otrzymuje telefon od wujka, niech będzie Kuba (K):
K: No cześć X, słuchaj my już wyjechaliśmy z Warszawy trzy godziny temu i o 16 powinniśmy być u Ciebie.
M: Słucham? Wy? Nie dzwoniłeś wcześniej... (próba zachowania spokoju) To ile was tam będzie?
K: No ja, Ela (żona wujka), mój tato (niech będzie Stefan) i Kamil (9-letni syn). Dzwoniłem na Boże Narodzenie z życzeniami i mówiłem Ci, że może na wakacje wpadniemy.
M: Dobrze, ale nie wiem czy będzie u nas na tyle miejsca do spania....
K: Nie martw się, my sobie poradzimy! Jak coś to możemy spać na podłodze! To do zobaczenia!

Mają to szczęście, że mój tato akurat w poniedziałek jechał do pracy. Ale myślę, że sama kultura wymagałaby uprzedzić o przyjeździe kilka dni wcześniej, mama do południa biegała po sklepach, zakupy, jedzenie, sprzątanie itp. i niestety musiała zająć się wszystkim sama, bo ja zalazłam dorywczą pracę na wakacje i pomóc nie mogłam.

Piekielność 2: Przyjechali. Ja szczerze mówiąc nie bardzo znam swoją rodzinę, jedynie najbliższe osoby. Wiem, że wujek Stefan to brat mojej babci, a Jakub to jego syn. Ostatni raz odwiedziłyśmy ich z mamą jakieś 15 lat temu, gdy jeszcze nie potrafiłam dobrze chodzić i nie dziwne, że nic nie pamiętam.

Do domu wchodzi jakaś tęga kobieta i dosłownie rzuca się na mnie z tymi wszystkimi, myślę, że dobrze Wam znanymi tekstami "ojoj jak Ty wyrosłaś" itp. Aha, więc to ciocia Ela. Na pytanie czy ich pamiętam, zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie bardzo. Z autentycznym oburzeniem w głosie: "No jak to nie?! To co ci matka nic nie mówi?!"
No nie... widocznie nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Później wyszli do babci i tyle ich widziałam.

Piekielność 3: Miejsca do spania. Mamy do "zaoferowania" jedynie sofę, łóżko rodziców i moje łóżko. O spaniu na podłodze raczej nie ma mowy, bo po prostu nie ma miejsca.
W ten sam poniedziałek, zostało ustalone, że wujek Jakub z ciocią będą spali u nas na dwuosobowym, mama na sofie, ja u siebie, a młody z drugim wujkiem u babci, która mieszka praktycznie na przeciwko. Wszyscy zadowoleni, ok, wychodzę do koleżanki.

Jakież było moje zdziwienie, gdy wróciłam późniejszym wieczorem do domu, wchodzę do pokoju, a tam młody Kamil siedzi sobie W BUTACH w moim łóżku, przy moim laptopie, z piciem, jedzeniem, pościel już z czekolady... Przyznam, że ciśnienie mi skoczyło. Nie lubię, jak ktoś robi sobie hotel z mojego pokoju; oczywiście zgodziłabym się na to, żeby młody tam spał, ale mimo wszystko chciałabym być uprzedzona o tym. Poza tym korzystanie z moich rzeczy osobistych... chyba sami wiecie.

J: Mamo, co on robi w moim pokoju?
Zamiast mamy odpowiedziała mi ciocia (E)la...
E: Ale dlaczego ty tak krzyczysz? Stwierdziliśmy, że nie chcemy żeby Kamilek spał daleko od nas, to będzie w twoim pokoju. Mamy śpiwór to możesz spać na podłodze albo iść do babci (no tak, już pędzę).
J: Przepraszam ciociu, ale mimo wszystko wolałabym spać w swoim domu. Mogliście mnie chociaż uprzedzić i nie życzę sobie żeby w tym łóżku siedział w butach. No i potrzebuję laptopa.
Coś tam fuknęła, ale moja matula (która swoją drogą ma bardzo słabe nerwy, więc podziwiam, że wytrzymywała) zainterweniowała i odzyskałam laptopa. Ale spać musiałam razem z nią na sofie.

