Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66031

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/38314 przypomniała mi nasze przeboje z teściową.

Nasza córka jest alergiczką. Pyłki, sierść, kurz to tylko wierzchołek góry lodowej. Najgorsze są alergie pokarmowe, przez które mała kaszle i się dusi. Na czele stoi, tak w polskich produktach uwielbiany, glutaminian sodu i jego koledzy. Z tego powodu bardzo zwracamy uwagę co dajemy córce do jedzenia. Gotujemy tylko ze sprawdzonych produktów, nie dajemy jej słodyczy (piekę małej ciasta, robię domowy kisiel, itp.). Gdy mała dostanie coś słodkiego wie, że musi najpierw przyjść do rodziców przeczytać skład, czy nie ma zakazanych elementów. Rodzina oczywiście o wszystkim wie. Rozmawialiśmy, straszyliśmy (konsekwencjami dla córki), tłumaczyliśmy czego nie wolno, uczulaliśmy na problem, robiliśmy listę zakazanych produktów (np. gotowe mieszanki przypraw). Niestety do jednej osoby nie trafiło.

Sytuacja I.
Pojechaliśmy do babci na wieś, wychodzimy na chwilę z mężem do szwagra, jak wracamy przybiega córka i mówi, że babcia dała jej kanapkę z ketchupem. Pytam czy zjadła, bo przecież wie, że tego jej nie wolno, na co mała odpowiada, że mówiła babci, ale ona odpowiedziała "tylko jedną, nic ci nie będzie". Konfrontacja, babcia się przyznaje, mówi, że przecież nic jej nie jest, że przesadzamy.

Sytuacja II.
Obiad. Na stole stoi talerz z pięknie wyglądającymi kotletami, dziwnie jednak pachnącymi przyprawą do gyrosa. Pytam, babcia idzie w zaparte, że oczywiście nic zakazanego nie dodawała. Próbuję (sama lubię te przyprawy, przez wzgląd na córkę zaprzestaliśmy używania ich, ale smak i zapach znam) i niestety jestem pewna co czuję. Wreszcie babcia się przyznaje, bo miało być smacznie. Córka nieszczęśliwa, bo nie może zjeść pysznego obiadu, robię nam na szybko naleśniki w kuchni. Jemy naleśniki razem z mężem i córką - babcia obrażona, że robimy aferę (nie chcieliśmy żeby córka była jedyną wykluczoną z obiadu, tym bardziej, że bardzo lubi takie kotlety).

Sytuacja III.
Kupowanie lodów / słodyczy, dawanie dziecku z zastrzeżeniem, żeby nie mówiła mamie.

Sytuacja IV ostatnia.
Na ostatniej wizycie u babci córka poprosiła ją o rosołek. Babcia się ucieszyła, bo uwielbia uszczęśliwiać wnuczkę, zaszlachtowała kurę, nawrzucała warzyw, zrobiła własny makaron - cud miód... już się wszyscy cieszyliśmy na wiejski rosołek, gdy szwagier nas zawołał na chwilkę i zostawiliśmy babcię samą. Gdy wróciliśmy córka była jakaś dziwna, tuliła się. Za chwilę zaczęła pokasływać, ale że była troszeczkę przeziębiona, nie zareagowaliśmy od razu. Jednak jej stan pogarszał się szybko. Dusiła się, nie mogła nic powiedzieć, wymiotowała. Babcia nie pisnęła słowem. Daliśmy jej co mieliśmy na alergię w nagłych wypadkach i migiem na SOR (20 km). W szpitalu mała dostała zastrzyk sterydowy, porobili jej badania i puścili do domu. A w domu zastaliśmy zapłakaną i przestraszoną babcię. Powiedziała, że dodała wegety do rosołu, ale tylko trochę, żeby wnuczce smakowało. Trzeba przyznać, że nie tylko smakowało, ale porządnie odbiło się czkawką.

Córka nadal lubi rosołek, ale chwilowo je tylko ten od mamusi. Od babci długi czas nic nie zje...

babcia

Skomentuj (97) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (887)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…