O tym jak zostałam okrzyknięta wariatką i wysłana na leczenie do psychiatryka.
Jestem na drugim roku pielęgniarstwa. Niedawno zaczęłam sobie dorabiać sprzątając wagony. Praca jak każda inna w której zdarzają się lepsze i gorsze dni, lecz to co stało się dziś przebiło wszystko.
Wracałam ze sprzątniętego wagonu.
- Ej laska wyp*****laj stąd!
Krzyknął to facet, który stał sobie na wiadukcie nad torami, z tą różnicą że stał po drugiej stronie barierki trzymając się siatki centralnie nad trakcją kolejową. Zatkało mnie. Facet ewidentnie chciał popełnić samobójstwo.
- O k***a! Niech pan zejdzie stamtąd!
- Ch**a mi możesz zrobić.
- Proszę mnie posłuchać i proszę zejść.
- Won!!!
Dyskusja z nim nie miała sensu. Pobiegłam do brygadzistki, mówię jej o sytuacji. W tym czasie zaczęły mi lecieć łzy.
Komentarze niektórych koleżanek i kolegów z brygady:
- Co Cię to obchodzi.
- Zajmij się swoim życiem.
- Poj***na jakaś jesteś.
- Wariatka, przejmuje się jakimś naj***nym kolesiem.
- Pewnie jakiś ćpun, niech skacze, będzie po problemie.
- Idź dołącz do niego.
- Jeszcze będzie wyć nad wariatem idiotka.
Odpowiedziałam, a raczej krzyknęłam:
- Moje sumienie i zawód jaki wybrałam nie pozwala mi przejść obok tego obojętnie! - na co towarzystwo w śmiech...
Brygadzistka wysłała mojego kolegę by sprawdził to. Potwierdził i wtedy zadzwoniła po SOKistów a ja i kolega wróciliśmy do tego faceta, rozmawiamy, nakłaniamy go by zrezygnował ze skoku.
Facet bluzgając powoli wrócił na właściwą stronę barierki, wtedy zauważyłam, że spod czapki leci mu krew. Przyszli SOKiści i zajęli się nim. Odetchnęłam. Po tym wszystkim musiałam zapalić papierosa, mimo że nie palę...
Wychodząc z pracy jedna ze współpracownic powiedziała do mnie ze złością:
- Jesteś zadowolona? Jakiś wariat za nasze podatki będzie teraz się leczył. Zajmij się swoim życiem wariatko i i idź się leczyć na nogi bo na Twoją poj***ną główkę jest już za późno.
Druga dodała:
- Nie nadajesz się na pielęgniarkę bo tylko wyć potrafisz (poleciały mi może ze dwie łzy) zmień zawód.
Może i zbyt emocjonalnie do tego podeszłam ale pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Nie potrafię przejść obok ludzkiego cierpienia obojętnie, zawsze staram się pomóc w miarę swoich możliwości. Sama otarłam się o śmierć więc bardzo cenię życie ludzkie nie tylko swoje, rodziny i bliskich, ale też obcych ludzi. Nie wiem skąd w ludziach tyle zobojętnienia i złości, mimo to nie zniechęcam się i nawet jeśli ktoś będzie wyzywał mnie od najgorszych gdy będę udzielała pierwszej pomocy dla 'pijaka, ćpuna albo wariata' nie przestanę pomagać.
Jestem na drugim roku pielęgniarstwa. Niedawno zaczęłam sobie dorabiać sprzątając wagony. Praca jak każda inna w której zdarzają się lepsze i gorsze dni, lecz to co stało się dziś przebiło wszystko.
Wracałam ze sprzątniętego wagonu.
- Ej laska wyp*****laj stąd!
Krzyknął to facet, który stał sobie na wiadukcie nad torami, z tą różnicą że stał po drugiej stronie barierki trzymając się siatki centralnie nad trakcją kolejową. Zatkało mnie. Facet ewidentnie chciał popełnić samobójstwo.
- O k***a! Niech pan zejdzie stamtąd!
- Ch**a mi możesz zrobić.
- Proszę mnie posłuchać i proszę zejść.
- Won!!!
Dyskusja z nim nie miała sensu. Pobiegłam do brygadzistki, mówię jej o sytuacji. W tym czasie zaczęły mi lecieć łzy.
Komentarze niektórych koleżanek i kolegów z brygady:
- Co Cię to obchodzi.
- Zajmij się swoim życiem.
- Poj***na jakaś jesteś.
- Wariatka, przejmuje się jakimś naj***nym kolesiem.
- Pewnie jakiś ćpun, niech skacze, będzie po problemie.
- Idź dołącz do niego.
- Jeszcze będzie wyć nad wariatem idiotka.
Odpowiedziałam, a raczej krzyknęłam:
- Moje sumienie i zawód jaki wybrałam nie pozwala mi przejść obok tego obojętnie! - na co towarzystwo w śmiech...
Brygadzistka wysłała mojego kolegę by sprawdził to. Potwierdził i wtedy zadzwoniła po SOKistów a ja i kolega wróciliśmy do tego faceta, rozmawiamy, nakłaniamy go by zrezygnował ze skoku.
Facet bluzgając powoli wrócił na właściwą stronę barierki, wtedy zauważyłam, że spod czapki leci mu krew. Przyszli SOKiści i zajęli się nim. Odetchnęłam. Po tym wszystkim musiałam zapalić papierosa, mimo że nie palę...
Wychodząc z pracy jedna ze współpracownic powiedziała do mnie ze złością:
- Jesteś zadowolona? Jakiś wariat za nasze podatki będzie teraz się leczył. Zajmij się swoim życiem wariatko i i idź się leczyć na nogi bo na Twoją poj***ną główkę jest już za późno.
Druga dodała:
- Nie nadajesz się na pielęgniarkę bo tylko wyć potrafisz (poleciały mi może ze dwie łzy) zmień zawód.
Może i zbyt emocjonalnie do tego podeszłam ale pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Nie potrafię przejść obok ludzkiego cierpienia obojętnie, zawsze staram się pomóc w miarę swoich możliwości. Sama otarłam się o śmierć więc bardzo cenię życie ludzkie nie tylko swoje, rodziny i bliskich, ale też obcych ludzi. Nie wiem skąd w ludziach tyle zobojętnienia i złości, mimo to nie zniechęcam się i nawet jeśli ktoś będzie wyzywał mnie od najgorszych gdy będę udzielała pierwszej pomocy dla 'pijaka, ćpuna albo wariata' nie przestanę pomagać.
wagonowa 'rodzinka'
Ocena:
274
(866)
Komentarze