Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65082

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielne podejście ludzi do studiów.

Nie będzie to typowa historia studencka. Nie znajdziecie w niej wrednych Pań z dziekanatu, uporczywych profesorów czy wielkich przebojów z akademikiem czy stancją.

Znajdziecie natomiast spojrzenie z mojej perspektywy na podejście sporego odsetku naszego społeczeństwa do studiowania i ogólnie uczenia się.

Główne studia skończyłem już dość dawno temu ale zachciało mi się zrobić do tego drugi kierunek. Nie potrzebowałem go zawodowo, mam dobrze płatną pracę, nikt mnie do pójścia nań nie zmuszał. Po prostu przedmiot studiów mnie interesuje.

Z racji wieku i pełnoetatowej pracy padło oczywiście na studia zaoczne, zapisałem się zatem - wszystko ładnie, przyjęty, wpłacam czesne i idę na rozpoczęcie roku na początku października.

Jestem na tym rozpoczęciu, profesor czyta z kartki przemówienie, gadka szmatka - norma. Chcę zapoznać się nieco z moją grupą, przełamać lody - no wiadomo o co chodzi. I tutaj nastąpiło pierwsze uderzenie lodowatej wody - ludzie z reguły młodzi (19-23 lata) już na samym starcie wykazują kompletne olewactwo wobec studiów, mówią ,że nie zamierzają się uczyć i najpewniej wylecą (to czemu ku*wa w ogóle tu przyszli i na dokładkę wywalili 3000 złotych na czesne!!!) i ogólnie to mają w nosie studia, wykładowców i całą resztę. Nie były to odosobnione czarne owce tylko jakieś 30-40% grupy, z którą usiłowałem trochę na luzie porozmawiać.

Z czasem wcale lepiej nie było - na zajęciach może 20% pojawia się regularnie i uważa, reszta - gra na telefonach / laptopach, słucha muzyki, rozmawia o pierdołach, kacuje po imprezie - rzeczy, które z powodzeniem można robić w domu i nawet tam jest z tym wygodniej niż na auli z twardymi drewnianymi stołkami. Ci nieco mądrzejsi (tj. ci którzy zrozumieli że w domu jest wygodniej) w ogóle nie przychodzą na zajęcia, pojawiają się tylko na sesji zaliczeniowej - oczywiście oblewają X terminów z rzędu i lecą skamleć do profesora o jeszcze jeden. Na zajęciach ćwiczeniowych do tablicy chodzą w kółko te same 2-3 osoby (ze mną włącznie), reszta woli oberwać minusa za nieprzygotowanie niż podejść i chociażby spróbować to cholerne zadanie zrobić. Ćwiczeniowiec jeszcze nigdy nie wstawił nikomu minusa czy pały za to że nie umiał czegoś przy tablicy rozwiązać. Nie umiał - ale na studiach jest po to, żeby się nauczyć, a skoro nie oponował przy wezwaniu to się go nie kara. Nie. Ci ludzie wolą oberwać karą niż podejść i się nauczyć.

Domyślam się czym taki stan rzeczy jest spowodowany: ludziom od małego tłucze się do łba, że na studia TRZEBA iść. Rodzice każą, otoczenie każe, wszyscy WYMAGAJĄ od tych osób pójścia na te studia, mimo że ta osoba wcale tam nie chce iść i okazuje to od samego początku. I kij z tym, że ci ludzie mają ponad 20 lat każdy, zamiast samemu zdecydować co tak naprawdę chcą to wolą ślepo słuchać rodziców / kolegów / kogo tam jeszcze, tracąc przy tym kupę czasu i kasy (choć kasę pewnie łożą rodzice więc ten aspekt mają w nosie).

Otóż nie. Na studia nie TRZEBA iść. Nikt nikogo nie zmusza (w sensie prawnym) do ich podjęcia. Przez takie osoby jak te opisane powyżej (a raczej ich ilość) studiowanie staje się problematyczne także i dla mnie. Bo o ile zajęcia indywidualne sam opanuję i zdam na bdb, o tyle niektóre rzeczy wymagają dobrania się w kilkuosobowe sekcje. A z tym bywa problem, nieraz naprawdę spory. Nie zamierzam też robić za murzyna, co piątki tym leserom na srebrnej tacy przyniesie, podczas kiedy oni będą odkacowywali piątą imprezę tego miesiąca.

To się musi zmienić. Skończmy z tym wmuszaniem studiów każdemu. Niech idą ludzie tacy jak ja - bo chcą się tego nauczyć. Tym bardziej że kierunek tychże nie był jakiś szczególnie oblegany - myślałem że dzięki temu uniknę tego, na co narzeka obecnie większość uczelni. O jakże się myliłem... niestety.

astronomia i fizyka galaktyk

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 380 (464)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…