Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62573

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odkąd przetarg na dostarczanie przesyłek z sądów wygrała firma inpost, porobiło się sporo problemów. Słyszałam już o tym, że kioski, w których leżą przesyłki bywają zamknięte na kilka dni, albo w niektórych lokalizacjach trzeba odbierać je w sklepach monopolowych bądź sexshopach (?), jednak moja historia była na tyle absurdalna, że postanowiłam się nią z Wami podzielić.

Niestety nie było danego dnia nikogo w firmie, w związku z czym zostawiono awizo. Poleciałam więc dnia następnego do kiosku ruchu celem odebrania przesyłki. Przy sobie miałam dowód osobisty oraz wydruk z KRS, potwierdzający iż jestem upoważniona do odbierania wszelkiej korespondencji.

Szanowna pani kioskara niestety od samego początku nie miała ochoty wydać mi przesyłki.
Najpierw orzekła, iż niemożliwym jest wydanie przesyłki "wie pani, z SĄDU! To są ważne rzeczy!!!", ponieważ nazwisko na kopercie nie zgadza się z tym w moim dowodzie osobistym. No ciężko żeby się zgadzało, niestety nie mam na nazwisko tak samo jak nazwa firmy...
Wytłumaczyłam zatem, iż nie chodzi o osobę fizyczną, tylko o firmę.

Tu się zaczęły schody. Pani zażądała upoważnienia z pieczątką firmy. Ja jej na to pokazuję wydruk z KRS i oznajmiam, że sama sobie nie zamierzam pisać żadnych upoważnień, a firma nie posiada pieczątki, bo nie ma takiego obowiązku.
Pani na wydruk nawet nie raczyła spojrzeć, tylko zaczęła na mnie krzyczeć, że TO DLA NIEJ NIE JEST ŻADEN DOKUMENT! CO TO ZA FIRMA BEZ PIECZĄTKI? TAKIE FIRMY NIE ISTNIEJĄ! Ręce mi opadły. Zapytałam, co zatem jest dla niej dokumentem? Odpowiedź była oczywista - muszę mieć pieczątkę. Bez pieczątki ona mi tego nie wyda, bo to są "ważne rzeczy z sądu" i ona się boi kontroli, która na pewno ją nawiedzi jeśli wyda mi przesyłkę wyłącznie na podstawie wydruku z KRS, który jak już wiemy, dla pani kioskary nie jest żadnym dokumentem...

Czara goryczy się przelała, zadzwoniłam do biura firmy dostarczającej przesyłki. Po rzeczowej rozmowie z kierownikiem, dowiedziałam się oczywistości - pani ma obowiązek wydać mi przesyłkę na podstawie okazanych dokumentów. Ale niestety, pani kioskary nie przekonał głos kierownika (rozmawiałam przy niej na głośnomówiącym). Kierownik powiedział, że skoro nie wierzy, że z nim właśnie rozmawiam, to zadzwoni do niej. Pani to akurat słysząc szyderczo się zaśmiała i oznajmiła z rozbrajającą szczerością, że ona akurat nie wzięła ze sobą telefonu. Kierownik słysząc to zaproponował, że porozmawia z panią przez mój telefon. Usłyszeliśmy jednak wzburzoną już kioskarę, krzyczącą "ja pani nie wierzę, że rozmawia pani z moim kierownikiem!!! Skąd mam wiedzieć do kogo pani zadzwoniła?!".

Rzeczony kierownik uznał, że nic w tej materii już nie zdziała. Obiecał mi jedynie, że nazajutrz w kiosku będzie obsługiwała normalna kobieta i wyda mi tę nieszczęsną przesyłkę.

Na szczęście faktycznie, następnego dnia przywitała mnie inna pani z kiosku. Rzuciła jedynie kąśliwą uwagę, iż jestem "tą która się tak awanturuje", ale bez szemrania wydała mi super-ważną przesyłkę.

Ja naprawdę rozumiem, że kobieta siedząca w kiosku nie musi być alfą i omegą jeśli chodzi o dokumenty firmowe. Ale do jasnej cholery, skoro zobowiązała się dystrybuować przesyłki sądowe, to może warto byłoby ją przeszkolić w temacie podstawowych zagadnień z rodzaju - komu można, a komu nie można wydać danej przesyłki?!

kiosk ruchu - przesyłka

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 573 (615)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…