Piekielność 4: Mój pokój jest bardzo specyficzny, pomimo, że mały. Jako zagorzała fanka Maidenów i innych artystów, uwielbiam mieć na ścianach mnóstwo plakatów, płyt, biletów, zdjęć itp. na jednej ze ścian przy oknie, mam namalowaną jedną z okładek płyt w dużym powiększeniu. W ludziach, którzy nas odwiedzają, budzi to bardzo mieszane uczucia. Oczywiście w cioci też. Otóż na drugi dzień przyłapałam ją, jak próbuje ZESKROBAĆ pilnikiem DO PAZNOKCI malowidło, nad którym siedziałam pięć miesięcy. Pominę fakt, że tym pilnikiem nie zdziałałaby nic.

J: Co ciocia robi? Fajne, prawda?
C: Ja nie wiem jak ta mama może ci pozwalać na takie coś! Przecież tu jest jak w jakiejś... (nie wiem w czym). Możesz to jakoś zasłonić? I pozdejmować to ze ścian? Bo Kamiś boi się w nocy tu spać! Rano się prawie rozpłakał.
Mhm, jasne, już się rozpędzam zdjąć około dwie setki plakatów i zdjęć. Jakoś nie widziałam w oczach kuzynka lęku, gdy siedział tu przy grze, a wręcz przeciwnie.
J: Przykro mi, ale nie. Będzie musiał przeżyć, albo iść spać do babci.
Znowu fuknięcie.

Piekielność 5: Ja mam wakacje, często wychodzę wieczorami ze znajomymi... sami rozumiecie ;). Wracam raczej późno, bo nie lubię zostawać na noc. Dwa dni po ich przyjeździe, wróciłam koło 24.00 lub 1.00. Mama nie ma nic przeciwko, bo wie, że nigdy nie chodzę sama. Nazajutrz rano...

E: A dlaczego ty tak późno wracasz? Jeszcze Kamilka obudzisz... mnie też zresztą obudziłaś tym trzaskaniem!
(Mhm, zamykałam drzwi tak cicho, że sama tego nie usłyszałam.)
J: Nie trzaskałam. A Kamil cały czas spał...
E: Ja mamie muszę twojej powiedzieć o której wracasz, bo to nienormalne. I dajesz Kamilowi zły przykład. (wtf?)
Przyznam, że byłam z dnia na dzień coraz bardziej wściekła i dobrze, że tym razem miłościwy wuj zainterweniował z jakąś gadką.

Piekielność 6: Jedzenie. Wiem, że można lubić słodkie. Ale młody, 9-letni chłopak nie je NIC poza czekoladą i śmieciowym jedzeniem. Śniadanie - nutella, obiad - łyżka wsadzona i zostawiona w zupie, chipsy. Kolacja - nutella. Picie? Cola albo herbata z 8 łyżkami cukru. Wydaje mi się nawet, że te 8 to mało, bo stara się przy nas "hamować", a widzę jak czasem po kryjomu ciotka dosypuje mu więcej. Nie jest gruby, a wręcz przeciwnie, chudziutki. Może to nie moja sprawa, ale jednak taka ilość cukru nie tylko dla dzieciaka, ale ogólnie to zdecydowany nadmiar. I jeszcze dostałam opiernicz, gdy raz wieczorem sama sobie zrobiłam małą kanapkę z nutellą, za to, że "wyjadam jej synowi".
No pewnie, wyjadam mu nutellę, którą kupiłam za swoje pieniądze zanim przyjechali ;).

Piekielność 7: Sprzątanie. Ja rozumiem, że goście i w ogóle... ale kiedy jestem u kogoś w odwiedzinach, to nie sprawia mi problemu posprzątanie za sobą, zmycie chociażby głupiego talerza. Jak już mówiłam, muszę pracować kilka godzin więc nie zawsze mogę pomóc mamie, a ciotka z wujkiem nie kwapią się do pomocy. Przez to mój pokój wygląda jak pobojowisko, sprzątam i zmywam kiedy tylko mogę, ale to chyba bez sensu, bo wszystko się zaczyna nawarstwiać.

