Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62979

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z czasów jeszcze szkolnych. Piękny, słoneczny weekend, więc postanowiłam wybrać się do parku. Dojeżdżałam na miejsce tramwajem, słuchając muzyki w słuchawkach. Od razu zaznaczam, że też moja nieuwaga zalśniła zdrowo w tej sytuacji, nie da się tego ukryć.

Tramwaj miał tak przystanek, że wychodziło się na ulicę, nie wysepkę. I właśnie tu głupotą zaświeciłam, bo po zatrzymaniu się tramwaju dziarsko wyszłam z niego nie patrząc czy jakiś szalony pojazd się nie zbliża i moment później już leżałam na asfalcie.

Pierwsza myśl: co za wstyd, wygrzmociłam się na schodkach z tramwaju jak ostatnia ciamajda. Do tego widzę po prawej koło samochodu tuż obok mojej twarzy, więc musiałam zatrzymać ruch. Niezdara jakich mało.

Podnoszę się i coś mi się wydaje, że jednak się tak po prostu nie wygrzmociłam sama z siebie. Noga mnie piekielnie boli, cała ulica zamarła, motorniczy wychodzi z tramwaju (o dziwo nie klaszcze), armia emerytek już stoi na ulicy i o coś się tam przekrzykuje. Ostrożnie ściągam słuchawki i dociera do mnie z pełną mocą, że chyba właśnie kierowca owego autka postanowił zignorować przepis o zatrzymaniu się gdy tramwaj ma przystanek na ulicy i mnie skosił jako pierwszą, która wyszła.

Babcie się drą, motorniczy dzwoni na policję, no normalnie sajgon. Ja stoję jak ta sierota starając się ponownie zalogować do Matrixa, aż w końcu sprawca wypadku się objawia. Z samochodu wyskakuje [p]aniusia w sukieneczce, blond włos rozwiany, oczy jak u zranionej sarenki i tako rzecze:

[P]: No pani mi wybaczy! Ja dzisiaj taka roztrzęsiona jestem, bo się z mężem pokłóciłam i mi się zapomniało, że zatrzymać się trzeba.

Mój mózg się zrestartował po miażdżącej logice pani. Na tyle skutecznie, że pierwsze co wyszło mi z ust to "Czyli w odwecie postanowiła pani rozjechać pierwszą osobę na ulicy?".
Paniusia w płacz, że ja taka niedobra, ona jest po kłótni i ja powinnam zrozumieć.

Nie zrozumiałam. Panowie policjanci też nie.

Miałam kuriozalne wyrzuty sumienia, że się zalała łzami po moim tekście. Ale teraz zanim wyjdę z tramwaju już zawsze patrzę, czy coś nie jedzie. Tak na wszelki wypadek, bo jeszcze ktoś może być po sprzeczce małżeńskiej.

Edit: Tak, pogotowie było. Nie, o dziwo nie była to autostrada i pani nie pruła sto na godzinę. Ja natomiast nie nazywam się Wolverine i jestem w jednym kawałku nie dzięki nadludzkiej regeneracji, ale stosunkowo niskiej prędkości pani auteczka.
Włos rozwiany akurat był jasny. Mój też jest. A sukieneczka, bo lato. Sama miałam sukieneczkę, kajam się :)

kierowcy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 465 (603)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…