Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67454

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ramach wstępu: jestem młodą matką, ale nie uważam mojego dziecka za ósmy cud świata, którym wszyscy powinni się zachwycać, może dlatego, że, choć bardzo kocham moje dziecko, za innymi dziećmi nie przepadam, więc rozumiem, że kogoś obce dziecko może drażnić. Nie wymagam traktowania mnie jak świętej krowy, nadawania mi nadprzywilejów "bo dziecko”, a jedynie respektowania już tych istniejących nadanych, typu miejsce oznaczone dla rodzica z dzieckiem w autobusie, miejsce dla wózka w tymże czy kasy pierwszeństwa - w poprzedniej historii zarzucono mi "odpieluszkowe zapalenie mózgu", tylko dlatego, że wymagałam ustąpienia miejsca dla wózka (miejsc siedzących nieoznakowanych, stojących niewózkowych, w kasach nie-pierwszeństwa NIGDY nie wymagałam ustąpienia, przepuszczenia itd., nawet w zaawansowanej ciąży). Nie "szczułam cycem" publicznie, tylko nauczyłam pić mieszanie (i z butli, i z piersi), nigdy nie przewijałam córki na widoku (bo niby z jakiej racji ktoś ma wąchać smrody mojego dziecka i oglądać jej miejsca intymne?!). Zawsze staram się korzystać z pokoju z przewijakiem, a w razie braku tegoż przewijałam w łazience dla niepełnosprawnych (przy odrobinie wprawy DA SIĘ przewinąć dzieciaka w wózku, pod warunkiem, że nie jest to spacerówka „kubełkowa"). Nie toleruję mamusiek z "Odpieluszkowym Zapaleniem Mózgu”, bo przez takie babska większość matek jest przez niektórych traktowana jako wróg publiczny, roszczeniowe krówska, wymagające przestrzegania jakichś regulaminów (np. mpk co do pierwszeństwa) i w ogóle NA PEWNO ma OZM (niestety termin nadużywany wobec większości matek), bo śmiała się odezwać czy pokazać publicznie.

I tu historie właściwe:

1. Sytuacja sprzed kilku tygodni, centrum handlowe. Musiałam skoczyć na większe zakupy plus zależało mi na odwiedzeniu konkretnego sklepu, to młodą w wózek i idziemy. Córka ma niespełna 9 miesięcy, więc pożywia się już nie tylko mlekiem. W trakcie zakupów woła mi "am", no to trzeba dać to "am". Akurat miałam jej ulubione owoce w tubce. Idę do pokoju matki z dzieckiem - zajęte. Trudno, siadam na ławce i tam ją karmię: specjalną "dziurawą" łyżeczką doczepianą do tubki, więc mała nie brudziła się przy jedzeniu, jadła normalnie, czysto, estetycznie. W pewnym momencie dosiada się dziadek i od razu zaczyna burczeć:

- Ale to z dzieckiem to do specjalnego pokoju, nie tak publicznie karmić, to brzydko tak je!

Dziadek akurat jadł loda, którym - mówiąc delikatnie - był nieźle upieprzony...

2. Sytuacja z dzisiaj. Spaceruję z młodą, a tu sytuacja awaryjna spory kawał od domu, trzeba przewinąć i to szybko, bo grubsza sprawa, a upał i tyłek się grzeje. To zjeżdżam wózkiem na pobocze, jakiś skwerek między blokami. Podjeżdżam po krzaczek, stawiam budkę, żeby córę osłonić jeszcze bardziej i dawaj pucować tyłek chusteczkami. W pewnym momencie słyszę:

- Jak tak można publicznie, do domu, a nie zasrane pieluchy pod nosem!

Jakaś paniusia (na około lat 40-50) skróciła sobie drogę przez trawnik między drzewami i koniecznie musiała zapuścić żurawia w naszym kierunku, bo jakby celowo nie zerkała, to raczej niewielkie szanse, aby zobaczyła, co ja robię.

Na szczęście to sytuacje marginalne, ale jakoś tak... Przykro.

matki ludzie odpieluszkowe zapalenie mózgu odwrotnie.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 297 (445)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…