Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63318

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dotychczas jedynie czytałam historie o piekielnych współlokatorach i dziękowałam wszelkim bóstwom znanym i nieznanym, że nie mam takich problemów...
...do czasu.

Mieszkamy w cztery osoby w mieszkaniu trzypokojowym (ja i mój mężczyzna w większym pokoju, a współlokatorzy w dwóch mniejszych). O ile z jednym współlokatorem nie ma żadnych problemów, o tyle to, co wyprawia drugi, przechodzi ludzkie pojęcie.
A. od początku dał się poznać jako leń, ale że jest istotą dość ugodową, a my potrzebowaliśmy czterech osób do wynajmu, machnęliśmy ręką na różne drobne jego grzeszki. Tak oto skończyliśmy z nim pod jednym dachem...i się zaczęło.


Akcja #1 - przeprowadzka

Nasze mieszkanie jest na ostatnim, piątym piętrze (właściwie to piętro 5 i pół, bo parter jest na półpiętrze), nie ma windy. W trakcie targania wspólnych gratów A. nie kiwnął nawet palcem, wszystko wtarabanialiśmy ja (świeżo po ataku korzonków) i mój mężczyzna, z pomocą drugiego współlokatora i znajomych. Sami wnieśliśmy wszystkie gary, pudła, materace, biurko, łóżko z litego drewna etc. etc. Na wydyszane "może byś trochę pomógł" współlokator fuknął, że pobolewa go kolanko, strzelił focha i zamknął się w pokoju.


Akcja #2 - teleportujące się jedzenie

Niczym stereotypowa kobieta bardzo lubię siedzieć w kuchni i pichcić. ;) Mieliśmy więc taki układ, że cała nasza czwórka składa się na jedzenie, ja robię zakupy i gotuję dla wszystkich. Po jakimś czasie A. odciął się od wspólnego budżetu, ponieważ stwierdził, że za drogo wychodzi i sam będzie sobie gotował. Nie ma problemu, jeśli tak woli - wydzieliliśmy mu jego miejsce w lodówce i wszyscy byli szczęśliwi. Niestety, szczęście okazało się pozorne, ponieważ nagle magicznie zaczęły nam znikać jajka, masło, pieczywo, obiad zostawiony na drugi dzień... A. bez cienia skruchy się przyznał i mimo napomnień, kazań i ochrzanów, dalej zdarza mu się podbierać nam np. jajka.


Akcja #3 - przelała się spleśniała czara goryczy

Współlokator od początku ma ogromny problem z naczyniami. Już nie każę mu ich myć po sobie, nawet już nie każę mu ładować / wyładowywać zmywarki. Proszę tylko, żeby je wynosił ze swojego pokoju do kuchni, bo pokój zamyka, gdy wychodzi do pracy. Nic z tego, jak grochem o ścianę - w dalszym ciągu jeśli nagle skończyły się miski / talerze / sztućce / kubki, to wiedz, że są u A.

Wszystko jednak przebiła ostatnia sytuacja. Wyjeżdżaliśmy z moim mężczyzną do domu rodzinnego. Załadowałam zmywarkę, ale zostało jeszcze trochę miejsca, poprosiłam więc współlokatorów, żeby ją dopakowali i włączyli. Mój mężczyzna poprosił jeszcze naszego wspólnego znajomego, żeby przypomniał chłopakom i pojechaliśmy. Był to piątek.
W poniedziałek po południu wracamy, otwieramy zmywarkę, a tam radośnie zerkają na nas...KOLONIE PLEŚNI NA SZTUĆCACH! I to nie plamka czy dwie, z górnego "piętra" zwieszały się istne festony pleśni (zdjęcia: http://imgur.com/a/6Aw86#0)!

Pierwsza myśl - dzwonimy do kumpla-przypominacza, ten jednak mówi, że przypominał. No to lecimy do współlokatorów. Tłumaczenie? "Bo myśmy przez te cztery dni W OGÓLE nie wchodzili do kuchni!". O ile drugiemu współlokatorowi jestem w stanie uwierzyć (często nie ma go kilka dni pod rząd w domu), o tyle A. jawnie łgał, zwłaszcza, że na kuchence stał garnek z resztkami jego makaronu. Czekam, aż na uwagę o brud w toalecie odpowie, że przez tydzień nie korzystał...

Nie wiem już, co zrobić z tym człowiekiem, wszelkie próby zmuszenia go do pomocy w sprzątaniu spełzają na niczym. Próbowałam już nawet sposobu "mam to głęboko w czterech literach, żyj w syfie, aż kuchnia zacznie gnić", licząc na to, że brud go ruszy i posprząta... Okazało się to jednak tylko czczymi nadziejami, a historii z tym człowiekiem mam tyle, że mogłabym napisać książkę albo i dwie.

Jakieś rady od bardziej zaprawionych w bojach ze współlokatorami? :)

współlokator - zagęszczona esencja lenistwa

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (359)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…