Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem jeszcze studentem i z braku czasu (i chęci) na pracę, dorabiam sobie korepetycjami z matematyki. Kto kiedykolwiek dorabiał sobie jako korepetytor, wie, że nie trudno tu o piekielność. Mam jednak w pamięci klienta sprzed dwóch lat, który przebił wszystkich innych.
O to jego wybrane piekielności:

1) Chłopak nie zdał matury w maju i chciał się przygotować do poprawki w sierpniu. Zadzwonił do mnie... 2 tygodnie przed maturą. Czyli chciał nadrobić 3 lata w dwa tygodnie, a jak się szybko okazało to nawet więcej, bo miał problemy z zadaniami na poziomie gimnazjum, a nawet podstawówki!

2) Brak znajomości wzorów. Zawsze tłumaczył się tym, że na maturze dostaje się tablice. Wydrukowałem takie tablice, żeby sprawdzić jak sobie z nimi poradzi. Gdy zobaczył je przed sobą i zdał sobie sprawę, że już mu nie podyktuję potrzebnego wzoru, wpadł w panikę. Przy pierwszym zadaniu wertował tablice przez 5 minut, po czym stwierdził, że musiałem wydrukować złe, bo nie ma potrzebnego wzoru. Oczywiście znalazłem go w 3 sekundy.

3) Notoryczne spóźnienia, przekładanie wizyt w ostatniej chwili itd. Jednak zdarzały się też niezapowiedziane nieobecności. Dwie najbardziej kuriozalne:

a) Chłopak się spóźniał. Po pół godziny dostaję smsa z informacją, że on dziś nie przyjedzie, bo zaspał. Niby normalne, ale byliśmy umówieni na 14...

b) Spóźniał się, ale minęła godzina, potem druga i zero informacji. Wieczorem dzwoni do mnie ktoś z nieznajomego numeru, odbieram i okazuje się, że to jego mama. Informuje mnie ona, że syn nie przyjechał, bo zadałem mu trudne zadanie do domu, on nie umiał zrobić i się zestresował... Ale to już historia na piekielność 4.

4) Chłopak ewidentnie nie ćwiczył w domu, nie robił postępów i ogólnie zlewał na wszystko. Wydrukowałem mu jakiś arkusz próbny, ale nie ze strony CKE, dzięki czemu nie miał gdzie znaleźć do tego odpowiedzi. Gdy dzwoniła jego mama, wytłumaczyłem, że nie jestem szkołą i nie postawię mu 1, a zadanie dostał, żeby poćwiczyć samemu. Niech zrobi ile potrafi i przyjedzie to mu sprawdzę, a resztę zrobimy wspólnie. Gdy przyjechał arkusz był kompletnie pusty. Wytłumaczył mi, że bardzo próbował, ale nie umiał zrobić żadnego zadania. Na pytanie czemu arkusz jest pusty i nie ma prób obliczeń, stwierdził, że robił na brudno. Wiedziałem, że kręci, więc poprosiłem, żeby podał treść choć jednego zadania otwartego. Oczywiście nie umiał i zaczął się rzucać, że to nie przesłuchanie, że nie muszę mu wierzyć itd.

5) Przyjeżdżał na 2 godziny, ale uczyliśmy się mniej. Zdarzało się np. w połowie zadania, że wstawał i mówił, że musi sobie zapalić, po czym wychodził na 20 minut.

Przypadek był beznadziejny, na korepetycjach nawet nie próbował mnie słuchać, w domu sam nie ćwiczył, na maturze mu nie zależało, a przyjeżdżał do mnie jak sam stwierdził "żeby starzy się nie czepiali". W pewnym momencie już powiedziałem mu wprost, że on nie zda tej matury, bo przecież nic nie umie, na co tylko wzruszył ramionami.

Jakiś czas później dostałem telefon od jego mamy, że maturę zdał. Miał 34%, niewiele, ale jednak zdał, czego nie mogę zrozumieć do teraz...

korepetycje

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 581 (639)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…