Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66381

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie sądowe... od drugiej strony.

Z szeroko pojętym wymiarem sprawiedliwości związana jestem od prawie 10 lat, czyli od początku studiów. W tym czasie przeszłam praktycznie przez wszystkie wydziały sądów, na różnych szczeblach kariery od sekretarki, przez aplikantkę, po orzecznika. Nie
jedną piekielność widziałam, czy to ze strony "petentów", czy pracowników oraz wszechobecnego "systemu".
Opowieściami mogłabym zapełnić książkę, dlatego w razie waszego pozytywnego odbioru chętnie będę zamieszczać je tematycznie, bez nazwisk i zbyt wielu szczegółów.

Na pierwszy ogień idą: POZWY O SZKODY MORALNE,
(cokolwiek miałoby to znaczyć).

Może się łudzę, ale dla mnie kwestia zadośćuczynienia wiąże się z istnieniem realnej szkody, zwykle tej związanej z ciężkimi przeżyciami i pewną psychiczną traumą. Dla odmiany odszkodowanie stanowi nieco inną kategorię roszczenia, obejmującą najczęściej wymierne koszty powstałych szkód takie jak rachunki lekarskie, specjalistyczny sprzęt medyczny itp. Nie brakuje jednak ludzi, którzy cynicznie usiłują wykorzystać aparat państwowy by zarobić, bazując na tym nieostrym określeniu. Osobiście drażni mnie nadużywanie przez ludzi zwracających się do sądu sformułowania "straty moralne", podczas gdy za tymi prawdziwymi roszczeniami stoją drastyczne skutki wypadków komunikacyjnych, błędów lekarskich, pomyłek wymiaru sprawiedliwości lub lata brutalnego znęcania się - ludzkie tragedie.

A oto pięć topowych wątpliwych spraw o szkody moralne, z którymi zetknęłam się w trakcie wykonywania mojej pracy.
Oceńcie sami stopień piekielności:

1. Pani zrobiła sobie tipsy za oszałamiającą kwotę 200 zł. Pamiętam do dzisiaj zdjęcie różowych, kilkucentymetrowych szponów z przyklejanymi perełkami, brokatem i kształtem srebrnego jednorożca. Pani się zachwycała, ale jej facet już nie. Szczęśliwa para rozstała się po dość intensywnej kłótni, której przebieg został przez panią odtworzony na potrzeby pozwu
w piśmie procesowym, gdzie pozwała właścicielkę salonu na kwotę 10.000 zł za cyt. "traumę spowodowaną rozpadem wieloletniego związku w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej OPERACJI upiększania paznokci". Tak, Pani posłużyła się słowem OPERACJA.
Sprawa skończyła się, zanim się zaczęła - nie chciało się powódce uiścić opłaty od pozwu.

2. Podobna historia - zakup pierścionka zaręczynowego, który nie spodobał się wybrance. Niedoszła narzeczona powiedziała bardzo dobitnie "NIE" w nieco dramatycznych okolicznościach, wyrzucając pierścionek do rzeki. Wobec powyższego, odrzucony chłopak domagał się zadośćuczynienia od jubilera w kwocie równej wartości pierścionka. Podstawa - w zasadzie żadnej.
Pan wiedział, że chce zwrotu pieniędzy, ale nie bardzo wiedział jak ubrać to w słowa. Ostatecznie stwierdził, że jego cierpienie to wina ekspedientki, która mu poradziła zakup tego, a nie innego pierścionka. Tu, co ciekawe doszło do ugody pomiędzy stronami.

3. Cała seria - pozwy osób osadzonych w zakładach karnych. I to jakie, jak coś robić to z rozmachem - od 50.000 zł do nawet 1 mln złotych. Przyczyny są różnorakie (za mała powierzchnia na osadzonego, za słaba opieka zdrowotna, grzyb na ścianie, brak wegetariańskiego menu, zapach papierosów itp). Niektórzy chyba mylą pobyt w więzieniu z wakacjami. Piszą bo się nudzą, bo może uda się coś ugrać, bo może Trybunał w Strasburgu coś poradzi, bo kumplowi z celi obok coś kiedyś dali.
W rzeczywistości 90% takich pozwów jest odrzucana z przyczyn formalnych, znaczna część jest oddalana, a te zwycięskie obejmują znacznie mniejsze kwoty niż te żądane i oparte są często na nieco odrealnionym orzecznictwie sądownictwa europejskiego, gdzie każdy więzień powinien mieć swojego Xboxa w celi z widokiem na morze. Sorry, wyłazi ze mnie cynik, ale ilość tych pozwów jest zastraszająca i nic tak nie psuje humoru, jak osoba skazana za znęcanie się nad rodziną, narzekająca że jest źle traktowana.

4. Młody chłopak uzależniony od dopalaczy zatruł się kupionym w aptece preparatem na kaszel. Pewnie znacie te przypadki, gdy leki bez recepty mają wywołać odpowiedni stan odurzenia. On zażył w tym celu całe opakowanie. Po płukaniu żołądka, matka chłopaka pozwała aptekę o sprzedaż jej synkowi tego leku. Stratę wyceniła na bardzo konkretną kilkutysięczną kwotę, argumentując, że to cena nowego samochodu dla syna, który cyt. "powinien chyba coś z tego mieć".

5. Mój faworyt. Byłam przy sprawie karnej, cywilną znam tylko z opowieści. Jakieś 5 lat temu Pani zatrzymała się swoim samochodem osobowym na poboczu, by po chwili jej samochód został dosłownie zgnieciony przez masywną ciężarówkę, kierowaną przez Pana, który za kierownicą zasnął. Poszkodowana ledwo to przeżyła, prawie rok przechodziła rehabilitację, nie wsiadała już do samochodu. Słowem trauma na całe życie. Stawiała się jednak na sprawę karną, bez żadnej postawy roszczeniowej, cicha, spokojna, z gigantycznymi bliznami na twarzy. Nie domagała się surowego ukarania sprawcy.
Sprawa karna zakończyła się uznaniem jednoznacznej winy kierującego ciężarówką i karą obejmującą także zadośćuczynienie dla pokrzywdzonej.

Dwa lata później poszkodowana została pozwana przez kierowcę ciężarówki o kwotę prawie 100.000 zł za straty moralne. Pan bowiem uznał, że wypadek bardzo niekorzystnie wpłynął na jego życie - stracił pracę i prawo jazdy, zostawiła go żona, nie mówiąc już o stresującej sprawie karnej oraz niezbędnych wydatkach jakie poniósł w związku z tym zdarzeniem. Jak to sobie Pan wszystko podsumował wyszło mu więcej niż miał zapłacić pokrzywdzonej w ramach wyroku karnego. I koronny argument- "gdyby nie zatrzymała się na poboczu to bym na nią nie wpadł" i mój ulubiony cytat przekazany mi po rozprawie przez koleżankę, protokołującą rozprawę "ta Pani to chociaż sobie życie ułożyła, a ja tyle straciłem, że wolałbym być chyba na jej miejscu".

Jeśli chcecie, inną serię sądowych opowieści chętnie je opiszę.

sąd

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1160 (1242)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…