Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62880

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pielęgniarką, pracuję w angielskim odpowiedniku SORu/Chirurgicznej Izby Przyjęć.

Historia sprzed ok. pół roku.

Przywieźli nam pacjenta. Polak, lat 31, został uderzony przez samochód, doznał lekkiego urazu głowy i złamania ręki. Dodam, że nawalony jak szpadel. Jacek na imię miał, chyba. Nieważne.

Rutynowe badania, prześwietlenia, tomografie i inne pierdoły. Wyniki - głowa OK, ręka zgruchotana, konieczność drutowania. Do chłopaka zwracałam się po angielsku, bo mówił i rozumiał nieźle, więc on się chyba nawet nie zorientował, że ja Polką jestem. Nie chciał się przyznać, ile wypił (jak się okazało, po prostu nie pamiętał...), więc mieliśmy problemy z doborem leków przeciwbólowych, ale daliśmy radę. Zresztą, jak się przespał, bardziej dokuczał mu kac, jak cokolwiek innego, jednak i na to lekarstwo się znalazło - jak to w szpitalu.

Z uwagi na stan wskazujący (i brak zagrożenia życia), z zabiegiem na rękę trzeba było poczekać aż wytrzeźwieje. W dniu zabiegu, od godziny jedenastej miał być na czczo, kroplówka leci jak trzeba, żeby się nie odwodnił. Po południu odwiedził go kolega - Polak. Przyznam się szczerze, że takiej koncentracji łaciny podwórkowej to nie słyszałam od lat. Wstyd jak cholera, bo co jak co, ale 'k*rwa' większość Anglików zna, a tutaj leciało gęsto, oj gęsto... No ale nic to, nie będę się wtrącać.
Zabieg wyznaczony na 17:00, była 16 z minutami...
Byłam akurat z pacjentem, który leżał obok Jacka (każde łóżko ma osobną zasłonę, więc przynajmniej wizualnie się jakaś prywatność ma), niestety (w tym przypadku na szczęście) zasłony nie są dźwiękoszczelne.
Słyszę, jak (J)acek mówi do (K)umpla: (każda * to kolejna k*rwa albo inne pier**lenie...)
J- Ty, to daj mi * szybko ta * flaszkę, to se * walne przed zabiegiem bo mnie później * suszyć będzie ja * tu nawet się nie ma gdzie porządnie naj*....
K- No * masz, tylko * pij szybko bo jak mnie * przyłapią to mnie zaj*...
I słyszę charakterystyczne łamanie plomby na butelce. Swoją drogą, nawet jeśli nie wiedzieli, że ktoś jeszcze ich może zrozumieć, to taki dźwięk jest na tyle charakterystyczny, że ciężko się pomylić.

Skończyłam, co miałam zrobić z tym innym pacjentem. Pomedytowałam chwilę, tak tą sytuację rozwiązać. Idę za zasłonę do Jacka:

Ja: - Jacek, zdajesz sobie sprawę że nie wolno Ci pić przed zabiegiem? A tym bardziej napojów alkoholowych?
Jacek: - Ale ja nie piłem, naprawdę!!
Ja: - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli pijanego cię wezmą na zabieg, to możesz umrzeć, bo leków anestezjologicznych nie można mieszać z alkoholem? A jeśli udowodnimy komuś, że Ci przyniósł alkohol, będzie współwinny Twojej śmierci?

Na to kolega wymiękł i przyznał, że przyniósł mu flaszkę - ale tylko małą, tylko 0.35!

Sprawa się rypła. Lekarz powiadomiony, zabieg odwołany. Pacjent z uwagi na brak współpracy wypisany ze szpitala, zabieg miał się odbyć w ciągu tygodnia.
Mnie czekał obszerny raport do napisania.

Niestety, to nie koniec historii. Jacek przyszedł na zabieg po ok. tygodniu. Niestety, pomimo ostrzeżeń i zapisów w papierach, żeby go sprawdzić, na zabieg poszedł pijany. A leków anestezjologicznych naprawdę się nie miesza z alkoholem. Nie, nie umarł. Zapadł w śpiączkę na 3 tygodnie. Podobno z tego wyszedł. Mnie tylko szkoda tego miejsca na OIOMie i tej kasy, która poszła na jego leczenie, a która mogła być wykorzystana dla kogoś, kto tego bardziej potrzebował.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 810 (858)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…