Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali fascynacji biegami narciarskimi i Justyną Kowalczyk, wraz z rodzicielką zdecydowałyśmy się spróbować tej dyscypliny sportu. Spodobało się, więc oczywista myśl: kupić własne narty biegowe. Po dwóch latach udało się, mamy własny sprzęt.

Tato również zaraził się bakcylem, więc od jakiegoś czasu biegamy rodzinnie, głównie w Jakuszycach w Szklarskiej Porębie. Gdzie tu piekielność? Ładne widoki, ruch na świeżym powietrzu, pewnie nie jest tak strasznie, co nie? Otóż problem leży w zachowaniu innych użytkowników tras biegowych i nie chodzi mi o wywracających się narciarzy (wiadomo, ktoś, komu pierwszy raz przyczepi się do nóg prawie dwumetrowe deski i da dłuuugaśne kijki po prostu musi się kilka razy wywrócić - nie ma bata), ale o ludzi spoza tak zwanego światka narciarskiego. Na przykład spacerowicze. No bo po co iść gdzieś daleko na spacer, skoro pod nosem są takie ładne trasy. To nic, że idąc piechotą zniszczę tory - przecież to żaden problem. A skoro już jestem na spacerze, to przydałoby się wyprowadzić pieska, niech się maleństwo wybiega.

Problem leży w tym, gdy to "maleństwo" wybiegnie bez smyczy na skrzyżowanie dwóch często używanych tras biegowych, na dodatek tras dość stromych, więc biegacze osiągają tam znaczne (przynajmniej jak na biegi) prędkości. Wystarczy dodać do tego mało doświadczonych biegaczy, którzy ucząc się "obsługi" nart mają problemy z hamowaniem i kraksa gotowa. No i oczywiście zdarzają się niespodzianki w przypadku żółtego i brązowego śniegu, no ale kto by się tym przejmował? Skoro trasy nie są płatne, to znaczy, że można na nich robić co tylko się chce. Empatia w społeczeństwie leży i kwiczy.

Jakuszyce trasy biegowe

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 274 (358)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…