Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64907

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracując w warsztacie samochodowym, jak w każdej innej branży usługowej, można zapoznać się z najróżniejszymi typami ludzi, którzy nas odwiedzają. Sam samochód, trochę jak pies, w jakiś sposób interferuje z osobowością właściciela, ukazując różne ludzkie słabości, pasje i piekielności.
Pokusiłem się o spisanie różnych, czasem pojawiających się (nie zawsze piekielnych) typów Spaliniarzy. I Spaliniarek.

Typowy Janusz. Typowy Janusz zwraca się do mechaników per "ty", domaga się natychmiastowego wjazdu do warsztatu i sprawdzenia, co stuka i puka w jego aucie (Janusz prawie zawsze ma diesla). Po stwierdzeniu, co się zepsuło, Janusz wymaga szczegółowej listy potrzebnych części, które Janusz kupi przez internet, na giełdzie, albo znajomy mu załatwi. Kiedy części już przybędą, Janusz wraz ze szwagrem i kolegą Zdziśkiem wymienią sami "na garażu". Janusz w wersji ekstra (lub jak szwagier nie ma czasu) próbuje, jak szef nie widzi, umówić się "na garażu" z którymś z mechaników, by ten "zrobił mu" za flaszkę, lub inną niewygórowaną sumę pieniędzy.
Szef wyczuwa Januszów jak pies androidy, stosuje wtedy, zarezerwowaną na specjalne okazje broń: "diagnostyka przedserwisowa, 60zł".

Kobieta. Kiedy coś się dzieje z samochodem, kobieta przyjeżdża i mówi co się dzieje. My sprawdzamy. Dogadujemy szczegóły i naprawiamy co trzeba. Jeśli warsztat traktuje kobietę poważnie i nie naciąga na kasę, wykorzystując jej niewiedzę, kobieta staje się stałą klientką. Jeśli poziom usług jest odpowiedni, zaczynają przyjeżdżać koleżanki Kobiety.

Kobieta "Blondynka". W sumie nie wie, czemu przyjechała na warsztat. Chyba coś się dzieje, ale nie wie co. Albo facet jej kazał. Tylko doświadczenie mechaników, ich spostrzegawczość i wnikliwa diagnostyka może uratować Blondynkę i jej auto. W którym właśnie skończyły się hamulce, nie ma oleju w silniku, albo, co gorsza, olej jest, ale wlany do zbiorniczka retencyjnego układu chłodzenia. A`propos oleju. Jeśli załoga warsztatu ma choć odrobinę oleju w głowie, to ona wykonuje wszystkie manewry autem Blondynki w warsztacie i jego okolicy, zwłaszcza, jeśli stoją tam auta innych klientów...

Mężczyzna. Mężczyzna przyjeżdża, bo wie co się stało. Albo co się stanie. Mężczyzna ma już części, wie, co trzeba zrobić, jak, czym i gdzie. I za ile. Czasem rzeczywiście wie. Czasem przywiezione części pasują. Czasem to, co kazał zrobić pomaga. Bywa jednak całkiem często tak, że Szef wypowiada sakramentalną formułę: "a może tym razem my sprawdzimy, co się dzieje?". Albo "niech się pan nie denerwuje, odda pan sprzedającemu, to tylko przesyłka na pański koszt, a my za ten czas, żeby było szybciej, zamówimy pasującą część. W tej samej cenie, przywiozą nam ją za dwie godziny..."

Pan Darmoszka. Pan Darmoszka wcale nie jest biedny. Pan Darmoszka kupił, czasem bardzo drogi, samochód i uważa, że na tym inwestycje muszą się zakończyć. Auto ma jeździć i jeździć - za darmo. Perspektywa wydania choćby złotówki na części i naprawy jest dla Pana Darmoszki równie miła, jak pomysł usunięcia owłosienia łonowego za pomocą miotacza ognia. W świecie Pana Darmoszki istnieją tylko używane części z internetu, no ewentualnie te chińskie, zrobione z najtańszych otrąb ryżowych. On nie przyjmuje do wiadomości, że tłumika nie da się po raz dziesiąty pospawać. To olej się kiedyś wymienia? Te opony mają jeszcze 0,00001mm bieżnika i na pewno wytrzymają jeszcze co najmniej jeden sezon. I że niby dlaczego w naszym warsztacie nie zakładamy używanych klocków hamulcowych? Jak to niebezpieczne? Ktoś już ich używał i były dobre. Kiedy Pan Darmoszka płaci w kasie, ma taką minę, że wiemy to na pewno - jesteśmy złymi ludźmi.

