Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61118

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
O weterynarzach.

Jestem dumnym posiadaczem wrednej jamniczki. Psiak kanapowy, porywczy, potrafi wleźć na fotel/kanapę i chwilę później zerwać się do drzwi, bo wiatr zbyt głośno zawiał. Razu pewnego Felka zeskoczyła, siadła i kulała a po kilku minutach już bezwład w tylnych łapkach.

Szybki kurs do weterynarza, którego pacjentką była od samego początku, z którym nigdy problemów nie było. Wchodzę do gabinetu, a tam jakiś praktykant, no ok, niech obejrzy. Opisuję sytuację, praktykant kiwa głową. Powiedział, że to zapewne tylko jakiś skurcz i on da zastrzyk rozkurczowy. Mówię, że jak skurcz jak jamnik łapki ciągnie za sobą, popuszcza, znaczy zwieracz nie trzyma, nie reaguje na dotyk od połowy tułowia, a ten cały czas że silny skurcz. Dał zastrzyk i kazał się zgłosić następnego dnia jeśli nie minie "ale na pewno minie".

No nie minęło, jak się nie ciężko domyślić. Noc minęła na słuchaniu pisków męczącego się psiaka, który nie może chodzić, położyć się na boku i który co jakiś czas musiał być myty, bo sikał pod siebie. Z samego rana następnego dnia powrót do lecznicy. Od samego początku domagam się lekarza, nie praktykanta. Weterynarz pomacał, zmierzył temperaturę i powiedział odkrywczo, że to nie skurcz tylko coś z kręgosłupem i robimy prześwietlenie. Na zdjęciu rzeczywiście nawet ja widziałem, że nie wygląda to ciekawie. Weterynarz tylko pokręcił głową i powiedział, że albo bardzo kosztowna operacja w jakiejś lecznicy w Krakowie (ja z Torunia), która nie daje dużych szans na wyleczenie, albo uśpienie bo nie ma praktycznie szans, że jamnik stanie na łapki, a inaczej będzie się męczył. Ja szok, nie wierzę.

Biorę psiaka do domu żeby się zastanowić co zrobić. Kwota operacji taka, że choćbym nie wiem co sprzedał nie będzie mnie stać, uśpienie nie wchodzi w grę. Na jamniczych forach opisałem problem, poszukałem lekarzy i znalazłem wiele podobnych co Felki przypadków, oraz wiele wpisów polecających doktora spod Wrocławia specjalizującego się w jamnikach, który ponoć radzi sobie z czymś takim na miejscu. Wybór: uśpienie lub podróż do Wrocławia. Dla mnie proste, że jadę. Psiak ze mną od kilku lat, wzięty ze schroniska, nie wyobrażam sobie się poddać.

Zadzwoniłem do doktora, powiedział, że przyjmuje w każdej chwili, spytany o cenę powiedział, że ustali się na miejscu. Trochę niebezpiecznie to zabrzmiało, wziąłem większą gotówkę i brat zawiózł mnie z psem. Na miejsce zajechaliśmy po 23, doktor przyjął bez problemu. Dom jak doktora Dolittle, papugi, żółwie, psy, koty. Wziął Felkę, położył na stół. Wypytał o sytuację, okoliczności. Szlag go trafił jak doszedłem do weterynarzy w Toruniu. Jak usłyszał, że psiak dostał zastrzyk rozkurczowy, i że drugi lekarz polecił uśpienie to powiedział tylko "pazerne sku***syny w każdym zawodzie się trafią". Powiedział, że tak naprawdę nic groźnego się nie stało, jamnik ma długi kręgosłup, czasem kręg wyskoczy, uciśnie na rdzeń i wygląda to jak paraliż. Pomasował, powyginał, ponaciskał może 20 minut i powiedział, że już. Pokazał jakie masaże robić przez dwa tygodnie i gdy usłyszał, że jechaliśmy z Torunia to wziął całe... 50 złotych.

Po trzech dniach wróciło jako takie czucie w tylnej części, po kilku następnych kontrola nad zwieraczami, a po miesiącu koślawo bo koślawo ale piesek zaczął chodzić.

Dziś, dwa lata po wszystkim nie ma śladu po takim urazie. Wtedy, gdy Felka czuła się już na siłach chodzić, wziąłem ją do weterynarza, żeby pan dochtór zobaczył jak fajnie chodzi skazany na uśpienie sparaliżowany pies. Tekst "to jednak zdecydował się Pan na operację?" i odpowiedź, że byłem u takiego a takiego lekarza zbył milczeniem. Felkę z lecznicy wypisałem. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam "weterynarza", który chciał mi zabić psa, oraz doktora cudotwórcę spod Wrocławia!

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 613 (685)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…