Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skąpstwo, skąpstwem, ale czasami ludzie przesadzają.

Mieszkam na stancji z 4 dziewczynami, nie znałyśmy się wcześniej, ale dogadywać się jakoś trzeba. Kiedy wszystkie się już wprowadziłyśmy i "zadomowiłyśmy", zrobiłyśmy zebranie wszystkich lokatorek przy herbatce i ustaliłyśmy kilka spraw, coby nam się lepiej wspólnie mieszkało. Jedną z tych spraw było to, że warto mieć trochę rzeczy wspólnych, bo bez sensu, żeby każda chodziła do toalety z własnym papierem, albo żeby koło zlewu stało 5 różnych płynów do mycia naczyń. Po przedyskutowaniu zgodnie stwierdziłyśmy, że do w/w rzeczy należeć będą m.in: papier toaletowy, ręczniki papierowe, płyn do mycia naczyń, płyn do mycia szyb, płyn "uniwersalny", płyn do toalet, mydło w płynie, worki do odkurzacza i herbata.

(Chciałabym tu jeszcze raz zaznaczyć, że listę tą, opracowałyśmy wszystkie razem, wszystkie 5 osób się na nią zgodziło bez zastrzeżeń).

Jeszcze tego samego wieczoru, zamówiłyśmy wszystkie rzeczy z listy przez sklep internetowy z dowozem do domu (żadna z nas nie ma samochodu, a takie rzeczy jak papier, ręczniki, płyn do mycia naczyń i zapasy mydła w płynie zamówiłyśmy w ilościach hurtowych). Ja zapłaciłam za zakupy z własnej kieszeni, a dziewczyny po dostawie miały mi oddać pieniądze (czasami gdy brakuje artykułu, po prostu go nie przywożą, więc wolałyśmy poczekać na ostateczny rachunek).

Kiedy nasze zakupy zawitały w całości na stancji, szybkie przekalkulowanie dało informację, że zrzuta wychodzi na oszałamiającą kwotę 22,65zł od osoby, za zakupy, które wystarczyły nam na 4 miesiące z kawałkiem. Wszystkie lokatorki oddały mi pieniądze od razu, tylko K powiedziała, że nie ma przy sobie tylu, jutro pójdzie do bankomatu. OK, żaden problem. Jednak pieniędzy nie ujrzałam na drugi dzień, w kolejnych też nie.

Po około tygodniu upomniałam się o nie i wtedy K oznajmiła mi, że "ona sobie to wszystko przemyślała - nie da mi tylu pieniędzy, za te zakupy, bo to bez sensu żeby wszystko było wspólne i żeby każdy płacił po tyle samo". A dlaczego? Już wyjaśniam (za słowami koleżanki K):

- Płyn do mycia naczyń - ona ma tylko 2 talerze, 1 kubek, 1 łyżkę, 1 widelec, 2 noże, 1 garnek i 1 patelnię, i ona będzie tylko to myła, a też nie często, bo ona je głównie kanapki więc to się równa 1 talerz i 1 nóż. A my mamy dużo więcej naczyń niż ona i zauważyła, że często gotujemy i smażymy, więc zmywamy więcej.

- Papier toaletowy - z rozmów wynikło, że nie będziemy zbyt często jeździć do domu, a ona ma wolne piątki, a w poniedziałek dopiero na 16.30, więc od czwartku wieczorem lub piątku rano, do połowy poniedziałku jej nie będzie, więc nie będzie korzystała z papieru. Potem pojawił się jeszcze wątek tego, że do nas czasami przychodzą znajomi, którzy korzystają z toalety!

- Ręczniki papierowe - a na co to komu w ogóle?

- Mydło w płynie - ona ma swój żel pod prysznic, nie będzie z mydła korzystała.

- Płyn do toalet - u niej w domu, z czegoś takiego się nie korzysta, to dlaczego niby na stancji mamy tego używać?

- Worki do odkurzacza - ona nie będzie odkurzała u siebie w pokoju, więc na to się na pewno nie złoży (nic to, że ma mały dywanik, który trzepie w kuchni albo korytarzu i trzeba to potem i tak odkurzyć).

- Płyn do mycia szyb - ona okien nie myje, a jak już to wodą z octem. Na moją odpowiedź, że w mieszkaniu są 3 duże lustra "ogólnodostępne" i je też trzeba myć odpowiedziała, że w korytarzu jest ciemno i nie widać, że lustra są brudne.

- Herbata - ona to w sumie herbaty nie pija, chyba że owocową, a ta jest zwykła, więc składka na nią całkowicie odpada.

Jedynie do płynu "uniwersalnego" się nie doczepiła.

No i z jej kalkulacji wyszło, że może mi oddać maksymalnie 10 zł, ew. będzie zapisywała ile czego zużyła i kiedy te rzeczy się skończą, to podliczy (jak? Do tej pory nie wiem) ile powinna mi oddać. Na pytanie, dlaczego nie powiedziała tych wszystkich rzeczy, na "zebraniu", nie potrafiła odpowiedzieć. Powiedziałam jej, że sama jest sobie winna i było się odzywać z takimi postulatami wcześniej, i skoro się na to zgodziła to ma zapłacić. Z żalem i fochem zapłaciła, ale od tamtej pory, kiedy robimy "zrzutkowe" zakupy (opisana sytuacja miała miejsce w połowie października), przychodzi i przypomina, że "ona ma już swoje i dorzucała się nie będzie".

A ja ciągle się zastanawiam, jak skąpym trzeba być, żeby kalkulować ile zużywa się płynu do mycia naczyń?

studencka_stancja

Skomentuj (72) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (618)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…