Tuner. Tuner ma zazwyczaj najmocniejszą wersję silnikową danego modelu samochodu. Moc tę już dawno zwiększył. O swoim aucie wie wszystko. Zawsze przywozi swoje części, zazwyczaj bardzo drogie. Zawsze należy robić to, co każe. Można się od niego sporo nauczyć. Pieści nasze uszy słowami "przy 160 mam podsterowność", "niestabilne ciśnienie doładowania przy 5 tysiącach obrotów" albo "drgania przy hamowaniu z 200km/h". Tuner potrafi przyjechać, założyć super drogie tarcze hamulcowe i metaliczne klocki najlepszej firmy, następnie przegrzać je na Track Day`u w weekend i w następnym tygodniu z uśmiechem przyjechać założyć jeszcze droższe. Jak to mawia Guy Martin "Nie ma takiej rzeczy jak tanie ściganie". Otoczony szacunkiem i należycie dopieszczony Tuner staje się wizytówką firmy. Samochody Tunerów, jeśli akurat nie stoją na hali, parkujemy zawsze w widocznym miejscu.

"Tunningowiec". Tunningowiec zazwyczaj posiada kilku(nasto)-letni samochód klasy kompakt z niewielkim i ekonomicznym silnikiem, który kiedyś kupił jego dziadek. W rękach Tunningowca pojazd ten przechodzi metamorfozę i staje się bolidem z Szybkich i Wściekłych. Wnuczek katuje do niemożliwości Bogu ducha winne auto, które dziesięć lat temu zwyciężyło w klasie "ekono" Tygodnika Działkowca. Nalepki "Tunning", "Sport", "Rally" oraz napojów energetycznych z daleka informują innych frajerów na drodze, że nie ma żartów. Przyciemniane szyby, tylne lampy i niebieskie diodki są niezbędne przy prędkościach powyżej 300km/kwartał. Bodykit trzymający się na klej, zipy i słowo honoru budzi zrozumiałą zazdrość innych Tunningowców. Każdy Tunningowiec wie, że nic tak nie zwiększa osiągów pojazdu oraz prestiżu właściciela, jak średnica rury wydechowej. Z tego oto powodu auto Tunningowca posiada wiadrowydech o średnicy większej, niż średnica butli gazowej w bagażniku. Wydech ten zapewnia akustyczne tsunami, porównywalne z pierdzeniem Godzilli. "Tunningowcy" na warsztacie są równie lubiani jak granaty z wyciągniętą zawleczką. Ich pojazdy zazwyczaj są ofiarami licznych przeróbek prosto z forum w necie. Nic już nie da się normalnie zrobić, a dotykanie misternie posklecanych na drut i taśmę klejącą patentów dostarcza emocji, które znają saperzy.

Maniak. Maniak, ogarnięty swą manią posiada irracjonalny samochód. Bez sensu, niepraktyczny, nieekonomiczny. Stary. Nie ma do niego części. Nie ma instrukcji. Konstruktor maniakalnego pojazdu zazwyczaj też był maniakiem i zadbał, żeby jego mechanizmy działały w sposób inny niż w normalnych autach. Taki pojazd w końcu znajduje swego pana. Niczym Jin i Jang stają się swoim dopełnieniem. Maniak zaczyna odyseję po warsztatach, starając się naprawić, poprawić, odrestaurować obiekt swej obsesji.
Większość warsztatów spławia Maniaków. Szybciej i wygodniej zmienić klocki, tłumik i rozrząd w popularnych do bólu autach, niż doktoryzować się nad ikoną motoryzacji lat 70`tych. Są też warsztaty, które dobrze wiedzą, że Maniak chętnie zapłaci za poświęcony czas, pod warunkiem, że coś zostanie naprawione "nareszcie", lub zwyczajnie "dobrze". Nic tak nie koi skołatanego serca Maniaka jak słowa "możemy to dorobić" i "to się da zregenerować".

warsztat samochody usługi klient

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 929 (1025)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…