Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67831

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na infolinii. Nie wciskam garnków, nie przekonuję nikogo do zmiany abonamentu - przeciwnie. Odbieram telefony o tematyce medycznej i pomagam pacjentom się umawiać na wizyty, często doradzam i staram się pomóc.

Sytuacja z dziś:

Dzwoni zaniepokojony Pan Mąż, którego małżonka jest w ciąży. Tydzień temu odebrali wyniki badań, które podobno wyszły niepokojąco i dostali zalecenie, żeby na CITO umówić się na USG.
Państwu zależy na jednej konkretnej placówce, bo tam podobno sprzęt najlepszy i oczywiście wizyta ma być na już. No ostatecznie na jutro (sobota).
Ok, ciąża ważna sprawa, więc staram się dostosować do oczekiwań pacjenta termin wizyty. Najpierw pytam o skierowanie. Nie mają. No bo nie pomyśleli, lekarz nie dał, więc nie mają... (skierowanie ważna rzecz, bo na podstawie takiego pisemka jestem w stanie przyspieszyć termin wizyty).

Sprawdzam dostępność wizyt i widzę terminy na poniedziałek. Na sobotę niet, bo pełna rezerwacja, ale poniedziałek to przecież też dość bliski termin.
Państwu nie pasuje, bo MUSZĄ jutro. Sytuacja bez wyjścia, bo dorosły człowiek nie rozumie, jak mówię, że bez skierowania nie przyspieszę w żaden sposób dla nich badania i po raz kolejny pytam, czemu nie poprosili o skierowanie przy odbieraniu wyników.

Facet prawie płacze do słuchawki, słyszę pikanie niezablokowanych klawiszy w jego komórce, więc domyślam się, że pewnie ściska smartfona z całych sił i najchętniej tak właśnie ścisnąłby mnie, licząc na to, że wyciśnie ze mnie termin na USG.
Zlitowałam się (choć nie musiałam, bo jeśli pacjent nie ma pisemnego zalecenia, to tak naprawdę nie muszę w żaden sposób pomagać mu przyspieszyć wizyty) i dzwonię do jednego z naszych najbardziej ugodowych ginekologów w nadziei, że zgodzi się na dodatkową pacjentkę w dniu jutrzejszym:

(J)a: Dobry wieczór panie doktorze, z tej strony XX z YY. Mam na linii męża pacjentki, pacjentka w takim a takim tygodniu ciąży, potrzebuje USG na jutro, bo badania źle wyszły... Pan mówi, że zalecenie dostali, żeby koniecznie na jutro, poniedziałek już za późno dla nich. Da radę na jutro ich upchnąć jeszcze?
(L)ekarz: A skąd to zalecenie mają?
(J): No z przychodni A na ulicy B...
(L): To niech skierowanie wezmą i jutro na 13.15 zapraszam.
(J): Nie mają skierowania, takie słowne to zalecenie dostali.
(L): Słowne zalecenie? Na CITO?! A zapisz ich na jakiś wolny termin i mi głowy nie zawracaj, jakby coś poważnego było, to by wszystko na piśmie dostali!

Wracam więc do rozmowy z nieszczęśliwym małżeństwem i przekazuję, co usłyszałam od lekarza (nieco bardziej kulturalnie oczywiście). Pan zaczyna krzyczeć, że po cholerę im opieka prywatna, jak u nas to nigdy nic nie ma, terminy jak na NFZ, on to pie*#oli i jak jego żona chore dziecko urodzi, to sumienie do końca życia mi nie da spokoju, bo co to ma znaczyć, jego żona MUSI więc ja też MUSZĘ JEJ ZAPEWNIĆ wszystko, czego potrzebuję!! W ogóle to skargę będzie pisał, więc prosi o przełączenie do DOKu. Przykro mi, DOK do 18.00 pracuje, zapraszam do kontaktu w dniu jutrzejszym.
Tutaj odpuszczę sobie przytaczanie epitetów, którymi zostałam obrzucona.

Za gapiostwo samego zainteresowanego standardowo oberwało się mnie, bo przecież konsultant może wszystko, tylko nie chce, prawda? :)

A wystarczyło poprosić o skierowanie...

call_center lekarze

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 356 (452)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…