Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65100

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy wyobrażacie sobie, że można nie kochać własnego dziecka?
To nadal temat tabu wśród matek, ale patrząc na fora to tych kobiet jest coraz więcej. Chciałabym wam trochę przybliżyć ten temat.

Moja mama pochodzi z wielodzietnej rodziny mieszkającej na wsi w pobliżu Wrocławia. Była najstarsza z rodzeństwa, co oznaczało opiekę nad młodszymi dziećmi, z których każde miało innego tatusia. Patrząc na nią z tej perspektywy, mogę zrozumieć dlaczego nie lubi dzieci. Mając 18 lat wyjechała ze swojej wsi do miasta szukać lepszego życia. Spotkała mojego ojca, faceta starszego od niej o 11 lat, z którym niestety bardzo szybko zaszła w ciążę. Mogę sobie tylko wyobrazić jej szok kiedy odbierała wyniki badań.

Fakt, mogła się lepiej zabezpieczyć przed ciążą, ale co się stało to się nie odstanie. W szpitalu nie zostawiła mnie tylko ze względu na rodzinę ojca, no i samego ojca również. Nie kochała mnie to pewne i nie kocha nadal. Nigdy mnie nie przytuliła, ani nie powiedziała chociaż ciepłego słowa pod moim adresem. Byłam zadbana, najedzona i miałam wszystko co powinno mieć dziecko poza matczyną miłością. Cały czas żyłam w przeświadczeniu, że jestem jej kulą u nogi zwłaszcza, że mój ojciec okazał się zwykłym alkoholikiem, od którego moja matka nie mogła się przeze mnie uwolnić. Odetchnęła z ulgą kiedy umarł. Jednak nadal byłam ja 10-letnia dziewczynka, którą trzeba ze sobą gdzieś zabrać, a nie zaczynać życie od nowa. To był dla niej cios w plecy, po którym praktycznie przestała się do mnie odzywać, no chyba że musiała. Znalazła sobie młodszego faceta z własnym mieszkaniem, który mnie „tolerował”. Ale zaś lubił zajrzeć do kieliszka. Mając 16 lat uciekałam z domu na całe tygodnie, a moja matka nawet nie pytała gdzie byłam, nie zgłaszała na policję, nie robiła kompletnie nic. Wracałam pijana i naćpana po dyskotekach, a jej to nie obchodziło. Kiedy skończyłam 18 lat, wyprowadziłam się do chłopaka to jej ulżyło i prawie nie utrzymywała ze mną kontaktów.

Przysięgłam sobie, że ja nie będę mieć dzieci choćby nie wiem co. Mój już wtedy narzeczony w pełni mnie popierał, ponieważ tak jak ja nie przepadał za dziećmi. Żeby uniknąć niechcianej ciąży miałam założoną spiralę. Niestety stało się coś czego bałam się najbardziej. Podczas wizyty kontrolnej u ginekologa okazało się, że jestem w ciąży i to w trzecim miesiącu. Nie zauważyłam niczego, gdyż nadal miałam okres. Załamałam się. Zadzwoniłam do narzeczonego i powiedziałam mu co się dowiedziałam. Był w szoku, od razu się rozłączył.

Do domu przyszedł pijany, pytał czy będziemy usuwać czy oddamy w szpitalu. Razem uzgodniliśmy ,że po prostu zostawimy dziecko i będziemy żyć jakby nigdy go nie było, bo skrobanki raczej już żaden ginekolog się nie podejmie. Był to dokładnie 15 tydzień ciąży pamiętam jak dziś wydruk USG. O ciąży dowiedziała się jego rodzina i nachodziła nas dzień w dzień żeby namówić nas do zmiany zdania. Pierwszy pękł mój facet, potem ja trochę zmiękłam i postanowiliśmy chociaż spróbować być rodziną.

Pracowałam prawie do końca ciąży licząc, że może mi się jednak uda nie donosić ciąży, ale mój syn urodził się w terminie. Zdrowy i duży, miał ponad cztery kilo i rodziłam go jakieś 12 godzin. Kiedy położna położyła mi go na brzuchu, poczułam obrzydzenie. Był paskudny, taki brzydki i pomarszczony. Kiedy podawali mi go do karmienia powiedziałam że na pewno nie przyłożę go do piersi. Od początku jadł z butelki. Pamiętam że prawie nie płakał jak był niemowlakiem. W domu czekało na niego tylko łóżeczko i z dwa ciuszki, które dostałam w prezencie od koleżanki. Mój facet nawet nie chciał brać go na ręce, więc ja go karmiłam i przebierałam. Kupiliśmy wózek i inne niezbędne rzeczy, a czas leciał.

Młody miał prawie pół roku. a ja nie umiałam się do niego przekonać. Jak płakał po karmieniu to się na niego darłam że jest przebrany i nakarmiony, więc powinien się zamknąć. Nie umiem go kochać, ale za każdym razem kiedy decyduje się go oddać, rodzinka faceta znajduje milion powodów dlaczego nie mam tego robić. A to wstyd przed sąsiadami, a to daj sobie czas zobaczysz, a to a tamto. Czasem mi go szkoda jak wyciąga ręce bo chciałby po prostu na rączki, ale ja nie umiem go wziąć od tak. Teraz ma trzy lata i wszystko o czym może marzyć dzieciak w jego wieku. Poza miłością rodziców. Czasem ojciec usiądzie i się z nim chwile pobawi. Żałuję, że będzie miał tak okropne życie jak ja, że go nie oddałam albo że w ogóle się urodził. Historia zatoczyła koło.

macierzyństwo

Skomentuj (132) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (1211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…