Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W piątek wieczór zadzwoniła do mnie mama chłopca, któremu w zeszłym semestrze dawałem korki z matmy. Trochę mnie to zaskoczyło, bo to dopiero pierwszy tydzień szkoły, ale nawet się ucieszyłem wizją zarobku.

Szybko jednak okazało się, że Pani dzwoni, bo w sobotę musi wyjść z domu, opiekunka się rozchorowała i nie ma kto się zająć dziećmi, a chłopcy mnie znają i lubią. Początkowo byłem niechętny, bo się na tym nie znam, ale zaproponowana kwota szybko mnie przekonała. Miałem być u niej w sobotę o 16, bo o 16:30 ona musiała się ulotnić.

Pojawiłem się punktualnie, Pani dała mi pieniądze na pizzę (kolacja), pokazała gdzie są lody na deser i poinformowała, że wróci o 23.

Spróbowałem się dopytać czy ma jakieś wymagania: w sensie czy chłopcy mają odrobić lekcje (1 i 6 podstawówka), czy mają jakiś limit na komputer/tv, czy mają jakieś ogólne wytyczne itd. Pani powiedziała, że "róbta co chceta", byle poszli spać przed 22.

Czas mijał nad podziw dobrze. Najpierw na podwórku trochę pograłem z nimi w piłkę i kosza. Później w domu zamówiłem pizzę i graliśmy w jakieś planszówki, układaliśmy puzzle (swoją drogą miałem z tego więcej radochy niż oni :D). W sumie oni decydowali co robimy. O 21:30 kazałem im się szykować do spania, poczekałem na powrót mamy i w sumie tyle. Niby bardzo udany wieczór.

Kilka dni później dostaję telefon od Pani. Nie dała mi dojść do słowa i cały czas krzyczała, że rezygnuje z moich korków, że jej dzieci nie będą się zadawały z kimś takim jak ja, a wszystko okrasiła piękną dawką przekleństw. Sprawę chciałem wyjaśnić, ale postanowiłem, że dam jej ochłonąć i zadzwonię dnia następnego.

Jednak z czasem martwiłem się coraz bardziej. No bo co się mogło stać, że tak jej podpadłem? Miałem różne wizje. Może chłopcy coś zbroili i zrzucili na mnie? Może coś z domu zniknęło i pomyślała, że zwędziłem? Może któryś się pochorował/zatruł czymś? Może chłopców poniosła wyobraźnia i powiedzieli jej jakieś dziwne rzeczy na temat naszego wieczoru? Nie miałem pojęcia.

Na Panią natknąłem się dnia następnego przy sklepie osiedlowym. Zagadnąłem do niej na parkingu, miałem nadzieję, że w miejscu publicznym zachowa spokój. O ja naiwny...

Pani wciąż krzyczała, że już nigdy mam nie rozmawiać z jej dziećmi, że moja opieka to największy błąd jaki popełniła itd., ale zero konkretów. W końcu jej wyjaśniłem, że nie wiem o czym mówi.

Co się okazało? Pani miała do mnie pretensje o to, że bawiłem się z chłopcami. Jej zdaniem do soboty były to "normalne dzieci", które siedzą przy komputerze i oglądają tv. Jednak wywarłem zły wpływ na jej dzieci. Podawała mi argumenty w stylu "nudzili mi, żebym zagrała z nimi w chińczyka i nie mogłam się skupić na serialu" albo "ja wracam z pracy taka zmęczona, a oni jeszcze chcą się ze mną bawić!". Szkoda dzieciaków.

opieka_nad_dziećmi

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1179 (1243)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…