Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65926

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cztery lata temu w środku lata wracałam z chłopakiem z wyjazdu. Zaprosiła nas moja rodzina z Niemiec, a że byliśmy młodzi i nie było nas stać na inny daleki wypad, chętnie skorzystaliśmy. Pobyt upłynął bardzo miło, ale tydzień minął i czas było wracać do domu, miasta sąsiadującego z Katowicami. Przy przekraczaniu granicy koło Zgorzelca dzwoni telefon.

Okazuje sie że rodzicom chłopaka, dziś również kończącym urlop, zepsuł się samochód. Szczegóły nieznane, coś z akumulatorem. Jest późne popłudnie, a następnego dnia wolne od pracy święto kościelne. Rodzice zadzwonili po assistance (AC opłacone), zabrała ich laweta. Okazuje się, że nie zawiezie ich ona do domu na Górny Śląsk, a zostawi po przejechaniu 100 km (auto padło po niecałej godzinie drogi znad Bałtyku). Czego oczekują rodzice? Że weźmiemy ich na hol. Chcą żeby holować ich około 450 km, mniejszym samochodem. Nie chce się nam, zwłaszcza, że mamy do nich grubo ponad 500 km.

W końcu jednak decydujemy się im pomóc. Nie powinno się zostawiać tak bliskiej rodziny w potrzebie. Zresztą facet z 50-ką na karku chyba wie o co prosi, widocznie nic innego zrobić nie można. Kiedy zmieniamy trasę powoli się ściemnia. Po nich przyjeżdżamy późnym wieczorem. Na przywitanie oferowana jest nam, tfu, chłopakowi - kierowcy, kawa. Ale nie na stacji benzynowej, tylko czarna kawa bez cukru z termosu. Chłopak takiej nie cierpi, bierze dwa łyki na orzeźwienie, podpinamy hol i w drogę. Po bardzo męczącej nocy, podczas której jakieś 7 razy robiliśmy postoje by ładować ich akumulator, dojeżdżamy na Śląsk. W holowanym samochodzie akumulator zupełnie wysiadł, już nawet światła nie działają. Ale przynajmniej zrobiło się widno.

Ostatnie parędziesiąt km przez miasto jechaliśmy prawie dwie godziny. Strasznie frustrujące, ale w końcu w domu. Podziękowali, ale nie zająknęli się na temat paliwa. Po paru dniach pada pytanie, co z pieniędzmi za benzynę. Rodzice oddają nam za kupioną linkę holowniczą (którą od nas zabierają), ale nie zamierzają oddać za benzynę. Co z tego, że oszczędzaliśmy na swoich wakacjach na meble, remont.

Ostatecznie obrażają się na nas, ponieważ nie pożyczyliśmy im samochodu na zakupy, wiedząc, że ich się popsuł. Na uwagę, że nie mówili, że potrzebują pożyczyć samochód, odpowiedź, że trzeba się było domyślić. Tutaj wyjaśniam: do dwóch popularnych marketów na B. i L. mają 300 m. Po drodze lokalny ryneczek i masę innych sklepików. Powtarzanie przez nich, że chłopak jest "złym synem", nie wzięło się przecież znikąd.

tradycyjna śląska rodzina

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (668)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…