Piekielność 8: Zwiedzanie. Mieszkam w Kotlinie Kłodzkiej, więc jest co zwiedzać, tym bardziej jeśli przyjechało się ze stolicy. Ale nie, po co iść w góry, lepiej zostawić dzieciaka w upale 40* w domu przy laptopie, a samemu jechać 100km dalej na zakupy do centrum handlowego. I to CODZIENNIE. Przyznam, że choć nie lubię dzieci, to szkoda mi się chłopaka zrobiło, poprosiłam drugiego kuzyna żeby go na basen zawiózł, później zaprowadziłam go na orlik... i tutaj też ciotunia chyba się za bardzo przyzwyczaiła, bo dziś rano miała pretensje, że wolę porobić coś innego, bo jak to tak, powinnam wyjść z jej synkiem.

Piekielność 9: Opieka nad wujkiem Stefanem... Wujek kilkanaście lat temu spadł ze schodów i ledwo przeżył. Efektem upadku jest to, że leżał kilka tygodni w śpiączce, ma dziury w głowie i stracił pamięć, musiał się uczyć od nowa chodzić. Po obudzeniu nie pamiętał swoich dzieci, żony, za to pamiętał większość młodych lat, które spędził w tej miejscowości. Zbliża się już do 80-tki, ale mimo to żwawy. Odwiedził kilku starych znajomych, drugiego brata. Jest jednak jeszcze jeden skutek uboczny wypadku - wujek bardzo, bardzo łatwo wpada w gniew! Jeśli już coś mówi, to nie wolno mu przerywać, bo zapomni co chciał powiedzieć, strasznie klnie, niektóre słowa docierają do niego później, często się "zawiesza" i (jak to większość starszych ludzi) próbuje zawsze postawić na swoim ;). Po prostu trzeba cierpliwości, by biednego człowieka zrozumieć, mi osobiście jest go bardzo żal.

Chodzi sobie swobodnie po mieście, bez telefonu, a że naiwny, miejscowe pijaczki często naciągają go na tanie winko, piwko... szkoda tylko, że wujek Jakub nie wpadł na pomysł, by chociaż trochę się o niego zatroszczyć, dla osoby z zewnątrz Stefan mógłby się wydawać po prostu wyjątkowo niegrzecznym, starszym panem. I w ten oto sposób wujka prawie pobiło kilku żulików pod sklepem.

Piekielność 10: Wychowanie młodego. Jest ze mną sam w domu, siedzi cichutko, albo czasem o czymś porozmawiamy. Do czasu, gdy mama nie przyprowadziła mu kilku moich kuzynek w jego wieku. Pominę już przekleństwa, ale do innych domowników w ramach "popisu" przed dziewczętami, wrzeszczał na cały dom, do własnego ojca rzucił "ty kuta*onie"... Moja mama nie toleruje takiego czegoś, więc grzecznie zwróciła uwagę chłopcu. Efekt był taki, że pokłóciły się z ciocią o to, że mama próbuje UMORALNIĆ jej biedne, grzeczne dziecko.

Piekielność 11: Próba WYRZUCENIA z domu mojego kota, bo "mały ma uczulenie na futro!". Szlag by ich trafił.

Mogłabym wymienić jeszcze więcej tego, ale... wracają do domu dopiero w środę, proszę Was o wsparcie mentalne, bo nie mam pojęcia jak wytrzymam ten meksyk ;). Gdyby tato był w domu a nie w pracy, to podejrzewam, że zabawiliby tutaj góra dwa dni. Dom nie jest mój tylko mamy, więc mogę sobie próbować ich wyrzucać, ale to na nic. Mama nie jest asertywna i ma miękkie serce (do czasu...) na to też nic nie poradzę. Słuszne stwierdzenie, że rodzina to najlepiej na zdjęciu wychodzi.

zasiedmiogórogród

Skomentuj (77) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 686 (828)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…