Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66439

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając o wynajmowaniu pokoju, stancji itp., przypomniała mi się moja historia.

Lat temu 5 znalazłam pracę w mieście oddalonym od mojej miejscowości o jakieś 50 km, z związku z czym postanowiłam wynająć pokój, coby na dojazdy czasu i kasy nie tracić. Pokoje znalazłam dwa.

Pierwszy. W bloku, malutki, ciasny, u starszej Pani. Meble wczesne rokokoko. No ale tani i do pracy blisko. I co?
- A pani pracuje czy uczy się?
- Praca. Piątek, świątek i niedziela.
- A to nie, ja chcę uczennicę, żeby na weekendy wyjeżdżała.
Ok, spoko, ale mogła o tym w ogłoszeniu wspomnieć.

No nic, pokój nr. 2.
Duży dom, bliźniak, jedna część zamieszkana przez właścicieli, druga na wynajem, parter i piętro. Wszystko ładnie, zaklepane, na cały dom tylko ja i student. No to git. I tu się zaczyna.

Był to listopad, zimno się zrobiło, ale ogrzewania niet, bo "coś nam się w ustawieniach poprzestawiało". Zakaz dogrzewania się farelkami i innymi tego typu sprzętami. Nabawiłam się takiego przeziębienia, że dwa miesiące do siebie dochodziłam.
Poza mną i studentem okazało się, że cały parter wynajmują robotnicy budowlańcy. Wspólna kuchnia i łazienka. Moje żarcie w magiczny sposób znikało z lodówek, szafek. "Ktoś" używał moich naczyń i nawet ich nie zmył. W łazience mniej więcej ok, ale niezbyt miałam ochotę używać wspólnego prysznica.
Nie widziałam żeby pani właścicielka tam kiedykolwiek przyszła z miotłą, więc sama starałam się to jakoś ogarnąć.

Wytrzymałam miesiąc. Kiedy poszłam zawiadomić, że się wynoszę, pani była rozczarowana, bo "ktoś tam w końcu sprzątał".
No dzięki.

wynajem pokoju

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 342 (430)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…