Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63572

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak mówią ludzie z branży - nie zna życia ten, kto nie pracował w gastronomi.

Na barze stoi cennik: sama zupa =6zł, samo II danie =15zł, zestaw (zupa + drugie danie) =17zł. Do wyboru kilka zup i kilka II dań.

Sytuacja z dnia dzisiejszego. Podchodzi kobitka do baru i zamawia na wynos 3 zupy i 2 drugie dania. Jak łatwo policzyć, kasuję od pani cztery dyszki, podaję jedzenie i zajmuję się krzyżówką. W tym czasie kobitka otwiera opakowania, próbuje rosołku... i jak nie wrzaśnie!

K: Obrzydliwy! SAMO MAGGI! Ja tego dzieciom nie dam! Pani sobie spróbuje! Tego się jeść nie da!
I podtyka mi ten pojemnik z rosołem, który siorbała. Próbuję grzecznie wytłumaczyć że się nie zgadzam z jej opinią (dla sprawdzenia nalałam sobie tego rosołku) ale są gusta i guściki. Zaproponowałam inne zupki lub zwrot pieniędzy. Pani wybrała kasę. Toteż oddałam jej 10zł różnicy i pożegnałam się, cały czas wysłuchując jej narzekania na ten nieszczęsny rosół. Zdarza się - w tej branży to normalne, że coś komuś nie podejdzie. Ale, ale...

15 minut później, ta sama kobitka wpada mi na salę jak wściekły byk, stawia mokrzusieńką (lało) siatę z zamówieniem na barze i znowu podnosi larum.

K: Pani mnie coś oskubała! Ja zapłaciłam za zestawy a nie mam zup!
JA: Przecież oddałam pani pieniądze za te zupy, prawda?
K: Ale tu PISZE (!) że zupa po 6zł a pani mi oddała 10 za trzy zupy! 3 razy 6 to ile jest?! No ile?!

Wierzcie lub nie ale przez 10 minut (ku uciesze innych gości) ze stoickim spokojem tłumaczyłam kobicie, jak krowie na rowie, na pięć różnych sposobów dlaczego tyle i tyle co kosztuje. Nie dotarło.

K: To ja to oddaję i proszę mi zwrócić pieniądze!!! - krzyczy.
JA: Nie mogę zwrócić pieniędzy po tym jak wzięła pani jedzenie, poszła z nim gdzieś, a teraz chce oddać, bo się pani obraziła na cenę.

K (po chwili namysłu): ALE TO TEŻ JEST NIEDOBRE!
JA: Przecież Pani tego nie wie - odpowiadam, patrząc na zapakowane przeze mnie, nienaruszone danie.
K: KIEROWNIKA POPROSZĘ!
JA: Cały czas pani słucham.
K: JA NIE WIEM CZY PANI JEST KIEROWNIKIEM, DOKUMENTY PROSZĘ OKAZAĆ!
JA: Nie mam najmniejszego obowiązku się pani legitymować.
K: Ja zapłaciłam za zestawy i chcę do nich zupy!
JA: Dobrze, mogę dać inne zupy tylko będzie mi pani musiała dopłacić te 10 zł, które pani oddałam.
K: NIC DOPŁACAŁA NIE BĘDĘ, JA JUŻ PŁACIŁAM!

I wiecie co? Ta kłótnia trwała jakieś 20 minut. Tłumaczyłam ja, kucharka i kelnerka. Ba, nawet inni goście się wtrącili. Nie dotarło. Po przejściu na "ty", z akompaniamentem gróźb wizyt sanepidowskich i innego złorzeczenia, baba poszła.

Ach, te "obrzydliwe" kotlety jednak zabrała.

gastronomia

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (706)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…