Siksą nie jestem, historia działa się rok temu, kiedy miałam 30 lat. Przydarzyła się sytuacja, w której pilnie potrzebowałam pigułki "po".
Następnego dnia rano dzwonię szybciutko do prywatnej sieci przychodni, w której mam abonament. Proszę panią w rejestracji o jak najszybszą wizytę u ginekologa. Dziś, natychmiast, w końcu w moim mieście tych przychodni jest chyba ze 30, coś się powinno znaleźć. Ale nie. Ponieważ się trochę zdenerwowałam, pani rejestratorka przełączyła mnie do "dyżurującej pielęgniarki", skoro to takie pilne. A pani "dyżurująca" stwierdziła, że ŻADEN lekarz w ŻADNEJ przychodni współpracującej z siecią mi takiej pigułki nie przepisze.
Znalazłam w internecie panią doktor. Podjechałam do niej do domu. Zapłaciłam (chyba) 80 zł. Dostałam receptę i krótką informację odnośnie leku. Apteka - dopiero czwarta z kolei. Na szczęście nikt mnie nie nawracał, po prostu mówili, że nie ma.
Jakiś czas później przyszedł termin "przeglądu podwozia" u pana ginekologa. Leżę sobie na fotelu, pan zagląda i sprawdza, czy wszystko gra. Zapytałam go o tę "sieciową" klauzulę sumienia. Bardzo się zdziwił, że ktokolwiek mi coś takiego powiedział. I wypisał mi receptę "na wszelki wypadek, żeby pani miała na przyszłość i nie musiała się tak denerwować".
Następnego dnia rano dzwonię szybciutko do prywatnej sieci przychodni, w której mam abonament. Proszę panią w rejestracji o jak najszybszą wizytę u ginekologa. Dziś, natychmiast, w końcu w moim mieście tych przychodni jest chyba ze 30, coś się powinno znaleźć. Ale nie. Ponieważ się trochę zdenerwowałam, pani rejestratorka przełączyła mnie do "dyżurującej pielęgniarki", skoro to takie pilne. A pani "dyżurująca" stwierdziła, że ŻADEN lekarz w ŻADNEJ przychodni współpracującej z siecią mi takiej pigułki nie przepisze.
Znalazłam w internecie panią doktor. Podjechałam do niej do domu. Zapłaciłam (chyba) 80 zł. Dostałam receptę i krótką informację odnośnie leku. Apteka - dopiero czwarta z kolei. Na szczęście nikt mnie nie nawracał, po prostu mówili, że nie ma.
Jakiś czas później przyszedł termin "przeglądu podwozia" u pana ginekologa. Leżę sobie na fotelu, pan zagląda i sprawdza, czy wszystko gra. Zapytałam go o tę "sieciową" klauzulę sumienia. Bardzo się zdziwił, że ktokolwiek mi coś takiego powiedział. I wypisał mi receptę "na wszelki wypadek, żeby pani miała na przyszłość i nie musiała się tak denerwować".
Ocena:
223
(519)
Komentarze